Japonia

Tradycyjny kłopot z zimą w Japonii

Tradycyjny dom minka „dla ludu”

Tradycyjnie Japończycy preferują chłodne i bardzo śnieżne w niektórych rejonach kraju zimy nad zabójczo wilgotne i deszczowe lata. Stawiali więc domy, które miały im pomóc radzić sobie z nieprzyjemnymi zjawiskami atmosferycznymi podczas miesięcy letnich. Wierzono też, że zima nie wyrządzi szkody drewnu, z którego skonstruowane były ich domy, przedkładano więc przepływ powietrza nad izolację. Materiały charakterystyczne dla japońskiej tradycji budowalnej takie jak papierowe ekrany shoji, bambusowe okiennice i niskie pale na których stawiano domy lub ich część skutecznie chroniły je przed niebezpieczną pleśnią, ale pozostawiały ich mieszkańców na łaskę zim.

Japonka w zimowej odzieży. Ca. 1900 r.

Zdarzało się więc, że podczas wyjątkowo mroźnych miesięcy zimowych ludzie zamarzali w domach lub wychodkach. Japończycy w przeciwieństwie do mieszkańców Europy, którzy zimą nakładali kolejne warstwy odzieży, zmieniali je sezonowo, zazwyczaj pod koniec października na cieplejsze. Praktyka zwana koromogae już zanikła, ale niechęć Japończyków do izolacji domów i mieszkań utrzymała się po dziś dzień. W wielu domach wciąż brak nowoczesnych systemów grzewczych, często więc klimatyzacją ogrzewa się z przyczyn ekonomicznych tylko jedno pomieszczenie i zdarza się, że przejście z ciepłego do chłodnego pokoju jest przyczyną, zwłaszcza u ludzi starszych, szoku termicznego, a w konsekwencji nawet zawału serca lub udaru mózgu.

Minka
Japonia

Świątynia Ninja

Ninja-dera

Przesuwane okna i drzwi shoji są powszechnie znane, nie są natomiast schody shoji. Do czego służyły stopnie pokryte papierowym ekranem? Umożliwiały dźganie włóczniami nóg intruzów nieopatrznie zapuszczających się do środka budynku.
Buddyjska świątynia Myoryuji w Kanazawa, znana dzisiaj zwłaszcza pod nazwą świątynia Ninja, w której znajdują się te wymyślne schody jest naszpikowana licznymi pułapkami czyhającymi na wrogów. Ta wyjątkowa warownia stworzona została w XVII wieku z myślą o stawieniu oporu rządzącemu w owym czasie Japonią siogunatowi Tokugawów (1603-1867).


Ponieważ siogunowie wprowadzili wiele ograniczeń w konstrukcji nowych budynków, uniemożliwiając tym samym powstawanie zamków i fortec, które mogłyby zagrozić ich panowaniu, pan feudalny Maeda Toshitsune postanowił przy niepozornym wyglądzie świątyni wprowadzić liczne umocnienia w jej wnętrzu: drzwi imitujące szafy i prowadzące do pułapek, ukryte klatki schodowe i pokoje, wizjery, niskie sufity i wąskie przejścia utrudniające korzystanie z długiej broni oraz jak w Panu Samochodziku i Templariuszach tajne przejście z wejściem w studni, zapadnie oraz zatrzaskujące się drzwi uniemożliwiające opuszczenie pomieszczeń.

Maksymalna liczba kondygnacji w nowych budynkach nie mogła przekroczyć trzech, konstruktorzy Ninja-dera, których nazwiska pozostają do dziś nieznane dwa dodatkowe piętra ukryli więc pośród zaplanowanego chaosu wnętrza świątyni. Do 23 pokojów prowadzi aż 29 klatek schodowych.

Japonia

Tortury w japońskiej policji okresu Edu

W okresie Edo (1603-1867) japońska policja celem uzyskania zeznań od osób podejrzanych o niektóre przestępstwa stosowała metody śledcze polegające na zadawaniu bólu fizycznego. Tortury były oficjalnie usankcjonowane przez siogunat Tokugawów, ale mogły być stosowane tylko w przypadku podejrzenia o przestępstwo zagrożone karą śmierci. Zaliczało się do nich morderstwo, podpalenie, rozbój i fałszowanie dokumentów. Nie mogły być dowolnie stosowane przez funkcjonariuszy, a do ich realizacji wymagana była zgoda odpowiednich władz.

Początkowo stosowano szeroki zakres tortur, m.in. z wykorzystaniem wody lub soli. Podejrzanych zamykano w przypominającym łaźnię pomieszczeniu w basenie z chłodną wodą sięgającą do pasa i bez możliwości odpoczynku lub snu. Tortura solna wymagała uszkodzenia skóry nożem, a następnie nacierania rany solą.
Metoda suruga doi wa polegała znów na zawieszeniu podejrzanego w powietrzu ze związanymi rękoma i nogami, a następnie ułożeniu ciężaru na jego wygiętych plecach. Dodatkowo torturowany mógł otrzymywać razy biczem lub kijem.

Z czasem liczbę tortur ograniczono do czterech. Najpowszechniejszą była „zwykła” kara chłosty. Ishidaki polegało na ułożeniu kilku kamiennych płyt o wadze około 45 kg każda na udach klęczącego na specjalnej drewnianej płycie o ostrych krawędziach więźnia. Sięgający niekiedy ponad 400 kg ciężar hamował przepływ krwi i ranił golenie torturowanych. Kiedy więzień był bliski omdlenia zdejmowano kamienie, a rany opatrywał lekarz. Po odzyskaniu przez oskarżonego sił powracano do tortur. Po takich katuszach większość z nich nie była już więcej w stanie poruszać się sprawnie na nogach.

Tortury krewetkowe polegały na związaniu ciała liną tak, aby broda i kostki były w bliskim kontakcie ze sobą i powodowały silny ból. Dlaczego „krewetkowa”? Ciało wiązane było na kształt krewetki i stawało się przekrwione i czerwone jak ugotowany skorupiak. Ostatnia z nich, tortura wędkarska wiązała się z zawieszeniem nagiego więźnia na linie.

Japonia

Japońska straż pożarna z okresu Edo

Japońscy strażacy z okresu Edo

Praca strażaków chyba najbardziej kojarzy się z wodą służącą do gaszenia pożarów, w Japonii jednak jeszcze do niedawna z trzema zwłaszcza akcesoriami – drabiną, flagą zwaną matoi oraz kilofem tobiguchi. Podstawowym zadaniem strażaków nie było więc bezpośrednio gaszenie pożaru, a zapobieganie rozprzestrzenianiu się ognia, a do tego najlepiej nadawały się tobiguchi, którymi usuwano fragmenty budynków, drabiny służące do wspinania się na dachy oraz matoi, która miała zwracać uwagę okolicznej ludności i innych grup strażaków. Główną metodą walki z ogniem przez hardych hikeshi (samuraj strażak) było wyburzanie budynków znajdujących się w sąsiedztwie pożaru.

Powyżej japoński strażak z roku ok. 1865 r. Dwa miecze u boku świadczą o tym, że był samurajem. Chroniące ich długie, grube tuniki kaji kabuto często wykonywano z utwardzonej surowej skóry zwierzęcej.
Gęsta, drewniana zabudowa japońskich miast w okresie Edo oraz suwane ekrany shoji wypełnione papierem washi były przyczyną licznych pożarów. Zaprószenie ognia w starym Edo (od 1868 Tokio) zdarzało się tak często, że do dziś jest ono pamiętane jako „Miasto Ognia”. Tylko w latach 1851-1867 doszło tam do ponad pięciuset poważnych pożarów.

Strażacy z flagą matoi

Zadaniem najlepszych strażaków była ochrona zamków sioguna (naczelny wódz) i daimyo (panowie feudalni) oraz domów samurajów, ale przede wszystkim magazynów ryżu.
Ponieważ zawód strażaka cieszył się wysokim prestiżem, na miejscu pożaru dochodziło czasami do utarczek pomiędzy konkurencyjnymi brygadami, które pragnęły dla siebie zdobyć laury za uratowanie miasta.

Aktor Kabuki w stroju strażaka z flagą matoi namalowany przez jednego z mistrzów drzeworytu i malarstwa japońskiego Kunichikę (1835-1900)
Japońscy strażacy demonstrują swoje akrobatyczne umiejętności na bambusowych drabinach.
Japonia · Korea Południowa

Usługi pocztowe w dawnej Korei i Japonii

Jednoślad listonosza (fot. JW)

Poczta koreańska w niektórych rejonach Seulu dostarcza przesyłki motocyklami. Jak ten listonosz, którego motocykl załadowany paczkami sfotografowałem wczoraj to robi, że po drodze niczego nie pogubi, tylko on sam wie.

Koreański listonosz z końca XIX wieku (fot. Grafika Google)

Nowoczesne usługi pocztowe zostały wprowadzone w Korei w roku 1884, czyli zaledwie 13 lat przed upadkiem dynastii Joseon. Jak ubierali się pierwsi koreańscy listonosze? Ponoć identycznie jak ten ubrany w tradycyjne białe hanbok, płaszcz durumagi oraz czapkę zwaną gat dżentelmen dostarczający przesyłki mieszkańcom niewielkiej, ale słynnej ze względu na tradycyjną koreańską architekturę hanok wioski Hahoe (하회마을). Na przełomie wieków XIX i XX listonosze zostali już wyposażeni w umundurowanie i zgodnie z ówczesną męską modą nie rozstawali się ze swoimi długimi fajkami (gombangdae) i kapeluszami.

Koreański listonosz z przełomu XIX i XX wieku (fot. Grafika Google)

W średniowiecznej Japonii dostarczaniem poczty zajmowali się hikyaku (jap. latające nogi), jak ten widoczny na słynnej XIX w., ręcznie kolorowanej fotografii. Hikyaku często tatuowali swoje ciała w tradycyjne wzory. Koszt wynajęcia takiego biegacza był niemały, mogli więc sobie na niego pozwolić wyłącznie najbogatsi mieszkańcy Japonii. Niezależnie od pory roku hikyaku nosili wyłącznie przepaski biodrowe (fundoshi), słomiane sandały (waraji) oraz słomiane kapelusze (kasa).

Japoński hikyaku (fot. Grafika Google)

Na wypadek kontuzji jednego z nich, biegali najczęściej w zespołach dwuosobowych. Co kilkadziesiąt kilometrów przekazywali przesyłkę umieszczoną w pudełku uwiązanym na końcu bambusowego kija kolejnej dwójce biegaczy. W ten sposób potrafili przebiec ponad 200 km w 24 godziny, a dostarczenie przesyłki z ówczesnej stolicy Edo (dzisiejsze Tokio) do Osaki (dystans 500 km) zajmowało im zaledwie 2-3 dni.
Zapotrzebowanie na hikyaku ustało wraz z pojawieniem się w r. 1871 nowoczesnego systemu pocztowego. Doręczyciele ubrani w eleganckie granatowe płaszcze happi zastąpili niemalże nagich hikyaku.

Japoński listonosz z końca XIX wieku (fot. Grafika Google)
Japonia

Ninja

Ninja, zwani także shinobi

Pośród 18 klasycznych sztuk walki (bugei) znanych w średniowiecznej Japonii nie znajdziemy powstałych znacznie później karate ani judo, za to doszukamy się m.in.
hojōjutsu – sztuki związywania oponentów, suijutsu – sztuki walki w wodzie i pływania w pełnej zbroi, kenjutsu – sztuki miecza, tantōjutsu – sztuki walki nożem oraz shurikenjutsu – sztuki miotania ostrzami.

Hojōjutsu – sztuka związywania oponentów

Jedyną chyba z nich dziś powszechnie znaną, a zarazem najbardziej tajemniczą sztuką walki było ninjutsu, czyli sztuka szpiegostwa. Ograniczeni kodeksem bushido samuraje byli ekspertami od łuku i miecza, ale do bardziej tajnych zadań i do brudnej roboty używano wojowników ninja (shinobi) – doskonale wyszkolonych specjalistów od szpiegostwa, sabotażu i skrytobójstwa. Taktyka podstępu, zasadzek i oszustwa, a także posługiwanie się ukrytą bronią sprawiły, że ninja, w przeciwieństwie do samurajów nie cieszyli się dobrą reputacją. Służyli panom feudalnym daimyo, dla których zbierali informację na temat ruchów i planów wroga, a w razie potrzeby wykonywali działania dywersyjne pod osłoną nocy oraz eliminowali niewygodne osoby.

Przyszły adept ninjutsu uczył się jazdy konnej, posługiwania wszelkiego rodzaju bronią, walki wręcz, ale także wielu innych przydatnych umiejętności: skakać z wysokości, przez fosę lub inne przeszkody, wspinać na mury i drzewa, sztuki kamuflażu i ukrywania w terenie, zdobywania pożywienia, poruszania się w nocy i po nieznanym terenie, przetrwania w trudnych warunkach, działań sabotażowych, poruszania i walki w wodzie, przygotowywania trucizn, a także podstaw medycy, farmakologii i oczywiście szybkiej ucieczki po wykonaniu zadaniu.

W przeciwieństwie do samurajów swój krótki miecz nosili na plecach, posługiwali się też wieloma rodzajami ukrytej broni.
Sierp kusarigama służył do rozbrajania przeciwników jednym jego końcem oraz wykańczania drugim, dmuchawki fukiya zaś do wystrzeliwania w kierunku twarzy przeciwnika niewielkich igieł. Noże kunai oraz ostrza shuriken to broń miotana służąca do celów ofensywnych. Race dymne kemuridama uwalniały dym lub trujący gaz. Kolczatki makibishi (tetsubishi) służyły do spowolnienia ewentualnego pościgu. Za koniec ery ninja przyjmuje się okres Edo (1603-1868).

Kusarigama
Japonia · Korea Południowa

Tatuaże w Korei i Japonii

W Korei dynastii Joseon (1392-1897) oraz Japonii w okresie Edo (1603-1868) najczęstszą formą kary za drobne przestępstwa (np. kradzież) był tatuaż na środku czoła. (Za poważniejsze przestępstwa kary były znacznie surowsze). W Korei również zbiegli niewolnicy byli w ten sposób oznaczani, a i zakochani tatuowali czasami swoje ciała.

Tatuaowanie przestępców w Japonii (fot. Grafika Google)

Kiedy mój syn kilka lat temu poinformował swoją mamę o chęci wytatuowania przedramienia, moja żona wpadła w panikę. Niezależne Koreanki rzadko zwracają się do mężów o pomoc w sprawach wychowawczych, ale tym razem żona schowała ambicję do kieszeni i poprosiła bym z nim poważnie porozmawiał.

Tatuaż miłosny w Korei (fot. Grafika Google)

Dla mojej żony tatuaż kojarzy się z przestępczością. „Tylko gangsterzy i inni kryminaliści oszpecają w ten sposób swoje ciało” – pogląd podzielany wciąż przez większość Koreańczyków. „Oznaka braku szacunku dla rodziców, dziadków i przodków” dodają często starsi.
Młodsze pokolenie jest bardziej otwarte na tatuaże, ale lęk przed wykluczeniem, uprzedzeniami lub złością zniechęca wielu z nich do wykonania zabiegu. Większość z tych, którzy się zdecydowali, najczęściej ukrywa swoje malowidła. Tym bardziej zaskoczyła mnie dziewczyna z tatuażem, której fotografię wykonałem w metrze przed godziną, chwilę zaś później młodemu mężczyźnie .

Młoda kobieta z niewielkim tatuażem na przedramieniu (Fot. JW)

W Korei legalnie tatuaże mogą być wykonywane jedynie przez osoby, które uzyskały prawo do wykonywania zawodu lekarza (również koreańskiej medycyny tradycyjnej). Pomimo przeszkód prawnych, w Seulu półlegalnie działają ponoć setki salonów tatuaży prowadzonych przez młodych ludzi bez wykształcenia medycznego. A syn? Do dziś tylko od czasu do czasu wspomni o tatuażu.

Mężczyzna z tatuażem na prawym przedramieniu (fot. JW)
Japonia

„Test rozbijania” i „test miecza”

Test rozbijania przedmiotów gołymi rękoma i stopami znany pod japońską nazwą „tameshiwari” najprawdopodobniej wywodzi się z chińskiego kung-fu, ale spopularyzowany został przez najsłynniejszego „łamacza”, twórcę karate kyokushin Mas Oyamę. Ten Japończyk koreańskiego pochodzenia (Koreańczyk Zainichi) uderzeniem pięści lub kantem dłoni (shuto) rozbijał cegły, butelki, kamienie, a nawet rogi byków (trzy z nich zabił pojedynczymi uderzeniami pięści).

Masutatsu Oyama (fot. Grafika Google)

Wiele przedmiotów, takich jak deseczki czy dachówki stosunkowo łatwo jest rozbić, tym bardziej jeśli rozdzielimy je przekładkami. W przypadku bloczków betonowych (tych produkowanych wyłącznie w tym celu), do rozbijania używa się betonu niezbrojonego. Ten materiał o dość niskiej wytrzymałości dość łatwo kruszy się pod wpływem uderzenia.

Masutatsu Oyama (fot. Grafika Google)

Rozbicie cegły czy kamienia wymaga już jednak doskonałego przygotowania fizycznego (utwardzenie dłoni), teoretycznego (technika uderzenia) i mentalnego (opanowanie lęku).

(Fot. Grafika Google)

Tameshiwari nie należy mylić z tameshigiri, próbnym cięciem nowego miecza samurajskiego. Każdy ręcznie wykonany miecz należało przetestować pod kątem ostrości i wytrzymałości. Dziś używa się do tego zwiniętej słomy lub zielonego bambusa, w okresie Edo (1603-1867) najlepiej do tego miały nadawać się ludzkie ciała, zazwyczaj skazańców, zarówno te martwe, jak i te żywe.

Tameshigiri (fot. Grafika Google)

Luis Frois, portugalski misjonarz katolicki, który przebywał w Japonii w XVI w., w swoim traktacie naukowym dotyczącym różnic kulturowych pomiędzy Europejczykami a Japończykami napisał, że w przeciwieństwie do Europy, gdzie do próbnych cięć wykorzystuje się zwierzęta, w Japonii używa się do nich ludzkie ciała. Testującymi nowe miecze (o-tameshi-goyo) mogli zostać jedynie wybrani, a do najsłynniejszych należała rodzina Asaemona Yamady, przez 8 pokoleń służąca swoimi umiejętnościami kolejnym szogunom. Rekordzista miał ponoć jednym cięciem przepołowić siedem ciał, choć nie udało mi się ustalić, czy dotyczyło to żyjących skazańców, czy też uwiązanych do bambusowej konstrukcji trupów. Inny znów „wirtuoz” miecza, Yamano Eikyu w trakcie swojej kariery uśmiercić miał 6 tysięcy skazańców.

Tamashigiri (fot. Grafika Google)

Co ciekawe, nie było to zajęcie dobrze płatne, o-tameshi-goyo handlowali więc różnymi organami, zwłaszcza wątrobą, mózgiem i woreczkiem żółciowym, które służyły do… wyrobu popularnych w tym okresie lekarstw. Wierzono wówczas, że ludzkie mięso jest skutecznym antidotum na gruźlicę. „Tabletki Yamada” oraz „tabletki Asaemon” uczyniły z rodziny Yamada zamożnych ludzi. Wraz z końcem szogunatu Edo wprowadzono zakaz testowania mieczy na skazańcach oraz sprzedaży leków wyrabianych z ludzkich ciał. Skończyła się złota era rodziny Asaemona Yamady.

Wybrane źródła:

山田浅右衛門、死刑執行人の仕事とは。斬った人間の臓器で薬を製造した?