Koreański profesor zamyka zagranicznego pracownika naukowego w laboratorium od godz. 18 do 5 rano celem omówienia jego/jej rzekomo niskiego poziomu etyki pracy (☝️). Nic szczególnego w Korei Południowej, gdzie prawa człowieka i pracownika wciąż są nagminnie łamane, tym bardziej obcokrajowców. Będę jednak nieco bardziej precyzyjny od @airkatakana (X, d. Twitter) – to zapewne nie było omówienie etyki pracy, a wyłącznie jego/jej przełożonego indywidulny i subiektywny stosunek do zasad etyki pracy. W Korei i Japonii wiele definicji pojęć – harmonia, miłość, szacunek, dobro, pokora, lojalność, inteligencja, pracowitość, rodzina i rodzicielstwo, właściwe postępowanie itd.. – tworzonych jest ad hoc na potrzebę chwili i często decyduje o tym osoba zajmująca wyższe miejsce w hierarchii społecznej lub firmy, a cudzoziemcy postrzegani są często przez Koreańczyków i Japończyków, jako osoby zajmujace jej stopień najniższy i to nie tylko z racji bycia obcym. Przykładowo, dlaczego mieszkańcy obu krajów do znudzenia powtarzają, a za nimi wielu cudzoziemców, że wyjątkowym szacunkiem darzą oni ludzi starszych, miłość koreańskich i japońskich matek do swoich dzieci jest niezrównana, dobro grupy zawsze przeważa nad dobrem własnym, a mieszkańców obu krajów cechuje pokora, co jest po prostu niezgodne z prawdą? Po części wynika to właśnie z bardzo luźnego podejścia do definicji tych pojęć. W kulturach konfucjańskich ma to sens, gdyż „twarz” (kor. chaemyeon, jap. kao, mentsu) czyli reputacja, honor… jest ważniejsza od potrzeby poznania prawdy i obiektywnego opisywania rzeczywistości nas otaczajacej, co jest przyczyną jej zniekształcania.
Z tego powodu Koreańczycy i Japończycy unikają zasad logiki i krytycznego myślenia w codziennym życiu, jeśli tylko mogłyby w jakikolwiek sposób zaszkodzić ich „twarzy” lub przyczynić się do ich krytyki. W ten sposób łatwiej im dbać o reputację swoją i swojej grupy, a trudno jest to osiągnąć bez manipulacji i perswazji.
Wielokrotnie wspominałem, że Koreańczycy i Japończycy są doskonałymi negocjatorami i mają wyjątkowe umiejętności przekonywania innych do swoich racji. Wystarczy zresztą chwycić za książkę prof. Marcina Jacoby „Korea Południowa”. Dał się przekonać swojej koreańskiej żonie i członkom jej rodziny do obrazu Korei i Koreańczyków, który nie istnieje lub istnieje wyłącznie w ich umysłach i w ten sposób powstała książka, która ma więcej wspólnego z wierszem Jana Brzechwy „Na wyspach Bergamutach” niż z rzeczywistością.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)