Polinezja

Paul Gauguin na Tahiti

Tahitanki na plaży, 1891 r. Muzeum Orsay w Paryżu.

Większą część ostatnich dwunastu lat swojego życia malarz Paul Gauguin spędził na Tahiti oraz Markizach – wyspach wchodzących w skład Polinezji Francuskiej. W roku 2004 Adnan Sezer, paryski marszand, odkrył niewielki album ze zdjęciami zrobionymi na Tahiti pod koniec XIX wieku, który zawierał fotografie grupy Europejczyków wraz z lokalnymi kobietami. Po dokładniejszej analizie fotografii okazało się, że na dwóch z nich może znajdować się słynny francuski malarz. Byłyby to jedyne znane fotografie Gauguina wykonane na Tahiti. Zdjęcia datowane na rok 1896 przedstawiają mężczyznę w średnim wieku w towarzystwie ubranych w długie, wprowadzone na początku XIX wieku przez chrześcijańskich misjonarzy, suknie kobiet, do których, zwłaszcza tych bardzo młodych, francuski artysta miał wyraźną słabość.

Na pierwszej fotografii (☝️) ściska on i całuje uśmiechniętą dziewczynę, być może jego młodziutką vahine (w języku tahitańskim pani, kobieta, żona) Pahurę, drugim zaś ramieniem obejmuje inną niewiastę. Na drugiej (👇) mężczyzna pozuje spoczywając na leżącej kobiecie.

Gauguin to czy nie Gauguin? Eksperci podzielili się w tej kwestii na dwa obozy. Pierwsza grupa to ci, którzy przekonani są (wśród nich znajduje się Caroline-Boyle Turner, autorka książki o francuskim malarzu), że mężczyzna przedstawiony na fotografiach to jednak słynny malarz. Wystarczy – jak twierdzą – porównać obie fotografie z jego autoportretami oraz fotografiami artysty wykonanymi we Francji, tym bardziej, że w albumie znajduje się także znane wcześniej zdjęcie jego domu w Punaauia (👇 Miasto na Tahiti), a opisane jako „Habitation du peintre Gauguin” (Dom malarza Gauguina).

Druga grupa, to ci, dla których, pomimo widocznych podobieństw, analiza porównawcza nie jest wystarczającym dowodem i domagają się czegoś więcej.
W roku 1882 37-letni Gauguin porzuca pracę i decyduje się poświęcić malarstwu. Odezwała się w nim natura wagabundy i zanim wyruszył w swoją pierwszą podróż na Tahiti, mieszkał m.in., w Kopenhadze, Paryżu, Pont-Aven, włoskim San Salvo, Panamie, na karaibskiej Martynice oraz w nieistniejącym już słynnym Żółtym Domu (👇 van Gogh 1888) w Arles wraz z Vincentem van Goghiem, który właśnie podczas jego pobytu w Prowansji poważnie zranił się w ucho.

Po 63-dniowej podróży z Marsylii na początku czerwca 1891 r. dociera do Tahiti, przywożąc ze sobą europejską cywilizację, od której tak bardzo pragnął się uwolnić. Powraca do Francji w r. 1893, jednak stęskniony za Tahiti i swoją tahitańską „żoną” wraca na wyspę dwa lata później, by przekonać się, że jego nastoletnia, urodzona na wyspach Cooka vahine Teha’amana (👇) porzuciła go dla tubylca. Wkrótce znajduje sobie kolejną nastolatkę, niespełna piętnastoletnią Pahurę, która jednak kilka lat później nie zgadza się towarzyszyć mu podczas jego przeprowadzki na odległe o 1500 km od Tahiti Markizy i francuski malarz wchodzi w związek z kolejną nastolatką – Vaeoho. Umiera na atak serce 8 maja 1903 roku.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Teha’amana ubrana w suknię holoku
Nafea faa ipoipo, 1892 r., został w r. 2015 sprzedany za 210 mln dolarów
Autoportret z Żółtym Chrystusem, 1890, namalowany w przeddzień pierwszej podróży Gauguina na Tahiti
Japonia · Wielka Brytania

Krótka analiza sygnałów niewerbalnych cesarza Naruhito w Londynie

Japońska para cesarska w Westminster Abbey (📷 Mainichi)

„Jest tak miła, że sprawia, że nie zauważam upływu czasu” powiedział kiedyś o swojej żonie, cesarzowej Masako, obecny cesarz Japonii Naruhito. Nawet w ruchach ich ciał można często dostrzec wiele synchroniczności i harmonii, jak chociażby podczas ich wczorajszej wizyty w Opactwie Westminsterskim, kiedy ich głowy zgodnie pochyliły się delikatnie w tym samym momencie. Japońska para cesarska przybyła do Wielkiej Brytani z kilkudniową wizytą państwową, nadarzyła się więc znów okazja, aby przyjrzeć się zachowaniom tej dwójki najsympatyczniejszych Japończyków oraz brytyjskiego monarchy.

(📷 Daily Mail)

Zawsze uśmiechnięty cesarz wyraźnie czuł się dobrze i swobodnie w towarzystwie króla Karola, z którym niemalże, jeśli tylko nadarzyła się okazja, nieustannie konwersował, a ich tułowia były skierowane do środka, w stronę rozmówcy, co wskazuje na niemały stopień zażyłości pomiędzy nimi. W końcu znają się już od kilkudziesięciu lat, a studiujący w Oksfordzie w latach 1983-1985 Naruhito poznał angielskie zwyczaje oraz język Szekspira. Harmonijne, niemalże lustrzane odbicia ciał japońskiej pary można było dostrzec podczas bankietu w trakcie przemówienia brytyjskiego monarchy, kiedy oboje uważnie wsłuchiwali się w słowa Karola w sposób zalecany przez specjalistów od komunikacji interpersonalnej – nie tylko uszami, ale także oczami. Cesarz japoński kiwając głową aktywnie uczestniczył w przemówieniu króla Karola.

Niemalże każde z licznych spojrzeń Brytyjczyka w kierunku cesarza było przez niego dostrzeżone i potwierdzone skinieniem głowy. Karol kilka razy odwdzięczył się tym samym w trakcie przemówienia Naruhito. Japończycy w ogóle słyną z tego gestu, o czym można się było przekonać obserwując innych japońskich gości uczestniczących we wtorkowym bankiecie.

Komplementarny materiał filmowy można obejrzeć na moim koncie na X (d. Twitter)

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

(📷 Getty)
Japonia

Etykieta korzystania ze schodów ruchomych w Japonii oraz jej geneza

Japonia.☝️Długa na kilkadziesiąt metrów kolejka do lewej strony schodów ruchomych, strony, która nie wymaga wspinania się po nich, podczas gdy druga, zarezerwowana dla spieszących się pasażerów metra pozostaje zupełnie pusta. Komentarze pod filmem na temat tego zachowania Japończyków są różne: uprzejmi, liczący się z innymi, praktyczni, nieproduktywni, konformistyczni, przemęczeni, zbyt leniwi, by wspiąć się po kilkudziesięciu stopniach… Leniwi? W rzeczywistości ludzki mózg bardzo nie lubi marnować energii i zazwyczaj stara się ją konserwować, natomiast nawyk ustawiania się po jednej stronie schodów tak bardzo się wśród Japończyków utrwalił, że wszelkie próby jego zmiany na razie są mało skuteczne.

Tokyo Taisho, 1914 r.

Pierwsze schody ruchome w Japonii zainstalowano w roku 1914 na wystawie Tokyo Taisho. Zawsze uprzejmi i mający wzgląd na innych Japończycy natychmiast, zgodnie z japońską etykietą poruszania się po chodniku, zaczęli ustawiać się po lewej stronie schodów umożliwiając spieszącym się do pracy ludziom swobodny ruch… Brzmi to wiarygodnie, ale nie jest zgodne z prawdą, gdyż mniej więcej do końca lat 50., cechował Japończyków spory luz w porównaniu ze spiesznymi i neurotycznymi latami 60 (spory wpływ na zmianę mentalności Japończyków miało przyznanie Tokio w r. 1959 organizacji Igrzysk Olimpijskich 1964 r.).

Osaka, 1960 r. Klienci domu towarowego w dzielnicy Chuo stoją po obu stronach ruchomych schodów.
Tokijczycy zajmują obie strony schodów ruchomych. 1953 r.

Minęło więc ponad pół wieku, zanim zaczęto w Japonii poruszać temat etykiety korzystania ze schodów ruchomych. Wg profesora Uniwersytetu Edogawa Shoichi Toki po raz pierwszy Japończycy zaczęli ustawiać się po… prawej stronie schodów ruchomych w Osace na stacji Hankyu Umeda w roku 1967. Był to okres, kiedy w Japonii zaczęła tworzyć się kultura pracoholików (przyjmuje się, że pierwszy Japończyk zmarł z przepracowania – karoshi – w roku 1969) i pracownicy stacji zaczęli prosić podróżnych o ustawianie się po prawej stronie, aby ułatwić przemieszczanie się spieszącym się do pracy białym kołnierzykom. W Tokio jeszcze później, gdyż, wg prof. Toki, dopiero około roku 1989 zaczęto praktykować stawanie po lewej stronie na stacji Shinbashi. Skąd ta różnica pomiędzy Tokio a Osaką? Naturalna dla Japończyków jest lewa strona, ale przygotowująca się do wystawy Expo 1970 i przyjęcia tysięcy zagranicznych turystów z Europy i USA Osaka postanowiła przystosować ruch do obowiązujących na obu kontynentach zasad.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Dziś mieszkańcy Osaki stają po prawej stronie schodów,
podczas gdy Tokijczycy preferują stronę lewą.
Chiny · Polska · Stany Zjednoczone

Przechadzka Henryka Sienkiewicza po chińskiej dzielnicy w San Francisco oraz jego nieeleganckie dygresje na temat kobiet

Chiński handlarz w Chinatown w San Francisco (SF), ok. 1900 r.

Wprawdzie młody Henryk Sienkiewicz w trakcie swoich amerykańskich wojaży (1876-1878) do Teksasu nigdy nie dotarł, ale za to pisał o chińskich imigrantach w Ameryce, w tym o Chinkach, które, jeśli wierzyć jego słowom, gdyż potrafił czasami bujać na skrzydłach fantazji, swoimi stopami ogrzewały w nocy jego własne zmarznięte stopy. W liście pisanym z Kalifornii do swojego przyjaciela Daniela Zglińskiego pisarz zdobył się na wyjątkową szczerość. Dziś jego słowa uznalibyśmy za nieprzyzwoite i obelżywe, ale warto myślę je przytoczyć: „Tego interesu, który Pan lubisz nad wszelki statek ziemski, wprawdzie czasem brak – ale Chinki zastępują go, jak mogą. Tylko moja skromność, tylko wszelki brak miłości własnej wstrzymuje mnie od pochwalenia się przed Wami, ile razy…”. Dalej możemy przeczytać, że „Chinki się golą, ale nie dość często, skutkiem tego ‚ten interes’ wygląda jak twarda szczotka”.

Chińska telefonistka w SF Chinatown

Twierdził również, że do jego „tipi” zaglądała Indianka, jednakże ani Chinki, ani Indianki nie mogły równać się z Murzynkami: „Powiadam Wam: klękajcie narody. Panie! Sprowadź Pan sobie koniecznie chociaż kominiarza, żeby nabrać pojęcia o tych rozkoszach”. Miał za to Sienkiewicz to wyjątkowe szczęście spacerować uliczkami starego Chinatown w San Francisco, zanim nie strawił tej dzielnicy pożar w roku 1906. „Dziwne wrażenie robi tu ta ludność gwarna i ruchliwa, ubrana w jednakowe kostiumy, o cerze żółtej, skośnych oczach i długich, sięgających ziemi warkoczach.”

SF Chinatown, 1898 r.

Zauważył, że z wyjątkiem patrolujących ulice policjantów, niewielu spotyka się w Chinatown ludzi białych. Pisał, że w godzinach wieczornych w okolicach chińskiego teatru zbiera się chuliganeria z całego miasta i często dochodzi do bójek pomiędzy nimi a Chińczykami. Chińczycy wg Sienkiewicza nie wchodzili w drogę białym, ale „między sobą […] kłócą się dość często i równie często kłótnie kończą się pchnięciem noża”. Sprawiali również sporo kłopotów stróżom prawa: „Skłonni są także dosyć do kradzieży”. Wszyscy mieszkańcy dzielnicy podobni są do siebie „jak dwie krople wody” i nieskorzy do współpracy z policją. Dostrzegł wszechobecną wśród chińskich imigrantów biedę: „Cała też ludność chińska prowadzi życie lada jakie, niechlujne i niezdrowe.

Palarnia opium, SF Chinatown, ok. 1900 r.
Chiński rzeźnik i sklep spożywczy, SF Chinatown, ok. 1885 r.

Mieszkania chińskie, zawsze przepełnione, są zaraźliwymi jamami, w których grasuje syfilis i ospa. Pojęć o racjonalnej higienie nie mają żadnych; jedzą byle co”, a „skąpstwo chińskie przechodzi wszelkie wyobrażenia.” Sienkiewicz nie ustrzegł się jednak hipokryzji. W liście do Zglińskiego bardzo instrumentalnie potraktował kobiety, jednak czytelnikom swoich popularnych reportaży starał się dowieść, że „moralność Chińczyków kalifornijskich stoi na dosyć niskim stopniu”. Ponieważ aż 90% Chińczyków w Chinatown to mężczyźni „kwitnie między nimi […] rozpusta”. Prosperowały nielegalne domy publiczne oraz poliandria: „Między dziesięcioma Chińczykami zajmującymi mieszkanie znajduje się jedna kobieta, żyją z nią wszyscy razem”. Twierdził, że „żółci” zabierają pracę białym, zarazem jednak zauważył, że „położone na bezpłodnych wydmach i wzgórzach piaszczystych” San Francisco Chińczykom i ich „mrówczej pracy” zawdzięcza fantastyczny rozwój sadów i ogrodów.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Henryk Sienkiewicz pozuje do fotografii przed wyjazdem na safari
Okolice Chinatown, ok. 1900 r. 📷 Arnold Genthe
Okolice Chinatown, ok. 1900 r. 📷 Arnold Genthe
SF Chinatown, 1904 r.
Stany Zjednoczone · Tajlandia · Wietnam

Zaskakujące zachowania wiceprezydenta Lyndona B. Johnsona podczas jego podróży po Azji

Lyndon B. Johnson i John F. Kennedy

Urodzony w Teksasie wiceprezydent Lyndon B. Johnson (LBJ) został zaprzysiężony na 36. prezydenta Stanów Zjednoczonych na pokładzie stojącego na lotnisku Dallas-Love Air Force One dwie godziny po tragicznej śmierci prezydenta Johna F. Kennedy’ego, pokładzie tego samego samolotu, którym kilka godzin wcześniej do Dallas przyleciał amerykański prezydent. Zarówno Kennedy jak i Johnson zaraz po zamachu na tego pierwszego zostali niezwłocznie zabrani do szpitala. Ten pierwszy z ranami postrzałowymi szyi i głowy, drugi z podejrzeniem zawału serca.

LBJ na pokładzie prezydenckiego samolotu w teksańskim Dallas

Wg historyków Johnson miał skomplikowaną osobowość, a kontrowersyjne decyzje i zachowania przysporzyły mu zarówno wielu zwolenników jak i zaciętych wrogów. Jak pisze historyk amerykańskich prezydentów Robert A. Dallek, Johnson był człowiekiem opętanym przez wewnętrzne demony. Nie cierpiał przebywać sam i zawsze potrzebował czyjegoś towarzystwa, uwagi i aprobaty. Miał nienasycony apetyt: na pracę, kobiety, władzę, jedzenie i dobra materialne. Zarówno prezydent Kennedy, jak i wiceprezydent Johnson byli niewiernymi małżonkami i kobieciarzami.

Prokurator generalny i młodszy brat JFK Robert F. Kennedy, Marylin Monroe, prezydent Kennedy

Johnson pragnął być najlepszy, przyćmić wszystkich swoich poprzedników w Białym Domu i zostać najlepszym prezydentem w historii Ameryki. Swoje uwielbienie dla władzy okazał już za czasów prezydentury Kennedy’ego, gdy podejmował irytujące prezydenta i jego brata Roberta decyzje.
W roku 1961 wiceprezydent Johnson wyruszył w tournee po sześciu krajach Azji Południowo Wschodniej. W trakcie podróży wychwala prezydenta i dyktatora Wietnamu Południowego Ngo Dinh Diem, człowieka, który rozpętał brutalną kampanię przeciwko swoim wrogom politycznym oraz buddyjskim mnichom. Kiedy ogłasza Diema „Winstonem Churchillem Azji” niektórzy zaczynają kwestionować jego zdrowy rozsądek. W Tajlandii LBJ przeprowadza konferencję prasową w piżamie o 3 nad ranem. Johnson jest towarzyski, lubi kontakt fizyczny i odczuwa szczerą sympatię do ludzi biednych i najmniej uprzywilejowanych, dlatego w Tajlandii uprasza się go o niedotykanie głów Tajów, gdyż jest to czyn w tym kraju niewłaściwy i może zostać uznany za obrazę. Wkrótce po tym ostrzeżeniu Johnson wskakuje do lokalnego autobusu i dotyka swoimi ogromnymi dłońmi (miał 193 cm wzrostu, najwyższy, wraz z Lincolnem, prezydent USA) głowy pasażerów. W Sajgonie, podczas konferencji prasowej i odpowiadając na pytania mediów w swoim dusznym pokoju hotelowym rozbiera się do naga, wyciera ręcznikiem pot z ciała i zakłada świeży garnitur. Rozpoczął interwencję wojskową na pełną skalę w Wietnamie (F), jednakże brak sukcesów, straty wśród żołnierzy amerykańskich i wietnamskiej ludności cywilnej spowodowały spadek jego popularności przez co nie zdecydował się walczyć o reelekcję w r. 1968.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Prezydent Johnson „śpiewa” wraz ze swoim, znalezionym na ulicy w r. 1966 przez jego córkę, psem Yuki. Słowo to w języku japońskim znaczy śnieg. Na prezydenta spogląda jego wnuk.
LBJ na swoim teksańskim ranczo
YouTube

Niecodzienne zdolności Japończyków i Koreańczyków

Czy Japończycy i Koreańczycy faktycznie mają wyjątkowe umiejętności czytania myśli i porozumiewania się bez słów? A może jest to tylko kolejny mit przez nich stworzony? Czy rzeczywiście kolektywistyczni Azjaci są bardziej prospołeczni od nas? Dlaczego Japończykom i Koreańczykom tak trudno wchodzić w relacje z nieznajomymi (choć sami są uważają inaczej) oraz dlaczego Japończyków tak bardzo fascynuje ich grupa krwi? Czym są poziomy świadomości i jak zwiększyć osobiste bezpieczeństwo w nie zawsze bezpiecznym świecie? Czy kształt ludzkiej czaszki może nam coś powiedzieć o zdolnościach umysłowych i cechach charakteru człowieka? O tym, i nie tylko o tym, w moim nowym filmie na kanale na YouTube. Zapraszam.

Japonia

Niezwykłe przygody przyszłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego w czasie wojny na Pacyfiku

Dallas, składnica książek z okna której Lee Harvey Oswald dwukrotnie celnie strzelił do prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego

To właśnie z jedynego widocznego na fotografii okna na przedostatnim, piątym piętrze składnicy podręczników (☝️) w Dallas 22 listopada 1963 roku Lee Harvey Oswald zastrzelił prezydenta Johna F. Kennedy’ego (JFK). Kule trafiły prezydenta w szyję i głowę. Śmierć JFK z rąk Oswalda jest najbardziej znanym epizodem z życia 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych, choć równe 20 lat wcześniej dwukrotnie wywinął się on śmierci biorąc udział w walkach z Japończykami. Jesienią 1941 roku Kennedy wstąpił do Rezerw Marynarki Wojennej USA i rozpoczął służbę w stopniu chorążego.

JFK, ok. 1944 r.

Pomimo dyskwalifikujących go do czynnej służby wojskowej problemów zdrowotnych, z pomocą ojca został awansowany do stopnia młodszego porucznika i w kwietniu 1943 roku został przydzielony do dowodzenia małą jednostką patrolową PT-109 na Pacyfiku w okolicach Wysp Salomona z zadaniem atakowania japońskich linii zaopatrzenia. W nocy z 1 na 2 sierpnia, w ramach wsparcia kampanii na Nowej Georgii PT-109 Kennedy’ego i czternaście innych kutrów torpedowych otrzymało rozkaz zablokowania lub odparcia czterech japońskich niszczycieli przewożących żywność, zaopatrzenie i 900 japońskich żołnierzy do garnizonu Vila na południowy kraniec wyspy Kolombangara w archipelagu Wysp Salomona.

JFK w kutrze patrolowym PT-109

Z 24 torped wystrzelonych przez osiem amerykańskich PT żadna nie wyrządziła szkody Japończykom. W pewnym momencie w ciemnościach nocy Kennedy zauważył niewyraźną sylwetkę okrętu zbliżającego się do jego kutra. Początkowo sądził, że ma przed sobą jeden z amerykańskich PT, wkrótce jednak zdał sobie sprawę, że był to japoński niszczyciel Amagiri. Zanim Kennedy zdążył zareagować, potężny okręt staranował jego PT-109 przecinając go w pół.

Niszczyciel „Amagiri”

Zginęło dwóch członków załogi JFK, a pozostała przy życiu jedenastka wpław dopłynęła do oddalonej o 5,6 km od miejsca kolizji malutkiej wysepki Plum Pudding, dziś zwanej również wyspą Kennedy’ego, która nie oferowała jednak ani świeżej wody, ani jedzenia. W czasach studenckich doskonały pływak, ale w trakcie kolizji z Amagiri zraniony w plecy Kennedy zdołał doholować do wysepki ciężko poparzonego członka załogi.

Wyspa Kennedy’ego

Jeszcze tej samej nocy JFK wypłynął wpław w morze z nadzieją napotkania amerykańskich kutrów, jednakże porwany przez silny prąd morski stracił nadzieję na uratowanie siebie i swojej załogi. Jakież było jego zdziwienie, gdy kilka godzin później, nad ranem, ten sam prąd zepchnął go wprost na wysepkę, na której przed Japończykami ukrywała się dziesiątka jego towarzyszy. Już po raz drugi w ciągu zaledwie doby Kennedy wykręcił się śmierci. Przez kilka kolejnych dni wycieńczeni ze zmęczenia, głodu i pragnienia Kennedy i jego towarzysze przepływali z wysepki na wysepkę, aż w końcu zostali uratowani przez dwójkę przyjaznych tubylców z wyspy Nauru, którzy dostarczyli im pożywienia oraz poinformowali o rozbitkach Aliantów. Po sześciodniowej robinsonadzie marynarze zostali uratowani. W roku 1952 przygodę Kennedy’ego na Oceanie Spokojnym opisał magazyn Time i w ten sposób dowiedział się o nim niczego nieświadomy Kohei Hanami – były japoński dowódca Amagiri. W wysłanym do przyszłego prezydenta liście m.in.. życzył mu powodzenia w wyborach do Senatu.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

„To ja uratowałem JFK.” Eroni Kumana, jeden z dwóch wyspiarzy, którzy uratowali JFK dożył sędziwego wieku 93 lat.
Dwa dni po zamachu na prezydenta Kennedy’ego od kuli wystrzelonej z pistoletu przez właściciela klubu nocnego Jacka Ruby’ego zginął również Oswald
JFK (stoi po prawej) ze swoją drużyną na pokładzie PT-109
Azja · Korea Południowa

Czy podział na obcesowych mieszkańców Zachodu i uprzejmych Azjatów ma jakikolwiek sens?

Flagi stanu Teksas widoczne są wszędzie.

Na dłuższy, blisko półtoramiesięczny pobyt w Teksasie zabrałem ze sobą psa. Oczekiwałem sporych różnic w zachowaniach społecznych Teksańczyków i Koreańczyków i widoczne stały się one już na lotnisku. Łatwiej mi też było wjechać z psem do Stanów Zjednoczonych, niż bez psa i z kartą pobytu do Korei. W jednym z ostatnich filmów na YT zwróciłem uwagę na bzdury zawarte w polskich podręcznikach kulturoznawstwa. Tutaj kolejna: „Osoby pochodzące z kręgu kultury niskokontekstowej (USA) przedstawicielom kultury wysokokontekstowej (Korea) mogą wydawać się bezpośredni, a czasem nawet zbyt bezpośredni, bezceremonialni lub wręcz bezczelni.” (E-podręcznik komunikacji społecznej AGH).

Jeden z wielu bezsensownych, sztywnych i archaicznych podziałów. Jeśli zdarzy mi się niechcący wejść na teren z zakazem wprowadzania psów, w taki zazwyczaj sposób zwracają się do mnie Koreańczycy: „Ej! Ej! Żadnych psów! Żadnych psów!” W Grapevine, gdzie już kilka razy zdarzyło mi się przeoczyć znaki informujące pieszych o zakazie wchodzenia na teren skweru z psami i usłyszeć prośbę o opuszczenie terenu taka interakcja przebiega (przynajmniej dotychczas) zgoła inaczej. Dziś rano przykładowo młody czarnoskóry pracownik parku poruszający się elektrycznym pojazdem zatrzymał się 2 metry ode mnie, uprzejmie przywitał i zapytał o rasę psa. Po krótkiej, sympatycznej wymianie zdań na temat czworonoga powiedział, że on osobiście nie ma nic przeciwko psom w tym miejscu i jeśli spaceruję sam nie będzie problemu i jestem mile widziany, ale z psem raczej nie powinienem, gdyż właściciel tego terenu wprowadził zakaz. Podziękowałem za zwrócenie mi uwagi, pożegnaliśmy się i wycofałem na publiczny chodnik. Od ponad 20 lat Koreańczycy (wg kulturoznawców kultura wysokokontekstowa) wydają mi się często „bezpośredni, a czasem nawet zbyt bezpośredni, bezceremonialni lub wręcz bezczelni.”

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Teren prywatny. Zakaz wyprowadzania psów.
Korea Południowa

Krwawe walki na kamienie w Korei

Seokcheon – walki na kamienie

Aż do co najmniej połowy ubiegłego wieku Koreańczycy regularnie między sobą toczyli bitwy na kamienie. Seokcheon przez kilka wieków było popularną aktywnością społeczną, czasami prowadzoną w formie ekstremalnych zawodów sportowych, zwłaszcza w okresie niektórych świąt, czasami zaś w ten sposób rozładowywano napięcie i rozwiązywano konflikty klanowe w podzielonych na konkurujące obozy wioskach lub pomiędzy sąsiednimi wioskami, zwłaszcza gdy były zamieszkałe przez zwaśnione klany, np.. Kimów i Lee. W obu przypadkach walki nie były pozbawione elementu zabobonu, wierzono bowiem, że na członków zwycięskiej grupy czeka powodzenie i szczęście. Walki na kamienie toczono nawet w stolicy kraju. Ich uczestnicy często kończyli poranieni, z rozbitymi głowami, połamanymi kończynami, a nierzadko przenosili się na tamten świat.

Koreanki, fot. z ok. 1935 r.

Kobiety nie brały czynnego udziału w bójkach, jednakże zagrzewały swoich do walki, nosiły kamienie, a także głośno szydziły z tych uczestników walk, którzy postanowili zrejterować z pola bitwy przed ich zakończeniem. Gorącymi zwolennikami seokcheon było kilku koreańskich monarchów, dla których organizowano nawet specjalne zawody. W innych okresach podejmowano próby zakazania tego zwyczaju, zwłaszcza w stolicy kraju, jednakże, podobnie jak w przypadku dzisiejszych stadionowych chuliganów, młodzi mężczyźni obchodzili go organizując ustawki w wyznaczonych miejscach. Dopiero na początku XX w. udało się to japońskim okupantom Korei, którzy pragnęli złamać ducha walki w podbitym narodzie. W dalszym jednak ciągu bitwy na kamienie organizowały zwaśnione klany na prowincji. Wg koreańskich historyków w niektórych prowincjach Korei Południowej seokcheon zanikł dopiero w latach 70. ubiegłego wieku.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Wioska w pobliżu Seulu, r. 1904
Jedna z nielicznych fotografii seokcheon. Przełom XIX i XX wieku. Widać, że seokcheon cieszyło się sporą popularnością widzów.
Japonia

Gejsze ze stereoskopem

Japonia, ok. 1905 r.

To tajemnicze urządzenie, które gejsza przykłada do twarzy to stereoskop, przyrząd optyczny służący do przeglądania stereoskopowych fotografii. Oglądane przez stereoskop zdjęcia sprawiały wrażenie głębi i trójwymiarowości. Zyskały na popularności po tym, gdy królowa Wiktoria zachwyciła się nimi na zorganizowanej w Londynie Wielkiej Wystawie w roku 1851. Stereoskop nie był oczywiście w technologii VR, ale wygląd urządzenia nie różnił się aż tak bardzo od współczesnych gogli VR. Dwa lata po wystawie światowej cztery okręty amerykańskiej marynarki wojennej wpłynęły do Zatoki Tokijskiej, a dowodzący nimi komodor Matthew Perry wystosował „prośbę” do rządu Japonii o zakończenie trwającej nieprzerwanie od lat 30. XVII wieku polityki izolacjonizmu i otworzenie się na handel z Zachodem i wkrótce na Wyspach Japońskich pojawili się zachodni fotograficy, a wraz z nimi pierwsze stereoskopy. Pierwszy jednak aparat fotograficzny – dagerotyp – przywieźli do Japonii Holendrzy w roku 1848.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Daszek miejskich domów machiya służył do spotkań, rozmów, a czasami także oglądania fotografii
Nowa, prostsza, a co najważniejsze znacznie tańsza wersja stereoskopu weszła na rynek w roku 1861