Kościół pod wezwaniem św. Mikołaja z Miry w Pattaya Kościół pod wezwaniem św. Mikołaja z Miry w Pattaya
Pierwsza Komunia Święta jest ważnym religijnym i rodzinnym wydarzeniem dla katolików na całym świecie, również w buddyjskiej Tajlandii. Zaledwie niewiele ponad 1% Tajów wyznaje religię chrześcijańską, a wśród nich 400 tysięcy rzymskich katolików, którzy również co roku obchodzą Święta Wielkanocne. Sprawy po raz kolejny w tym roku przywiodły mnie na kilka dni do Chiang Mai w Tajlandii, a ludzie kraj ten zamieszkujący i ich zwyczaje są niezwykle frapujące. Znajomy Polak, Robert z Polesia, od lat mieszkający w miejscowości Chiang Rai w pobliżu granicy z Birmą i Laosem, przesłał mi dzisiaj fotografię z kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja z Miry w Pattaya na południu Tajlandii, gdzie przebywa na wakacjach z rodziną. Fotografia tajskich dzieci przystepujących dzisiaj właśnie do pierwszej Komuni Świętej była tak fascynująca i odmienna od obrzędów religijnych zaobserwowanych przeze mnie w świątyniach różnych wyznań religijnych w pokoju koegzystujących w Chiang Mai, że poprosiłem go o przesłanie więcej fotografii z tej uroczystości celem podzielenia się nimi z Państwem. Religia w Polsce wywołuje ostatnio w przestrzeni publicznej sporo emocji, ale jako zjawisko kulturowe i społeczne jest zawsze fascynująca, chociażby lokalne różnice widoczne w obrzędach i zwyczajach w obrębie tej samej religii.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Kościół pod wezwaniem św. Mikołaja z Miry w PattayaKościół pod wezwaniem św. Mikołaja z Miry w PattayaUdzielanie sakramentu pokuty i pojednania na swieżym powietrzu i w otoczeniu tropikalnej roślinności wygląda arcyciekawie
Pierwszym samochodem, który kiedykolwiek poruszał się po drogach Korei był prawdopodobnie Ford Model A króla Gojonga. Prawdopodobnie, gdyż do dziś wśród historyków toczy się na ten temat dyskusja. Sprowadzony został do Korei przez amerykańskiego Ministra Stanu Horacego Newtona Allena w roku 1903, ale zaledwie rok później zaginął w tajemniczych okolicznościach, co utrudnia udzielenie jednoznacznej odpowiedzi, jakiej faktycznie był marki. Ponieważ w owym czasie nikt w Korei nie potrafił prowadzić samochodów, zatrudniono japońskiego kierowcę.
Król Gojong, od roku 1897 cesarz Gwangmu
Nie miał on jednak zbyt wiele pracy, gdyż ostatni król Korei rzadko z pojazdu korzystał. Uważano, że hałaśliwy dźwięk silnika umniejsza godność monarchy oraz ma negatywny wpływ na jego feng shui. Z tego samego zresztą powodu zamknięto pierwszą, małą elektrownię na terenie Pałacu Deoksugung w Seulu. Król kazał ją zbudować z obawy o swoje życie. Kilka lat wcześniej grupa japońskich skrytobójców zamordowała w Pałacu Gyeongbokgung jego żonę, Królową Min, a jej ciało spalili. Ponieważ nie byli pewni, która ze znajdujących się w pomieszczeniu kobiet jest królową, zamordowali również kilka dam dworu.
Japońscy asasyni w pałacu Gyeongbokgung
Zrozpaczony Gojong przeniósł się do oddalonego o jakiś kilometr od swojej siedziby Pałacu Deoksugung. Była to najdłuższa podróż jego życia, gdyż pokonanie tego krótkiego odcinka drogi zajęło mu ponad rok czasu. Po opuszczeniu Gyeongbokgung król zmuszony był ukryć się przed Japończykami w rosyjskim poselstwie strzeżonym przez 100 żołnierzy i dopiero po roku dotarł do Deoksugung. Pałac wciąż był oświetlany pochodniami, a król w nocy ze strachu nie potrafił zmrużyć oka.
Pałac Deoksugung
Postanowił więc zelektryfikować swoją starą/nową siedzibę. Po uruchomieniu elektrowni okazało się jednak, że generuje ona sporo hałasu, który, jak obawiali się jego poddani, zakłóci harmonię miejsca i źle wpłynie na przyszłość państwa. Postanowiono więc powrócić do oświetlania pałacu światłem ognia. Tak czy owak, na kolejny królewski pojazd Korea musiała czekać aż 7 lat. W roku 1910 lub 1911 sprowadzono do Korei nową limuzynę, tym razem amerykańskiego Cadillaca, a 2 lata później dołączył do niego brytyjski Daimler. Król Gojong aka cesarz Gwangmu był już wtedy na przymusowej emeryturze, a z pojazdów, zapewne sporadycznie, korzystali osadzeni przez Japończyków w areszcie domowym na terenie kompleksu pałacowego Changdeokgung ostatni cesarz Korei Sunjong oraz jego małżonka cesarzowa Sunjeong-hyo.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Sunjong – nieco już dziś zapomniany drugi, ostatni cesarz Korei i zarazem ostatni monarcha kraju Królowa Min / cesarzowa Myeongseong (tytuł nadany pośmiertnie) – ostatnia królowa Korei Cesarskiego Daimlera można obejrzeć w National Palace Museum of Korea na terenie Pałacu Gyeongbokgung
Rok 1979, Akio Morita (1921-1999), słynny współzałożyciel koncernu Sony prezentuje pierwszy model walkmana. Kilka ciekawostek z życia jedynego Japończyka, który znalazł się (w grupie „konstruktorów i tytanów”) wraz z dwójką Polaków (Janem Pawłem II i Lechem Wałęsą) na liście 100 najważniejszych ludzi XX stulecia tygodnika „Time”. Urodził się jako pierwszy syn w rodzinie od piętnastu pokoleń zajmującej się produkcją tradycyjnego japońskiego wina, był więc przygotowywany na naturalnego spadkobiercę rodzinnej wytwórni sake.
Junmai Daiginjo sake z wytwórni Morita. Co
Rodzina Moritów była na tyle majętna, że w niezamożnej w owym czasie Japonii (lata 30. XX w.) mogła sobie pozwolić na własny kort tenisowy, kilka samochodów marki Ford i Buick oraz szofera i liczną służbę domową. Ojciec Akio, Kyuzaemon XIV, przygarnął również pod dach kilka biednych dzieci z rodzinnej wioski Moritów. Wywodząca się z rodziny samurajów matka, miłośniczka głosu słynnego „króla tenorów”, włoskiego śpiewaka Enrico Caruso, zawsze nosiła na sobie kimono, podczas gdy ojciec ubierał się zgodnie z nową, zachodnią modą.
Akio Morita w ramionach ojca, Kyuzaemona XIV, 1922 r.
W imionach każdego z trójki synów małżeństwa Moritów (Akio, Kazuaki i Masaaki) znajduje się sylaba „aki” (昭) – znak kanji znaczący tyle co „oświecony” lub „niezwykły”. Nie przez przypadek ten sam znak znajduje się w nazwie okresu historycznego przypadającego na panowanie cesarza Hirohito (1926-1989) – „Showa-jidai”, czyli „Era Oświeconego Pokoju.”
Akio Morita
Nazwisko Morita można przetłumaczyć jako „bogate pole ryżowe”. Po przejęciu od ojca wytwórni sake, Akio zgodnie z rodzinną tradycją zmieniłby imię na Kyuzaemon i nazywał się Kyuzaemon Morita XV. Pierwszy Kyuzaemon podjął się produkcji sake w roku 1665 w małej wiosce Kosugaya w prefekturze Aichi. Już od 10 roku życia Akio towarzyszył ojcu, Kyuzaemonowi XIV podczas zebrań zarządu, aby w ten sposób zapoznać się z przyszłymi obowiązkami. Każdej zimy w rodzinnej wytwórni odbywała się degustacja sake i młody Morita był zobowiązany brać w nich udział. „Pomimo tego, a być może właśnie z tego powodu, nigdy nie zasmakowałem w alkoholu”, napisał później w swojej autobiografii „Made in Japan”.
Akio Morita i Masaru Ibuka, drugi z założycieli Sony, 1961 r.
Ojciec zachęcał również syna do otwartego wyrażania swojego zdania, co do dziś nie leży w zwyczaju Japończyków. Uważał, że w ten sposób lepiej poradzi sobie z rolą właściciela firmy. Tradycji musiało stać się zadość i pomimo rezygnacji z prowadzenia firmy (po studiach w Osace w r. 1944 przeprowadził się do Tokio) Akio Morita został Kyuzaemonem XV, choć wyłącznie honorowo, gdyż imienia nigdy oficjalnie nie zmienił, a pod jego nieobecność firmą zarządzał młodszy brat Kazuaki Morita. Akio często podpisywał się inicjałami AKM (Akio Kyuzaemon Morita) i samochodem z taką też rejestracją, oczywiście z liczbą 15, poruszał po amerykańskich drogach. Przed kilkoma tygodniami minęła 25 rocznica śmierci współzałożyciela Sony.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Tablica rejestracyjna z amerykańskiego samochodu Mority
Jedna z najciekawszych, a zarazem najdłuższych wymian ukłonów, jakie miałem okazję zobaczyć (materiał filmowy na X). Cesarz Hirohito w roku 1966 przyjechał na tereny dotknięte powodzią. Rozmówca cesarza, jako ten, o niższej pozycji społecznej pochyla ciało znacznie głębiej, gdyż ukłon, to coś znacznie więcej niż zwykłe okazanie szacunku, w co głęboko wierzą Japończycy i Koreańczycy. Słowo „szacunek”, w Japonii i Korei często sugeruje pozytywną intencjonalność, prospołeczność i uprzejmość, a przecież ukłon to także gra (np.. ustalenie rangi rozmówców, unikanie konfliktów itd..), wyuczona, automatyczne reakcja, ukrywające się za nim emocje, które mają spory wpływ na nasze codzienne zachowania (tak głęboki ukłon rozmówcy Hirohito, z zatrzymaniem go w najniższym punkcie wskazuje zapewne na kombinację kilku emocji, w tym trwogi i nabożnej czci), a nierzadko nawet celowa manipulacja, gdy ktoś okazuje fałszywą uprzejmość celem osiągnięcia jakiejś korzyści kosztem drugiego człowieka. Ukłon często odczytujemy w kombinacji z innymi gestami i ruchami ciała, np.. spojrzeniem. Hirohito nie spuszcza wzroku z rozmówcy, podczas gdy ten raczej unika kontaktu wzrokowego. Oczywiście, choć w mniejszym stopniu, uścisk dłoni też potrafi być grą – sposób i kolejność podania ręki w grupie, siła uścisku, spojrzenie, mimika twarzy, czy nawet celowe pominięcie kogoś dostarczają nam wiele informacji.
Premier Abe i prezydent Trump. Spotkanie przebiegało w przyjaznej atmosferze. Premier Abe i prezydent Xi nie szczególnie za sobą przepadali
Dlaczego w ogóle się kłaniamy? Generalnie odpowiadają za to czynniki biologiczne i kulturowe. Pomniejszenie rozmiarów ciała często, w zależności od kontekstu, postrzegane jest, jako podporządkowanie się i nieagresja. W świecie zwierząt osobniki słabsze i zajmujące niższą pozycję w grupie często, aby uniknąć konfrontacji z osobnikiem silniejszym, odwracają wzrok, pomniejszają swoje ciała, ale także odsłaniają miejsca wrażliwe na zranienie, np. brzuch, w którym ukryte są narządy wewnętrzne, lub szyję, z przebiegającą przez nią tętnicą, która zaopatruje mózg w tlen i krew.
Głęboki ukłon również odkrywa takie miejsce – czubek i tył głowy. W konfrontacji równych sobie ktoś albo pierwszy będzie musiał się podporządkować, zignorować adwersarza i odwrócić wzrok lub głowę lub też dojdzie do eskalacji konfliktu (materiał filmowy na X).
Spotkanie Obama – Akihito. Pozycja amerykańskiego prezydenta wystawia go na niebezpieczeństwo, na szczęście jednak w XXI wieku nikt w Japonii nie ścina już głowy adwersarzom Cesarz wita się z podwładnymi
Co ciekawe, chwilkę wcześniej, zaraz po opuszczeniu cesarskiej limuzyny, Hirohito przywitał się z poddanymi zdejmując kapelusz (📷☝️). Japończycy zaczęli nosić krótkie, zachodnie fryzury po roku 1871, i wtedy też, zgodnie z zachodnią modą, popularne stały się kapelusze. Podobnie jak ówczesna odzież w stylu zachodnim, kapelusze również stały się symbolem elitarności. Cesarz Hirohito wielokrotnie spotykał się z zachodnimi dygnitarzami, być może wtedy właśnie wyrobił sobie nawyk ściągania kapelusza przy przywitaniu.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze).
1921, Paryż. Europejska podróż 20-letniego księcia Hirohito, późniejszego cesarza Japonii
Materiał filmowy można obejrzeć na moim koncie na X.
Jedna z najciekawszych, a zarazem najdłuższych wymian ukłonów, jakie miałem okazję zobaczyć. Cesarz Hirohito w roku 1966 przyjechał na tereny dotknięte powodzią. Rozmówca cesarza, jako ten, o niższej pozycji społecznej pochyla się znacznie niżej, gdyż ukłon, to coś znacznie 1/12 pic.twitter.com/WJBjgjycup
— Dalekowschodnie Refleksje (@dal_ref) March 5, 2024
Uczestniczki krajowego konkursu piękności w Kambodży mają możliwość zaprezentować się w kostiumach inspirowanych narodowymi strojami, mitami, kolorami, starożytnymi rzeźbami tradycyjną biżuterią kambodżańską, a efekt ich pracy jest niezwykły. Kambodża znana jest w świecie głównie z długiej wojny domowej i następującego po niej brutalnego reżimu Czerwonych Khmerów, który pod przywództwem ultra-maoistowskiego dyktatora Pol Pola rządził tym krajem w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku. W ciągu zaledwie czterech lat rządów bandy Pol Pota zginęło 10-25% mieszkańców kraju. Khmerowie w dalszym ciągu liżą rany po szkodach wyrządzonych im przez Czerwonych Khmerów, ale ich bogata, inspirowana buddyzmem, hinduizmem i rdzennymi wierzeniami animistycznymi z widocznymi wpływami kultury tajskiej, wietnamskiej, jawajskiej i chińskiej kultura warta jest poznania.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Miss Universe Cambodia 2021Sotima John, Miss Universe Cambodia 2023 Klasyczny taniec khmerski Starożytna płaskorzeźba w kompleksie świątynnym Angkor Wat w Kambodży
Sprzedawca suszonych ryb i glonów na seulskim bazarze nakłada mi do woreczka suszone sardele (anchois) (📷☝️). Myeolchi, gdyż pod taką nazwą znane są w Korei, od wieków odgrywa znaczącą rolę w tradycji kulinarnej Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Te małe srebrzyste rybki o słonym smaku wg Azjatów cenione są za zdolność nadawania wytrawnym potrawom wyrazistego smaku.
🇰🇷 Stragan z suszonymi owocami morza
W Malezji, Indonezji, Singapurze i na Filipinach smażone są na głębokim tłuszczu i spożywane w formie przekąski. Suszone nie mają silnego zapachu, ale wrzucone do gotowanej wody zaczynają wydzielać intensywną i dla wielu nie-Azjatów nieprzyjemną woń, która może kojarzyć się z zapachem amoniaku. Odpowiedzialna za to jest trimetyloamina powstająca w wyniku rozkładu białek i innych substancji organicznych znajdujących się w rybach. Proces suszenia i peklowania sardeli może zwiększyć stężenie tego związku, prowadząc podczas gotowania do jeszcze silniejszego zapachu.
Malezyjska potrawa nasi lemak z anchois Filipińskie dilis
W ankiecie Harrisa z 2016 roku anchois zostały wybrane najmniej lubianym dodatkiem do pizzy w Ameryce. Dwa lata wcześniej zajęła pierwsze miejsce w ankiecie dotyczącej najbardziej znienawidzonej żywności w Wielkiej Brytanii. Wg antropologów jedzenia anchois przybyły do Ameryki na przełomie XIX i XX wieku wraz z imigrantami z południa Włoch. Amerykanie nazywali ich „garlic eaters” – czosnkojadami – (tej samej oblegi używali Japończycy wobec Koreańczyków) i aż do końca I wojny światowej stawiali weto „cuchnącej i nieskomplikowanej” włoskiej kuchni. W tamtym czasie potrawy niemieckie dominowały w amerykańskich restauracjach. W latach 40. XX wieku sieć popularnych i niedrogich włoskich restauracji w Nowym Jorku pomogła przebić się kuchni włoskiej do kulinarnego mainstreamu, ale niechęć do anchois pozostała do dziś.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Koreańskie myeolchi bokkeum Kiedy moja żona wrzuca garść anchois do wrzącej wody zaszywam się w pokoju po przeciwnej stronie mieszkania, ale Jessie za nimi przepada
Wiele osób z Azji Wschodniej odbiera zapach ciała Europejczyków czy Afrykanów jako intensywny i nieprzyjemny, podczas gdy ich własny jest zwykle neutralny. Nie wynika to z różnic w higienie czy diecie, lecz z genetycznej wariacji w genie ABCC11, która niemal całkowicie wyłącza mechanizm odpowiedzialny za charakterystyczny zapach potu w populacjach wschodnioazjatyckich.
Dlaczego ciała Koreańczyków, Chińczyków i Japończyków nie wydzielają zapachów?Oczywiście, że wydzielają, ale zapachy te nie zawsze są wystarczająco silne dla ludzkiego zmysłu węchu.
Dlaczego Azjaci czasem narzekają na zapach Europejczyków
(i dlaczego skóra Azjatów bywa odbierana jako „bardziej neutralna”)
Każdy skrawek naszego ciała pokryty jest mikroorganizmami. W wilgotnym środowisku rozwijają się one szczególnie chętnie, dlatego upodobały sobie między innymi pachy — miejsca, w których na każdym centymetrze kwadratowym skóry żyją miliony bakterii.
Człowiek posiada dwa rodzaje gruczołów potowych: ekrynowe oraz apokrynowe. Różnią się one lokalizacją, funkcją oraz składem chemicznym wydzieliny. Te drugie, nazywane gruczołami zapachowymi, zlokalizowane są głównie pod pachami i w okolicach intymnych. Same w sobie nie produkują intensywnego zapachu — problem pojawia się dopiero wtedy, gdy ich wydzielina wejdzie w kontakt z bakteriami bytującymi na powierzchni skóry.
Bakterie te żywią się białkami i tłuszczami zawartymi w pocie apokrynowym, przekształcając bezwonne związki chemiczne w nowe substancje zapachowe, które mogą być odbierane jako nieprzyjemne. To właśnie dlatego zapach potu nie jest bezpośrednim „produktem” ciała, lecz efektem współpracy biologii z mikrobiologią.
Geny, które czuć
Zapach ciała ma silne podłoże genetyczne. Badania wskazują, że gen ABCC11 odgrywa kluczową rolę w funkcjonowaniu gruczołów apokrynowych, a tym samym — w intensywności zapachu skóry. Niefunkcjonalny wariant tego genu dominuje w populacjach Azji Wschodniej: występuje u około 80–95% Azjatów, a w przypadku Koreańczyków nawet u ponad 99%.
W praktyce oznacza to mniejszą aktywność gruczołów zapachowych i słabszą produkcję związków, które bakterie mogłyby przekształcać w intensywny zapach. W populacjach europejskich i afrykańskich wariant ten jest znacznie rzadszy.
Co ciekawe, gen ABCC11 wpływa również na rodzaj woskowiny usznej. U większości Azjatów jest ona sucha, podczas gdy u większości Europejczyków — wilgotna. To jeden z tych rzadkich przypadków, gdy genetykę da się niemal zobaczyć gołym okiem.
Prawdopodobnie jest to efekt adaptacji przodków Azjatów Wschodnich do chłodniejszego klimatu północno-wschodniej Azji, gdzie intensywna potliwość i zapach nie były biologicznie konieczne.
Mit „bezzapachowych Azjatów”
Czasem można usłyszeć, że Azjaci „nie mają zapachu”. To oczywiście nieprawda — każdy pies potwierdzi, że każdy człowiek pachnie. 🙂 Intensywność zapachu skóry zależy bowiem nie tylko od genów, ale również od diety, wieku, higieny, stanu zdrowia, niedoborów żywieniowych oraz przyjmowanych leków.
W Korei Południowej nieprzyjemny zapach ciała często zdradza osoby palące papierosy i nadużywające alkoholu, a także tych, którzy spożywają bardzo duże ilości fermentowanej żywności, zwłaszcza kimchi. W praktyce więc „neutralny zapach” nie jest stanem domyślnym, lecz statystycznym uśrednieniem.
Kulturowe nieporozumienie
Problem zaczyna się wtedy, gdy różnice biologiczne są interpretowane moralnie. Wielu Azjatów, nieświadomych genetycznych uwarunkowań własnej populacji, skłonnych jest uznawać zapach Europejczyków za efekt złej higieny lub niewłaściwej diety. Tymczasem bardzo często jest to po prostu naturalna zmienność biologiczna, a nie zaniedbanie.
Ramka: Dlaczego zapach = zagrożenie dla mózgu?
Ludzki mózg reaguje na zapachy inaczej niż na bodźce wzrokowe czy dźwiękowe. Informacje węchowe trafiają bezpośrednio do układu limbicznego — struktur odpowiedzialnych za emocje, pamięć i reakcje obronne — z pominięciem racjonalnej „kontroli” kory nowej.
Z ewolucyjnego punktu widzenia intensywny, obcy zapach mógł oznaczać chorobę, rozkład, zakażenie a nawet obecność nieznanego osobnika spoza grupy. Dlatego mózg bardzo łatwo interpretuje nieznany zapach jako potencjalne zagrożenie, zanim jeszcze pojawi się świadoma refleksja. W tym sensie reakcja „to pachnie źle” często nie jest oceną estetyczną, lecz automatycznym sygnałem alarmowym, zakodowanym głęboko w naszej biologii.
Różnice zapachowe między populacjami nie są ani dowodem wyższości, ani zaniedbania. Są efektem ewolucji, klimatu, genów i kultury, a mózg — jak zwykle — robi z nich opowieść o bezpieczeństwie i zagrożeniu. Reszta to już interpretacja.
Źródła i inspiracje:
A Functional ABCC11 Allele Is Essential in the Biochemical Formation of Human Axillary Odor, Science Direct
Body odour disgust sensitivity is associated with xenophobia: evidence from nine countries across five continents, The Royal Society Publishing
W uznawanym za arcydzieło filmie „Ojciec chrzestny” Francisa Forda Coppoli powtarzającym się motywem jest użycie pomarańczy jako symbolu zbliżającego się niebezpieczeństwa lub tragedii. Owoce te pojawiają się często w scenach zapowiadających dramatyczne wydarzenie, takich jak śmierć lub zagrożenie. Vito Corleone (Marlon Brando) zostaje postrzelony po tym, jak kupuje na targowisku pomarańcze. Gdy upada na ziemię, cytrusy rozsypują się po całej ulicy (📷).
Zanim odcięta głowa konia pojawi się w łóżku Jacka Woltza, na stole, przy którym je z Tomem Hagenem, widać pomarańcze (📷). Tuż przed śmiercią pod koniec „Ojca chrzestnego”, Vito obiera pomarańczę i robi miny ze skórką w ustach, aby zabawić wnuka. W każdym przypadku pomarańcze zwiastują tragedię, które wkrótce spotykają bohaterów. Harlen Lebo, autor książki o powstawaniu „Ojca chrzestnego” twierdzi jednak, że widzowie niesłusznie doszukują się w tych scenach głębszej symboliki, gdyż owoce te miały wyłącznie stanowić pewien jasny element, kontrast do ponurej fabuły filmu.
Zaledwie jednak rok po „Ojcu chrzestnym” w r. 1973 na ekrany kin wszedł ostatni (nie licząc niedokończonego „Gra śmierci”) film z Brucem Lee w roli głównej – „Wejście Smoka”. Niejako w hołdzie dziełu Coppoli autorzy filmu dodali dwie sceny z pomarańczami i obie zwiastują porażkę i śmierć dwójki postaci. W początkowej sekwencji napisów widzimy czarnoskórego karatekę Williamsa (Jim Kelly) spacerującego po targowisku z cytrusami. Williams zostanie później do nieprzytomności pobity przez organizatora turnieju karate Hana (Shih Kien), a następnie zabity na jego rozkaz.
Parsons silnym kopnięciem wytrąca z rąk mężczyzny koszyk z pomarańczami… …a dzień później obrywa od Williamsa
Pomiędzy tymi dwoma scenami na dżonce w drodze na wyspę Hana nowozelandzki karateka Parsons (Peter Archer) potężnym kopniakiem rozrzuca po pokładzie pomarańcze trzymane w rękach przez młodego mężczyznę. W swojej pierwszej i jedynej walce w turnieju zostanie rozbity przez Williamsa. Fani Bruce’a szybko właśnie w pomarańczach i kolorze pomarańczowym zaczęli doszukiwać się zapowiedzi śmierci (Lee już wtedy nie żył) słynnego hongkońskiego aktora, tym bardziej, że krótko przed pierwszym klapsem, Lee oraz hongkoński producent Raymond Chow założyli firmę producencką Concord Production Inc., a na logo firmy wybrali okrągły jak pomarańcze diagram taijitu w kolorach jasno- i ciemno pomarańczowym.
Logo firmy Concord Production
Z tego też powodu różne odcienie pomarańczu, czerwieni i żółci często pojawiają się w filmie. Przesądni Chińczycy zaczęli więc doszukiwać się innych symboli wskazujących na zbliżającą się śmierć aktora. Kiedy po raz pierwszy widzimy jego filmową siostrę Su Lin (Angela Mao) w konfrontacji z członkami osobistej ochrony Hana, na ścianie jednego z budynków pojawia się reklama firmy budowlanej oraz napis 26 B. Scena z Angelą Mao kręcona była pod koniec stycznia 1973 roku, a miesiąc później 26 lat skończyła tajwańska aktorka Betty Ting Pei, u której w domu w Hong Kongu w tajemniczych okolicznościach Bruce Lee zmarł zaledwie pół roku później. No i nie zapomnijmy o czterech chińskich gruszkach w scenie z brytyjskim agentem specjalnym. W języku chińskim cyfrę „cztery” wymawia się podobnie jak słowo śmierć i jest postrzegana jako pechowa.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Roper ze swoją asystentką na polu golfowym. W tle mężczyzna w swetrze w kolorze pomarańczowym. Su Lin i napis 26 BCztery chińskie gruszki w półmisku na stoliku
Materiał filmowy można obejrzeć na moim koncie na X.
W uznawanym za arcydzieło filmie "Ojciec chrzestny" Francisa Forda Coppoli powtarzającym się motywem jest użycie pomarańczy jako symbolu zbliżającego się niebezpieczeństwa lub tragedii. Owoce te pojawiają się często w scenach zapowiadających dramatyczne wydarzenie, takich 1/x pic.twitter.com/QILnsFJ1kU
Średnia prędkość tramwajów w Hong Kongu wynosi zaledwie 20 km/h, pomimo tego każdego dnia ok. 140 tysięcy pasażerów wybiera tę formę transportu publicznego. „Ding-ding”, jak pieszczotliwie nazywają Hongkończycy swój tramwaj, jest jednym z symboli tej byłej brytyjskiej kolonii, dlatego każda propozycja usunięcia go z ulic miasta spotyka się z ich sprzeciwem. Jest powolny, nikt temu nie przeczy, ale jest też preferowany przez osoby pragnące podjechać niedaleko, jeden lub dwa przystanki, turystów oraz, właśnie z tej przyczyny, reklamodawców. Jest też bardziej przyjazny dla środowiska naturalnego.
Queensway, 1920 r.
Anglicy zatwierdzili budowę pierwszej, jednotorowej linii tramwajowej w HK w 1901 roku, a 3 lata później na trasę wyruszyła pierwsza bimba (tramwaj w gwarze poznańskiej). Pierwszą osobą, która dostąpiła zaszczytu pociągnięcia za dźwignię była kobieta – żona dyrektora Zakładu Robót Publicznych. Wszystkie tramwaje pierwszej generacji były jednopokładowe, z czego 10 zaprojektowano dla pasażerów pierwszej klasy, a pozostałe dla klasy trzeciej.
Tramwaj piętrowy, 1925 rHK, 1938 r.
Dla mieszkańców miasta przyzwyczajonych do riksz tramwaj był ogromnym skokiem cywilizacyjnym (pomimo tego, że Peak Tram, kolejka prowadząca na szczyt Wzgórza Wiktorii ruszyła już w roku 1888) i tłumy ciekawskich gromadziły się wzdłuż pierwszej trasy przejazdu. Pojazdy pozbawione były drzwi, ludzie, pomimo zakazu, wskakiwali więc w trakcie jazdy do środka. Kulisi przewożący swoimi rikszami pasażerów próbowali ułatwić sobie życie doczepiając się do pojazdów. Minęło też trochę czasu, zanim ludzie zorientowali się, że tramwaj nie może omijać pozostawianych na torach riksz i tobołków.
Japońscy żołnierze w HK. Rok 1942
Miasto rozwijało się dynamicznie, przybywało mieszkańców, w roku 1912 wprowadzono więc pierwszy tramwaj piętrowy typu open-top z siedzeniami ogrodowymi. Pierwsza klasa zajmowała górny pokład i jedną trzecią pokładu głównego, reszta obsługiwała podróżujących klasą trzecią. Pasażerowie narzekali jednak na niewygodę w dni deszczowe i w roku 1928 pojawiły się tramwaje z całkowicie zamkniętym górnym pokładem. Pod koniec 1941 roku Japończycy przegonili z HK Brytyjczyków i na ponad trzy lata komunikacja miejska niemalże ustała. Od Causeway Bay do Western Market kursowało zaledwie 12 ze 109 pojazdów. Po wojnie, jeszcze w 1945 roku, do służby wróciło 40 tramwajów. W sierpniu 1949 roku system jednotorowy został zastąpiony systemem dwutorowym. Paniom zezwolono na prowadzenie tramwajów dopiero w roku 1971.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)
Najlepsi zawodnicy sumo (sumotori lub rikishi) wyróżniają się wyjątkową siłą, zwinnością, techniką i sprawnością fizyczną, ale także wysoką masą ciała. Aby to osiągnąć, przestrzegają specjalnej diety i reżimu treningowego. Jedzą wysokokaloryczne potrawy, które pozwalają im przybierać na wadze. Przeciętna dorosła osoba spożywa, w zależności od wykonywanej pracy i poziomu aktywności fizycznej, ok. 2000-3000 kcal w ciągu dnia. Rikishi potrafią pochłonąć tyle w trakcie jednego posiłku, a w ciągu całego dnia nawet ponad 10,000 kcal. Zazwyczaj spożywają dwa lub trzy posiłki dziennie, pierwszy dopiero po porannym treningu, który jest tak intensywny i wyczerpujący, że można go odbyć jedynie na czczo. Podczas takiego treningu sumita traci nierzadko ponad 5 kg wagi. Popularnym daniem wśród nich jest gulasz chankonabe, Nie jest przygotowywany wg jakiegoś sztywnego przepisu, ale zazwyczaj zawiera spore ilości mięs, tofu i warzyw.
Musashimaru
Zapaśnicy sumo jedzą sporo. Urodzony w Amerykańskim Samoa legendarny rikishi Musashimaru (waga ok. 235 kg), który w swojej kilkunastoletniej karierze wygrał ponad 700 walk, zjadał posiłki zawierające ponad 2 kg wołowiny. Takamisugi (waga 150 kg), były zapaśnik, a obecnie trener, zjadł któregoś razu 65 miseczek chankonabe zawierających ponad 10 kg wołowiny. Waga sumotori różni się w zależności od dywizji, w której się znajdują, a także budowy ciała i sezonowych wahań. W najwyższej dywizji sumo (łącznie jest ich sześć) zwanej makuuchi, średnia waga zapaśników wynosi ok. 145-165 kg (najciężsi ważą ponad 200 kg). W niższych dywizjach obowiązują limity wagi i zapaśnicy są zazwyczaj lżejsi. Pomimo jednak bardzo niesprzyjającego współczynnika BMI (stosunek wagi do wzrostu) rikishi nie cierpią na choroby związane z otyłością (przynajmniej do czasu przejścia na sportową emeryturę, kiedy to porzucają treningi, ale trzymają się dawnych zwyczajów dietetycznych).
Zwykle osoby z otyłością przechowują część dodatkowego tłuszczu głęboko w jamie brzusznej, gdzie otacza on trzustkę, wątrobę i inne ważne narządy. To tzw. trzewna tkanka tłuszczowa. Spełnia ona ważną rolę w naszym organizmie, ale jej nadmiar może prowadzić do problemów zdrowotnych, takich jak wysokie ciśnienie krwi, cukrzyca typu 2 i zawały serca. Jednak zapaśnicy sumo zwykle nie cierpią na te choroby. Tomografia komputerowa ujawnia, że rikishi nie mają w ogóle dużej ilości tłuszczu trzewnego, dlatego japońscy naukowcy uważają, że są zdrowi. Zamiast tego sumici przechowują większość tłuszczu tuż pod skórą, co chroni ich narządy przed brutalnymi uderzeniami w trakcie treningów (kilkadziesiąt krótkich sparingów w trakcie jednego treningu) oraz zawodów.
Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)