Japonia

Niezwykłe przygody przyszłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego w czasie wojny na Pacyfiku

Dallas, składnica książek z okna której Lee Harvey Oswald dwukrotnie celnie strzelił do prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego

To właśnie z jedynego widocznego na fotografii okna na przedostatnim, piątym piętrze składnicy podręczników (☝️) w Dallas 22 listopada 1963 roku Lee Harvey Oswald zastrzelił prezydenta Johna F. Kennedy’ego (JFK). Kule trafiły prezydenta w szyję i głowę. Śmierć JFK z rąk Oswalda jest najbardziej znanym epizodem z życia 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych, choć równe 20 lat wcześniej dwukrotnie wywinął się on śmierci biorąc udział w walkach z Japończykami. Jesienią 1941 roku Kennedy wstąpił do Rezerw Marynarki Wojennej USA i rozpoczął służbę w stopniu chorążego.

JFK, ok. 1944 r.

Pomimo dyskwalifikujących go do czynnej służby wojskowej problemów zdrowotnych, z pomocą ojca został awansowany do stopnia młodszego porucznika i w kwietniu 1943 roku został przydzielony do dowodzenia małą jednostką patrolową PT-109 na Pacyfiku w okolicach Wysp Salomona z zadaniem atakowania japońskich linii zaopatrzenia. W nocy z 1 na 2 sierpnia, w ramach wsparcia kampanii na Nowej Georgii PT-109 Kennedy’ego i czternaście innych kutrów torpedowych otrzymało rozkaz zablokowania lub odparcia czterech japońskich niszczycieli przewożących żywność, zaopatrzenie i 900 japońskich żołnierzy do garnizonu Vila na południowy kraniec wyspy Kolombangara w archipelagu Wysp Salomona.

JFK w kutrze patrolowym PT-109

Z 24 torped wystrzelonych przez osiem amerykańskich PT żadna nie wyrządziła szkody Japończykom. W pewnym momencie w ciemnościach nocy Kennedy zauważył niewyraźną sylwetkę okrętu zbliżającego się do jego kutra. Początkowo sądził, że ma przed sobą jeden z amerykańskich PT, wkrótce jednak zdał sobie sprawę, że był to japoński niszczyciel Amagiri. Zanim Kennedy zdążył zareagować, potężny okręt staranował jego PT-109 przecinając go w pół.

Niszczyciel „Amagiri”

Zginęło dwóch członków załogi JFK, a pozostała przy życiu jedenastka wpław dopłynęła do oddalonej o 5,6 km od miejsca kolizji malutkiej wysepki Plum Pudding, dziś zwanej również wyspą Kennedy’ego, która nie oferowała jednak ani świeżej wody, ani jedzenia. W czasach studenckich doskonały pływak, ale w trakcie kolizji z Amagiri zraniony w plecy Kennedy zdołał doholować do wysepki ciężko poparzonego członka załogi.

Wyspa Kennedy’ego

Jeszcze tej samej nocy JFK wypłynął wpław w morze z nadzieją napotkania amerykańskich kutrów, jednakże porwany przez silny prąd morski stracił nadzieję na uratowanie siebie i swojej załogi. Jakież było jego zdziwienie, gdy kilka godzin później, nad ranem, ten sam prąd zepchnął go wprost na wysepkę, na której przed Japończykami ukrywała się dziesiątka jego towarzyszy. Już po raz drugi w ciągu zaledwie doby Kennedy wykręcił się śmierci. Przez kilka kolejnych dni wycieńczeni ze zmęczenia, głodu i pragnienia Kennedy i jego towarzysze przepływali z wysepki na wysepkę, aż w końcu zostali uratowani przez dwójkę przyjaznych tubylców z wyspy Nauru, którzy dostarczyli im pożywienia oraz poinformowali o rozbitkach Aliantów. Po sześciodniowej robinsonadzie marynarze zostali uratowani. W roku 1952 przygodę Kennedy’ego na Oceanie Spokojnym opisał magazyn Time i w ten sposób dowiedział się o nim niczego nieświadomy Kohei Hanami – były japoński dowódca Amagiri. W wysłanym do przyszłego prezydenta liście m.in.. życzył mu powodzenia w wyborach do Senatu.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

„To ja uratowałem JFK.” Eroni Kumana, jeden z dwóch wyspiarzy, którzy uratowali JFK dożył sędziwego wieku 93 lat.
Dwa dni po zamachu na prezydenta Kennedy’ego od kuli wystrzelonej z pistoletu przez właściciela klubu nocnego Jacka Ruby’ego zginął również Oswald
JFK (stoi po prawej) ze swoją drużyną na pokładzie PT-109
Japonia

Gejsze ze stereoskopem

Japonia, ok. 1905 r.

To tajemnicze urządzenie, które gejsza przykłada do twarzy to stereoskop, przyrząd optyczny służący do przeglądania stereoskopowych fotografii. Oglądane przez stereoskop zdjęcia sprawiały wrażenie głębi i trójwymiarowości. Zyskały na popularności po tym, gdy królowa Wiktoria zachwyciła się nimi na zorganizowanej w Londynie Wielkiej Wystawie w roku 1851. Stereoskop nie był oczywiście w technologii VR, ale wygląd urządzenia nie różnił się aż tak bardzo od współczesnych gogli VR. Dwa lata po wystawie światowej cztery okręty amerykańskiej marynarki wojennej wpłynęły do Zatoki Tokijskiej, a dowodzący nimi komodor Matthew Perry wystosował „prośbę” do rządu Japonii o zakończenie trwającej nieprzerwanie od lat 30. XVII wieku polityki izolacjonizmu i otworzenie się na handel z Zachodem i wkrótce na Wyspach Japońskich pojawili się zachodni fotograficy, a wraz z nimi pierwsze stereoskopy. Pierwszy jednak aparat fotograficzny – dagerotyp – przywieźli do Japonii Holendrzy w roku 1848.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Daszek miejskich domów machiya służył do spotkań, rozmów, a czasami także oglądania fotografii
Nowa, prostsza, a co najważniejsze znacznie tańsza wersja stereoskopu weszła na rynek w roku 1861
Japonia

Nieszczęsne życie Japońskich kurtyzan

Japońska kurtyzana

Japończycy często idealizują legalną prostytucję okresu Edo (1603-1868). Pozytywne opinie na temat oficjalnych dzielnic czerwonych latarni (yukaku), zwłaszcza słynnej Yoshiwary w Edo (dzisiejsze Tokio), można znaleźć również w zachodniej literaturze. Rozwój malarstwa, literatury, mody i muzyki w yukaku miał pozytywny wpływ na sztukę w Japonii, ale odbyło się to kosztem ludzkiej godności, zdrowia i życia.

Ze strony nowojorskiego Metropolitarnego Muzeum Sztuki (Metropolitan Museum of Art)

Życie kurtyzan (Oiran) nie było różami usłane. W tamtym okresie kobiety wszystkich klas były wykorzystywane i traktowane z niewielkim szacunkiem, ale pogodzone ze swoim losem nie często się skarżyły. Zachowały się jednak relacje niektórych kurtyzan, które pozwoliły sobie na chwilę szczerości.
„Ze wszystkich nieszczęść świata nie ma nic bardziej złego niż los kurtyzany. W oczach ludzi wydaje się beztroska, ale pod spodem czai się bolesna rzeczywistość. Przez lata, od ceremonii inicjacji po dzień dzisiejszy, moje wydatki tylko rosną i z trudem wiążę koniec z końcem. Hojni mężczyźni, którzy dają mi pieniądze, są rzadkością, a oszustów jest wielu. Muszę dawać prezenty i napiwki coraz większej liczbie pracowników dzielnicy, powiększając w ten sposób dług oraz pogłębiając cierpienie. (…) Mojej kamuro (młodziutkie pomocnice kurtyzan) udało się mnie przekonać do oddania jej nowego kimona, które dopiero co zaczęłam sama nosić. Rozstanie z nim było bardzo bolesne, ale nie mogę pozwolić na to, by nosiła zimową odzież latem. (…) Moje finansowe troski nie mają końca. (…) W obecności gości nie wolno nam jeść, wygodnie usiąść, śpiewać podczas grania na shamisenie (instrument muzyczny), nie możemy też zbyt często korzystać z toalety.”

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Kurtyzana z dwójką kamuro
Japonia

Aresztowanie Paula McCartneya w Japonii

16 stycznia 1980 roku na tokijskim lotnisku Narita aresztowany został Paul McCartney. Celnicy w jego bagażu znaleźli 219 gramów marihuany. Tego dnia były Beatles przybył do Japonii celem odbycia trasy koncertowej z założonym przez niego i jego żonę Lindę 9 lat wcześniej pop-rockowym zespołem Wings. Odkrycie w jego walizce torebki z narkotykami pokrzyżowało te plany. „Kiedy facet wyciągnął to z walizki, wyglądał na bardziej zawstydzonego niż ja. Myślę, że chciał po prostu odłożyć to z powrotem i zapomnieć o całej sprawie.” – wspominał później McCartney.

Muzyk za swój czyn został potraktowany jak pospolity przemytnik i groziło mu 7 lat więzienia w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze. „Nie próbowałem tego ukrywać. Właśnie wróciłem z Ameryki i nadal miałem takie amerykańskie podejście, że marihuana nie jest taka zła. Nie zdawałem sobie sprawy, jak rygorystyczne jest japońskie prawo.” Urzędnik celny nakazał zatrzymanie McCartneya i skontaktował się przez radio z Biurem Kontroli Narkotyków. „To wszystko pomyłka” – zaprotestował McCartney, gdy agenci Biura zakuwali go w kajdanki. Został zabrany na przesłuchanie. W ciągu kilkunastu godzin trasa koncertowa Wings została odwołana (do tego czasu sprzedano łącznie 100 tys. wejściówek), McCartney został zamknięty w celi o wymiarach 4 na 8 w tokijskim więzieniu Kosuge (F), a piosenki Wings zostały zakazane w japońskich stacjach radiowych i telewizyjnych. Po tym, jak brytyjski konsul poinformował go, że może spędzić kilka następnych lat życia w japońskim więzieniu były Beatles nie na żarty się przeraził. „Moja pierwsza noc była najgorsza. Nie mogłem spać. Bałem się, że nie zobaczę rodziny przez lata”. Wynajęci przez muzyka prawnicy nie mieli dla niego lepszych wiadomości.


To nie był jego pierwszy konflikt z prawem. W 1972 roku zapłacił grzywnę w wysokości $2000 za przemyt marihuany do Szwecji. W tym samym roku został ukarany grzywną za posiadanie tego narkotyku w Szkocji, a rok później ponownie został ukarany grzywną za uprawę konopi indyjskich na swojej farmie w szkockich górach. Plotka głosi, że przed trasą po Japonii McCartney miał podpisać oświadczenie stwierdzające, że nie używa już narkotyków, co było warunkiem otrzymania wizy, kiedy więc w jego bagażu znaleziono trawkę, władze japońskie uznały, że należy muzyka ukarać. Za kratkami, więzień nr 22, jak nazywano McCartneya, z życzliwością traktował strażników i współwięźniów. Odmówiono jednak jego prośbie o dostarczenie mu gitary i przyborów do pisania, czas więc spędzał na ćwiczeniach i rozmowach z innymi więźniami. Pobyt w więzieniu, z wyjątkiem przesłuchań, wspomina pozytywnie. Japońscy śledczy wypytywali o najdrobniejsze szczegóły z jego życia, nawet te z okresu dzieciństwa.

Po sześciu dniach starań Linda w końcu uzyskała zgodę na widzenie z mężem. Przyniosła mu kanapki z serem, ubranie na zmianę oraz kilka książek. Trzy dni później japońskie władze uznały, że słynny muzyk wystarczająco już wycierpiał, wycofano zarzuty, ale postanowiono deportować go z Japonii. Przewieziony na lotnisko Narita w ramach przeprosin dla japońskich fanów zaśpiewał krótką piosenkę. „To było bardzo, bardzo przerażające przez pierwsze trzy dni. Chyba w ogóle mało spałem. A kiedy spałem, miałem bardzo złe sny.” wspominał po latach. W tamtym okresie McCatney był już zmęczony projektem pod nazwą Wings i dziś sugeruje, że być może podświadomie chciał wejść w konflikt z japońskim prawem, aby znaleźć pretekst żeby się z niego wycofać. Zespół faktycznie wkrótce przestał istnieć. Do Japonii muzyk powrócił dopiero 10 lat później.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Paul McCartney w Tokio, rok 1990.
Japonia · Korea Południowa

Historia kwitnących wiśni w Japonii i Korei

Kwitnące wiśnie w Seulu zwiastują nadejście wiosny. Kojarzą się głównie z Japonią, ale praktyka oglądania kwiatów wiśni dotarła również do Korei. Zyskała na popularności dopiero ostatnimi laty wraz z sadzeniem w Seulu japońskiej odmiany wiśni Somei-Yoshino o charakterystycznych, niemalże białych płatkach, w języku koreańskim zwanej wiśnią królewską (wangbeoj namu, 왕벚나무), oraz powszechnym dostępem do aparatów fotograficznych. Japończycy i Koreańczycy zdają się nieco odmiennie odbierać doświadczenie oglądania kwiatów wiśni (🇯🇵 hanami).

Tokio, dzielnica Sakuragoaka-cho

Kwiaty wiśni (🇯🇵 sakura) mają ścisły związek z historią, kulturą i tożsamością Japonii, symbolizują narodziny i śmierć, życie i przemijanie i są podstawowym motywem japońskiego kultu natury. Ich piękno, krótkie życie i gwałtowna śmierć symbolizowały również barwne, ale krótkie życie samurajów. Parafrazując słynne słowa prof. Barbary Engelking-Boni o odmiennym doświadczaniu zjawiska śmierci przez Polaków i Żydów, można rzec, że kwitnące drzewa wiśni dla Koreańczyków to kwestia naturalna, biologiczna, dla Japończyków zaś to metafizyka, ponadzmysłowe doświadczenie. 🙂 To tak pół-żartem, pół serio, gdyż wbrew powszechnym opiniom większość Japończyków zdaje się jednak przedkładać praktyczną część hanami nad estetykę.

Hanami w Japonii

Możliwość spędzenia czasu w wesołym towarzystwie przy smacznym posiłku (popularne są zwłaszcza kulki ryżowe dango) i alkoholu pod drzewem wiśni przyciągają tłumy do miejskich parków. Praktyka oglądania kwiatów wiśni w Japonii liczy sobie już przeszło tysiąc lat. Pierwotnie zwyczaj ten był ograniczony do dworu cesarskiego, później rozprzestrzenił się na kastę samurajów, a w okresie Edo (1603-1867) również na mieszczan i resztę społeczeństwa. W XVIII w. szogun Tokugawa Yoshimune, aby zachęcić ludzi do hanami, nakazał zasadzić drzewa wiśni w kilku miejscach w stolicy kraju. W ich cieniu mieszkańcy Edo (dzisiejsze Tokio) jedli lunch i pili sake.

Hanami w Seulu

Czy drzewo wiśni może również być przedmiotem sporu pomiędzy Japonią a Koreą? Dlaczego nie? Jeden więcej w całej gamie sporów pomiędzy tymi krajami niewiele zmieni. Odmiana wiśni Somei-Yoshimo powstała w XIX w. w Japonii w wyniku hybrydyzacji dwóch gatunków tych drzew – Oshima oraz Edo Higan. Koreańscy dendrolodzy utrzymują jednak, że odmiana Yoshino (jeju beoj namu) została w roku 1908 przywieziona do Japonii z wyspy Czedżu przez francuskiego księdza i botanika Emila Josepha Taqueta mieszkającego w Seogwipo, drugiej co do wielkości miejscowości na Czedżu.

Ksiądz botanik Émile Joseph Taquet

Najnowsze badania Japońskiego Instytutu Badań Leśnych z 2016 r. wskazują jednak, że Somei-Yoshimo jest krzyżówką Edo Higan i wiśni z wyspy Izu Oshima, która nie występuje na Czedżu. By sprawę skomplikować jeszcze bardziej, w roku 1963 Koreańczycy, którzy byli przekonani, że japońskie Somei-Yoshino i drzewo wiśni z wyspy Czedżu zwane wtedy sakura namu (🇰🇷 namu, drzewo) to jeden i ten sam gatunek, nadali im jedną nazwę – wangbeoj namu (wiśnia królewska). Dziś oba więc gatunki mają w Korei tę samą nazwę, z tym że Somei-Yoshimo występuje powszechnie, podczas gdy wangbeoj namu z wyspy Czedżu, dawne sakura namu jest gatunkiem zagrożonym. Na Czedżu pozostało mniej niż 200 drzew.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Wyspa Czedżu (Jeju)
Japonia

Spotkanie prezydenta Obamy i premiera Abe w restauracji mistrza sushi Jiro Ono

Premier Abe i prezydent Obama

Japoński premier Shinzō Abe wraz z prezydentem Obamą opuszczają słynną, należącą do szefa kuchni Jiro Ono tokijską restaurację Sukiyabashi Jiro (2014 r.). Obaj pochylają głowy przechodząc pod zawieszoną w drzwiach tradycyjną japońską zasłoną noren. Długie noren pełniły w przeszłości w Japonii funkcję osłony domów przed kurzem, pyłem, słońcem, wiatrem i deszczem. Dziś najczęściej spotykane są w barach Izakaya, tradycyjnych restauracjach oraz niektórych sklepach, publicznych łaźniach (sento) i w gorących żródłach (onsen). Zawieszane są każdego ranka przed otwarciem placówki i zdejmowane na koniec dnia. Noren to także informacja o granicy przebiegającej pomiędzy sferą publiczną a prywatną i jeśli zasłona jest krótka wymusza na wchodzących do środka klientach ukłon. Delikatnej perswazji noren nie są w stanie oprzeć się nawet wpływowi prezydenci i premierzy.

A wracając do polityków. Zapięte marynarki obu panów oraz spojrzenie w kierunku reporterów z zaciśniętymi ustami premiera Abe („nie mam zamiaru podzielić się z wami żadnymi informacjami”) wskazują, że atmosfera podczas posiłku nie była zupełnie swobodna. I rzeczywiście, wg. świadków prezydent Obama szybko miał przejść do rozmów o interesach. O tym jednak, że nie było to spotkanie równorzędnych partnerów, świadczyć może kilka sygnałów, w tym krótki, wysoki i wyrażający uległość śmiech premiera Abe już na zewnątrz restauracji na uwagę prez. Obamy o wyjątkowej jakości serwowanych w Sukiyabashi Jiro potraw – ten rodzaj śmiechu, który w grupie salarymanów (japońskich i koreańskich białych kołnierzyków) wskaże nam, kto zajmuje niższą wśród nich pozycję społeczną.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

„Thank you, that’s a good sushi restaurant” pochwalił mistrza Jiro Ono prezydent Obama, pomimo tego, że sam zjadł niewiele. Jego kciuk prawej ręki skierowany jest w kierunku restauracji, podczas gdy premier Abe krótkim, głośnym śmiechem wyraża uległość wobec prezydenta światowego mocarstwa. Krótki materiał video z tego spotkania dostępny jest na YouTube.
Japonia

25 rocznica śmierci Akio Mority – legendarnego współzałożyciela Sony

Akio Morita

Rok 1979, Akio Morita (1921-1999), słynny współzałożyciel koncernu Sony prezentuje pierwszy model walkmana. Kilka ciekawostek z życia jedynego Japończyka, który znalazł się (w grupie „konstruktorów i tytanów”) wraz z dwójką Polaków (Janem Pawłem II i Lechem Wałęsą) na liście 100 najważniejszych ludzi XX stulecia tygodnika „Time”. Urodził się jako pierwszy syn w rodzinie od piętnastu pokoleń zajmującej się produkcją tradycyjnego japońskiego wina, był więc przygotowywany na naturalnego spadkobiercę rodzinnej wytwórni sake.

Junmai Daiginjo sake z wytwórni Morita. Co

Rodzina Moritów była na tyle majętna, że w niezamożnej w owym czasie Japonii (lata 30. XX w.) mogła sobie pozwolić na własny kort tenisowy, kilka samochodów marki Ford i Buick oraz szofera i liczną służbę domową. Ojciec Akio, Kyuzaemon XIV, przygarnął również pod dach kilka biednych dzieci z rodzinnej wioski Moritów. Wywodząca się z rodziny samurajów matka, miłośniczka głosu słynnego „króla tenorów”, włoskiego śpiewaka Enrico Caruso, zawsze nosiła na sobie kimono, podczas gdy ojciec ubierał się zgodnie z nową, zachodnią modą.

Akio Morita w ramionach ojca, Kyuzaemona XIV, 1922 r.

W imionach każdego z trójki synów małżeństwa Moritów (Akio, Kazuaki i Masaaki) znajduje się sylaba „aki” (昭) – znak kanji znaczący tyle co „oświecony” lub „niezwykły”. Nie przez przypadek ten sam znak znajduje się w nazwie okresu historycznego przypadającego na panowanie cesarza Hirohito (1926-1989) – „Showa-jidai”, czyli „Era Oświeconego Pokoju.”

Akio Morita

Nazwisko Morita można przetłumaczyć jako „bogate pole ryżowe”. Po przejęciu od ojca wytwórni sake, Akio zgodnie z rodzinną tradycją zmieniłby imię na Kyuzaemon i nazywał się Kyuzaemon Morita XV. Pierwszy Kyuzaemon podjął się produkcji sake w roku 1665 w małej wiosce Kosugaya w prefekturze Aichi.
Już od 10 roku życia Akio towarzyszył ojcu, Kyuzaemonowi XIV podczas zebrań zarządu, aby w ten sposób zapoznać się z przyszłymi obowiązkami. Każdej zimy w rodzinnej wytwórni odbywała się degustacja sake i młody Morita był zobowiązany brać w nich udział. „Pomimo tego, a być może właśnie z tego powodu, nigdy nie zasmakowałem w alkoholu”, napisał później w swojej autobiografii „Made in Japan”.

Akio Morita i Masaru Ibuka, drugi z założycieli Sony, 1961 r.

Ojciec zachęcał również syna do otwartego wyrażania swojego zdania, co do dziś nie leży w zwyczaju Japończyków. Uważał, że w ten sposób lepiej poradzi sobie z rolą właściciela firmy. Tradycji musiało stać się zadość i pomimo rezygnacji z prowadzenia firmy (po studiach w Osace w r. 1944 przeprowadził się do Tokio) Akio Morita został Kyuzaemonem XV, choć wyłącznie honorowo, gdyż imienia nigdy oficjalnie nie zmienił, a pod jego nieobecność firmą zarządzał młodszy brat Kazuaki Morita. Akio często podpisywał się inicjałami AKM (Akio Kyuzaemon Morita) i samochodem z taką też rejestracją, oczywiście z liczbą 15, poruszał po amerykańskich drogach. Przed kilkoma tygodniami minęła 25 rocznica śmierci współzałożyciela Sony.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Tablica rejestracyjna z amerykańskiego samochodu Mority
Azja · Japonia · Korea Południowa · Tajlandia

Ukłon w kulturach azjatyckich

Poddany cesarza Hirohito nisko pochyla ciało

Jedna z najciekawszych, a zarazem najdłuższych wymian ukłonów, jakie miałem okazję zobaczyć (materiał filmowy na X). Cesarz Hirohito w roku 1966 przyjechał na tereny dotknięte powodzią. Rozmówca cesarza, jako ten, o niższej pozycji społecznej pochyla ciało znacznie głębiej, gdyż ukłon, to coś znacznie więcej niż zwykłe okazanie szacunku, w co głęboko wierzą Japończycy i Koreańczycy. Słowo „szacunek”, w Japonii i Korei często sugeruje pozytywną intencjonalność, prospołeczność i uprzejmość, a przecież ukłon to także gra (np.. ustalenie rangi rozmówców, unikanie konfliktów itd..), wyuczona, automatyczne reakcja, ukrywające się za nim emocje, które mają spory wpływ na nasze codzienne zachowania (tak głęboki ukłon rozmówcy Hirohito, z zatrzymaniem go w najniższym punkcie wskazuje zapewne na kombinację kilku emocji, w tym trwogi i nabożnej czci), a nierzadko nawet celowa manipulacja, gdy ktoś okazuje fałszywą uprzejmość celem osiągnięcia jakiejś korzyści kosztem drugiego człowieka. Ukłon często odczytujemy w kombinacji z innymi gestami i ruchami ciała, np.. spojrzeniem. Hirohito nie spuszcza wzroku z rozmówcy, podczas gdy ten raczej unika kontaktu wzrokowego. Oczywiście, choć w mniejszym stopniu, uścisk dłoni też potrafi być grą – sposób i kolejność podania ręki w grupie, siła uścisku, spojrzenie, mimika twarzy, czy nawet celowe pominięcie kogoś dostarczają nam wiele informacji.

Premier Abe i prezydent Trump. Spotkanie przebiegało w przyjaznej atmosferze.
Premier Abe i prezydent Xi nie szczególnie za sobą przepadali

Dlaczego w ogóle się kłaniamy? Generalnie odpowiadają za to czynniki biologiczne i kulturowe. Pomniejszenie rozmiarów ciała często, w zależności od kontekstu, postrzegane jest, jako podporządkowanie się i nieagresja. W świecie zwierząt osobniki słabsze i zajmujące niższą pozycję w grupie często, aby uniknąć konfrontacji z osobnikiem silniejszym, odwracają wzrok, pomniejszają swoje ciała, ale także odsłaniają miejsca wrażliwe na zranienie, np. brzuch, w którym ukryte są narządy wewnętrzne, lub szyję, z przebiegającą przez nią tętnicą, która zaopatruje mózg w tlen i krew.

Głęboki ukłon również odkrywa takie miejsce – czubek i tył głowy. W konfrontacji równych sobie ktoś albo pierwszy będzie musiał się podporządkować, zignorować adwersarza i odwrócić wzrok lub głowę lub też dojdzie do eskalacji konfliktu (materiał filmowy na X).

Spotkanie Obama – Akihito. Pozycja amerykańskiego prezydenta wystawia go na niebezpieczeństwo, na szczęście jednak w XXI wieku nikt w Japonii nie ścina już głowy adwersarzom
Cesarz wita się z podwładnymi

Co ciekawe, chwilkę wcześniej, zaraz po opuszczeniu cesarskiej limuzyny, Hirohito przywitał się z poddanymi zdejmując kapelusz (📷☝️). Japończycy zaczęli nosić krótkie, zachodnie fryzury po roku 1871, i wtedy też, zgodnie z zachodnią modą, popularne stały się kapelusze. Podobnie jak ówczesna odzież w stylu zachodnim, kapelusze również stały się symbolem elitarności. Cesarz Hirohito wielokrotnie spotykał się z zachodnimi dygnitarzami, być może wtedy właśnie wyrobił sobie nawyk ściągania kapelusza przy przywitaniu.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze).

1921, Paryż. Europejska podróż 20-letniego księcia Hirohito, późniejszego cesarza Japonii

Materiał filmowy można obejrzeć na moim koncie na X.

Japonia

Dieta, waga i zdrowie zapaśników sumo

Najlepsi zawodnicy sumo (sumotori lub rikishi) wyróżniają się wyjątkową siłą, zwinnością, techniką i sprawnością fizyczną, ale także wysoką masą ciała. Aby to osiągnąć, przestrzegają specjalnej diety i reżimu treningowego. Jedzą wysokokaloryczne potrawy, które pozwalają im przybierać na wadze. Przeciętna dorosła osoba spożywa, w zależności od wykonywanej pracy i poziomu aktywności fizycznej, ok. 2000-3000 kcal w ciągu dnia. Rikishi potrafią pochłonąć tyle w trakcie jednego posiłku, a w ciągu całego dnia nawet ponad 10,000 kcal. Zazwyczaj spożywają dwa lub trzy posiłki dziennie, pierwszy dopiero po porannym treningu, który jest tak intensywny i wyczerpujący, że można go odbyć jedynie na czczo. Podczas takiego treningu sumita traci nierzadko ponad 5 kg wagi. Popularnym daniem wśród nich jest gulasz chankonabe, Nie jest przygotowywany wg jakiegoś sztywnego przepisu, ale zazwyczaj zawiera spore ilości mięs, tofu i warzyw.

Musashimaru

Zapaśnicy sumo jedzą sporo. Urodzony w Amerykańskim Samoa legendarny rikishi Musashimaru (waga ok. 235 kg), który w swojej kilkunastoletniej karierze wygrał ponad 700 walk, zjadał posiłki zawierające ponad 2 kg wołowiny. Takamisugi (waga 150 kg), były zapaśnik, a obecnie trener, zjadł któregoś razu 65 miseczek chankonabe zawierających ponad 10 kg wołowiny. Waga sumotori różni się w zależności od dywizji, w której się znajdują, a także budowy ciała i sezonowych wahań. W najwyższej dywizji sumo (łącznie jest ich sześć) zwanej makuuchi, średnia waga zapaśników wynosi ok. 145-165 kg (najciężsi ważą ponad 200 kg). W niższych dywizjach obowiązują limity wagi i zapaśnicy są zazwyczaj lżejsi. Pomimo jednak bardzo niesprzyjającego współczynnika BMI (stosunek wagi do wzrostu) rikishi nie cierpią na choroby związane z otyłością (przynajmniej do czasu przejścia na sportową emeryturę, kiedy to porzucają treningi, ale trzymają się dawnych zwyczajów dietetycznych).

Zwykle osoby z otyłością przechowują część dodatkowego tłuszczu głęboko w jamie brzusznej, gdzie otacza on trzustkę, wątrobę i inne ważne narządy. To tzw. trzewna tkanka tłuszczowa. Spełnia ona ważną rolę w naszym organizmie, ale jej nadmiar może prowadzić do problemów zdrowotnych, takich jak wysokie ciśnienie krwi, cukrzyca typu 2 i zawały serca. Jednak zapaśnicy sumo zwykle nie cierpią na te choroby. Tomografia komputerowa ujawnia, że rikishi nie mają w ogóle dużej ilości tłuszczu trzewnego, dlatego japońscy naukowcy uważają, że są zdrowi. Zamiast tego sumici przechowują większość tłuszczu tuż pod skórą, co chroni ich narządy przed brutalnymi uderzeniami w trakcie treningów (kilkadziesiąt krótkich sparingów w trakcie jednego treningu) oraz zawodów.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Wspólny posiłek zapaśników sumo
Japonia

Japońskie potrawy z surowymi żółtkami kurzych jaj

Miyabiyama, oyakata stajni Futagoyama Beya

Surowe żółtka jaj to jeden z ulubionych przysmaków Japończyków. Zawodnicy sumo ze stajni Futagoyama Beya wybrali się na posiłek do restauracji Mita Seimenjo. Oyakata (trener i właściciel stajni) Miyabiyama jako pierwszy otrzymał makaron z surowym żółtkiem – danie zwane tamago kake men (mniej znana odmiana popularnego dania tamago kake gohan lub TKG – surowe żółtko na gotowanym ryżu).

TKG

Ponieważ jaja i mięso to najczęstsze możliwe źródła zakażenia salmonellą, japońscy konsumenci wymagają produktów wysokiej jakości i bezpiecznych do spożywania na surowo. Zaawansowane urządzenia służą do wyszukiwania pęknięć na skorupkach i zanieczyszczeń wewnątrz jaj. I faktycznie w Japonii każdego roku odnotowuje się jedynie ok. 3000 przypadków zatrucia salmonellą (🇯🇵 populacja 125 mln, 339 jaj na osobę rocznie, r. 2022, 🇵🇱 populacja 38 mln, ok. 10 tys. przypadków salmonelli rocznie, 155 kurzych jaj na głowę, r.2020). Co ciekawe, surowe jajka na stole to całkiem nowy „wynalazek” Japończyków. Kury domowe sprowadzono do Japonii z Chin via Korea ok. 2500 lat temu, ale ich jaj używano raczej do celów leczniczych lub składano w formie ofiar.

Sukiyaki

Później przez 1200 lat, aż do roku 1871, obowiązywał w Japonii zakaz spożywania mięsa, a jaja czasami również objęte były tym zakazem, innym znów razem zezwalano na ich spożycie, ale w okresie Edo (1603-1867) były towarem luksusowym (kury często były trzymane jako zwierzęta do towarzystwa). Jeszcze na początku XX w. przeciętny Japończyk zjadał zaledwie ok. 40 jaj rocznie. Dopiero po II wojnie światowej rząd i media dla poprawy nadszarpniętego zdrowia japońskiego społeczeństwa usilnie naciskały na zwiększenie spożycia jaj i produktów mlecznych.

Yukke

Tamago kake gohan zostało pierwotnie stworzone przez dziennikarza Kishidę Ginko w drugiej poł. XIX wieku, o czym pisała ówczesna japońska prasa. Przez długi czas było wyłącznie jednym z popularnych „comfort food” (jedzenie dla poprawienia nastroju) spożywanym w domach, aż do początku XXI wieku, kiedy to w sprzedaży pojawił się sos sojowy przeznaczony wyłącznie do tamago kake gohan. Dziś wiele japońskich restauracji specjalizuje się w podawaniu surowego jajka na gotowanym ryżu.

Materiał filmowy można obejrzeć na moim koncie na X.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)