Japonia

Tradycja straszenia dzieci w Japonii

(📷 @GPC_NISIZIMAN na Twitterze)

Ostatniego dnia zimy wg starego kalendarza księżycowego (w tym roku 3 lutego) Japończycy obchodzą święto Setsubun – symboliczny początek wiosny. Związanych z nim jest kilka zwyczajów i rytuałów, a jednym z nich jest mamemaki, czyli przeganianie z domu złych duchów. Te niezwykłe egzorcyzmy odprawiana są z pomocą ziaren soi (symbol szczęścia) wyrzucanych przez dzieci przez okno lub drzwi wejściowe domu lub też rzucanych w członka rodziny, zazwyczaj ojca, przebranego za demona Oni.

(📷 @GPC_NISIZIMAN na Twitterze)

Straszenie dzieci jest jedną z japońskich, z dzisiejszej perspektywy nieco kontrowersyjnej, tradycji. Płacz dziecka wywołany widokiem demona powszechnie uznawany był za dobry omen – miał odstraszać siły nieczyste i przynieść szczęście. Na fotografiach mama w masce Otafuku, dobrodusznej, zawsze uśmiechniętej i pełnej humoru kobiety, „odprawia egzorcyzmy” na 15-miesięcznej córeczce w przebraniu demona.

(📷 @GPC_NISIZIMAN na Twitterze)

Zapewne w Polsce fotografie oburzyłyby wielu ludzi, jednak komentarze Japończyków, z których każdy przed laty był podczas świąt Setsubun lub Nowego Roku (np. demony Namahage w Akita) w podobny sposób straszony są w przeważającej większości pozytywne.

Namahage

Pomimo tego, że w Japonii słyszy się głosy ostrzegające przed negatywnymi skutkami, jaki ten zwyczaj może spowodować w psychice dzieci, tym bardziej, że przygotowania do niego zaczynają się już na kilka tygodni przed właściwym świętem, a niektóre dzieci (w Akita) zaczynają okazywać pewne oznaki traumy już na widok pierwszego śniegu, dla znacznej wciąż części Japończyków, dla których duchy, demony, potwory i ogry (yurei i yokai) są ważną częścią ich kultury i tradycji, a zwyczaj straszenia dzieci od dawna był uważany za zdrowy dla ich prawidłowego rozwoju, nie ma w nim niczego niewłaściwego.

Namahage
Japonia

„Lśnienie”

Tokijska kawiarnia „nope”

Kontynuując wczorajszy temat grozy. Lubią Japończycy straszyć, lubią być też straszeni. Wykładzina korytarza i łazienka kawiarni „Nope” w tokijskiej dzielnicy Shibuya nawiązują do kultowego psychologicznego horroru Stanleya Kubricka „Lśnienie” z 1980 r. Numer 237 na drzwiach łazienki odnosi się do hotelowego pokoju o tym samym numerze, którego unikać miał Danny, syn granego przez Nicholsona Jacka Torrance’a, a w którym toczy się przerażająca scena z kobietą w wannie.

„Lśnienie” Kubricka

Niewątpliwie przed pójściem do łazienki lepiej być wcześniej uprzedzonym o znajdującej się w narożniku pomieszczenia kobiecie z nożem w ręku, w przeciwnym razie może skończyć się na zawale.

Plakat do filmu „Lśnienie”

Film Kubricka przypadł do gustu miłośnikom horrorów w Kraju Kwitnącej Wiśni, gdyż podobnie jak japońskie filmy grozy skupia się przede wszystkim na aspekcie psychologicznym, stopniowym budowaniu napięcia i scenach z udziałem widziadeł (zwanych w Japonii yūrei) – elementach tradycyjnych japońskich historii o duchach (kaidan).

Yūrei

Nie lubię horrorów, ale co ciekawe, badania wskazują na pozytywny wpływ filmów grozy na nasze zdrowie psychiczne w okresie pandemii, może więc warto od czasu do czasu dać się postraszyć.