Korea Północna · Korea Południowa

Rajd na Błękitny Dom

Kim Shin-jo

22 stycznia 1968 r. Schwytany tego dnia 27-letni północnokoreański żołnierz sił specjalnych Kim Shin-jo, członek grupy komando usiłującej zamordować prezydenta Park Chung-hee przesłuchiwany jest przez południowokoreańską policję w Seulu. 
Około północy z 17 na 18 stycznia 1968 roku 31 północnokoreańskich agentów Jednostki 124 przedostało się przez linię demarkacyjną do Korei Południowej.  Przeczołgali się przez obszar graniczny będący pod kontrolą amerykańskiej 2. Dywizji Piechoty. Ich plan zakładał atak na Błękitny Dom (Cheongwadae) – siedzibę prezydenta Korei Południowej 21 stycznia o godzinie 20:00, zabicie prezydenta Parka, kradzież pojazdu i powrót na Północ.

Prezydent Park Chung-hee w towarzystwie córki i przyszłej prezydent Korei Południowej Park Geun-hye. Rok 1977.

Każdy z nich zaopatrzony był w ponad 20-kilogramowy plecak, w których znajdowały się m.in. południowokoreańskie mundury wojskowe, teleskopy, radia tranzystorowe, mapy, leki, wysokoenergetyczna żywność (m.in cukierki) i 300 naboi. Uzbrojeni zostali w radzieckiej produkcji pistolety maszynowe PPS, pistolety TT, 2 granaty przeciwpancerne i 10 granatów przeciwpiechotnych każdy oraz noże bojowe.  

Pierwotnie północnokoreańskie komando liczyło 76 agentów, którzy oprócz Pałacu Prezydenckiego mieli na cel wziąć również ambasadę amerykańską, więzienie, siedzibę służb specjalnych i kwaterę główną armii. Wszyscy przeszli intensywne dwuletnie szkolenie, a przez ostatnie 2 tygodnie ćwiczyli atak na Błękitny Dom.

Bracia Wu udzielają wywiadu dla stacji telewizyjnej KTV

19 stycznia ok. godz. 14 czterej południowokoreańscy bracia Wu z Beopwon-ri zapuścili się w las w poszukiwaniu drewna na opał, gdzie natknęli się na obóz jednostki 124. Początkowo żołnierze zamierzali całą czwórkę zlikwidować, jednakże nie chcieli pozostawiać martwych ciał na ziemi, a ponad 20-stopniowy mróz uniemożliwiał wykopanie dołów. Drogą radiową zwrócili się z pytaniem do przełożonych po drugiej stronie granicy. Odpowiedź przyszła natychmiast, ale nie udało im się jej rozszyfrować. Rozkaz brzmiał „Przerwać akcję. Wracajcie na Północ”. Rolnicy usłyszeli pogadankę na temat wyższości systemu komunistycznego nad kapitalistycznym, po czym pozwolono im odejść, przestrzegając ich jednak o czekającej ich zemście, jeśli zdecydują się poinformować władze o całym zdarzeniu. Decyzję o darowaniu im życia podjęto w demokratycznym (sic!) głosowaniu. Agenci byli również przekonani, że południowokoreańscy chłopi i robotnicy są klasą wyzyskiwaną i będą posłuszni ich rozkazom. Po zwolnieniu czwórki rolników zwinęli obóz i ruszyli w kierunku stolicy.  Bracia Wu natychmiast udali się na posterunek policji.

Południowokoreańscy żołnierze w potyczce z północnokoreańskimi agentami 

Niedługo później w rejon wskazany przez braci Wu zjechały trzy bataliony z południowokoreańskiej 25. Dywizji Piechoty bezskutecznie poszukując infiltratorów. Wojskowi spekulowali, że uciekinierzy nie mogli poruszać się w górach z prędkością większą niż 4 km/h i na tej podstawie wyznaczyli blokadę całej okolicy. W rzeczywistości agenci przebyli teren z prędkością 10 km/h i przebrani w południowokoreańskie mundury bez większych problemów w dwu- i trzyosobowych grupach dotarli do Seulu.

Błękitny Dom. W tle góra Bugaksan
Obie góry dzieli odległość 8 kilometrów

Zagubieni w nocnych ciemnościach skręcili w niewłaściwym kierunku. W nocy 20 stycznia pojawili się w okolicach szczytu wysokiej na 836 metrów n.p.m. góry Bukhansan skąd mieli doskonały widok na centrum miasta i okolice Błękitnego Domu. Jednakże ich celem była znajdująca się zaraz za siedzibą prezydenta góra Bugaksan, wyczerpani musieli więc pokonać dłuższą drogę. To był ich drugi poważny błąd. Po krótkim odpoczynku w pobliżu buddyjskiej świątyni Seunggasa zaczęli schodzić z góry w kierunku Błękitnego Domu. Pierwszemu napotkanemu już na ulicach miasta patrolowi policji powiedzieli, że są agentami południowokoreańskiego kontrwywiadu. Wkrótce dotarli do strzeżonego przez dwóch funkcjonariuszy policji i znajdującego się nieco ponad kilometr od siedziby prezydenta Parka Tymczasowego Punktu Kontrolnego Jahamun. Zignorowali prośbę o okazanie dokumentów, przeszli przez punkt kontrolny i kontynuowali marsz w kierunku Błękitnego Domu. Policjanci wezwali posiłki.

Po drodze, już w pobliżu siedziby prez. Parka na grupę natknął się kierujący policyjnym jeepem komendant komisariatu policji w Jongno (dzielnica Seulu) Choi Gyu-sik (czyt. Cze Gjusik). Sięgnął po broń i zażądał okazania dokumentów. W tym momencie za blokującym ulicę samochodem komendanta Choi zatrzymały się dwa autobusy komunikacji miejskiej. Spanikowani północnokoreańscy agenci pomylili je z pojazdami przewożącymi oddziały wsparcia, wyciągnęli ukryte pod płaszczami pistolety maszynowe PPS i zaczęli strzelać w kierunku pojazdów. Trafiony trzema kulami Choi zginął na miejscu. Rzucili kilka granatów, po czym grupa rozpierzchła się. W wyniku eksplozji i ostrzału zginęło 7 cywilów.

Komendant Choi Gyu-sik

Rozpoczęły się intensywne poszukiwania agentów. Do 30 stycznia w potyczkach z południowokoreańską policją i wojskiem w okolicznych górach zastrzelono 28 z 31 członków Jednostki 124.

Zlikwidowani agenci północnokoreanscy

Śmierć poniosło również 26 Koreańczyków z Południa, w tym pułkownik Lee Igsu (pośmiertnie awansowany na generała brygady) oraz 4 żołnierzy amerykańskich. 52 osoby zostały ranne.
Schwytano dwóch. Pierwszy, Kim Chun-sik zginął tego samego dnia rozerwany przez ekspolodujący na komisariacie policji granat. Kim wykonał coś w rodzaju pułapki przyczepiając do kamizelki zawleczkę granatu. Pocisk eksplodował podczas zdejmowania odzieży.

Miejsce potyczki żołnierzy południowokoreańskich z północnokoreańskim komandem. Ślady po kulach na skale oznaczone zostały białą farbą.

Kim Shin-jo ukrywał się w domu cywila i został schwytany przez oddział południowokoreańskich żołnierzy. Próbował popełnić samobójstwo, jednakże odbezpieczony granat zawiódł. On sam do dziś utrzymuje, że dobrowolnie poddał się ścigającej go grupie. Badania jego broni wykazały, że jej nie użył ani podczas potyczki niedaleko Białego Domu, ani później przeciwko żołnierzom grupy pościgowej. Zdecydował się na współpracę z południowokoreańską policją, za co głowami w Korei Północnej zapłacili jego ojciec, sześcioro rodzeństwa i krewni, o czym miał dowiedzieć się dopiero wiele lat później. W kwietniu 1969 r. został zwolniony z aresztu, ożenił się z lokalną dziewczyną, a wkrótce potem przyjął obywatelstwo południowokoreańskie. Ukończył baptystyczne seminarium duchowne i został pastorem. 

Pastor Kim Shin-jo

Drugi z ocalałych straceńców, Pak Jae Gyong przedostał się do Korei Północnej, gdzie został okrzyknięty bohaterem. Jest wysokim rangą urzędnikiem wojskowym w stopniu generała. 

Generał Pak Jae Gyong
Korea Południowa

Las

Ten piękny zielony baldachim to nasz przyosiedlowy las, od którego swoją nazwę przyjęło osiedle. W całym Seulu wzgórz i pagórków pokrytych gęstą zielenią jest co niemiara i skrywają one często wiele tajemnic i ciekawostek.

Kilka charakterystycznych elementów tych lasów to prowizoryczne płoty z gałęzi, amatorsko wykonane, ale dobrze funkcjonujące sprzęt treningowy i meble, nieśmiertelne hula hop, czasami również lustra. Koreańczycy tradycyjnie siadali w domach na podłodze, zwyczaj powoli zanikający, ale na zewnątrz wciąż można natknąć się na platformy w formie stołu, które służyły im od wieków do tego celu i dziś już zwykle starszych ludzi na nich zgromadzonych.
Sprzęt sportowy nie jest być może pierwszej wody, ale choć na to nie wygląda, wykonany jest solidnie.

Kamienna wieżyczka doltab z zaledwie kilku kamieni parę lat temu rozrosła się do sporej wielkości kopczyka. Niektórzy Koreańczycy odmówią krótką modlitwę podczas umieszczania kamienia na piramidce, inni liczą, że przyniesie im to szczęście.

Korea Południowa

„Stopa w drzwiach”

Dziewczyna widoczna na zdjęciu podeszła do mnie kilka minut wcześniej i spytała, czy nie poświęciłbym minutki na narysowanie obrazka dla dzieci z biednych krajów. Organizacja charytatywna dla której pracuje, powiedziała, wysyła je dzieciom z całego świata. Spytałem bez ogródek, czy kolejnym krokiem będzie prośba o datek na dzieci. Wlepiła we mnie szeroko otwarte oczy i minęły dobre 3 sekundy zanim zapytała ze zdziwieniem skąd to wiem. Jej szczere zaskoczenie, rozpromieniony wyraz twarzy, oraz niedefensywna postawa wskazywały na niewinność i naiwność. To zatrudniająca studentki organizacja poinstruowała je jak mają postępować. Dziewczyny nieświadomie stosują technikę manipulacyjną „stopa w drzwiach”, gdzie po pierwszej, łatwej do spełnienia prośbie, przechodzi się do tej zasadniczej, finansowej, której wtedy łatwiej już ulec. Mężczyzna, kolejna „ofiara” dziewczyny poczuł się zagrożony naruszeniem przez nią jego strefy intymnej i podświadomie zablokował dostęp do siebie lewą ręką – chroniąc w ten sposób organy wewnętrzne, oraz tworząc barykadę z trzymanych w drugiej ręce pakunków. Bardzo trudno jest przekonać kogoś przyjmującego postawę defensywną, więc i on odszedł bez pozostawienia datku.

Korea Południowa

Kapitan Edward Krzyzowski

Kapitan Edward Charles Krzyzowski

Któregoś dnia, przed wieloma laty przechodząc w pobliżu boiska do koszykówki na terenie amerykańskiej bazy wojskowej Yongsan w Seulu, zauważyłem, że jedna z ulic nosiła nazwę Krzyzowski Hills. Serce zabiło mi szybciej. Amerykański znajomy w towarzystwie którego miałem obowiązek poruszać się po bazie wyjaśnił mi, że kapitan Edward C. Krzyzowski to amerykański żołnierz polskiego pochodzenia, który zginął podczas wojny koreańskiej w r. 1951. Później już doczytałem, że życie stracił w Bitwie o Krwawą Grań (Battle of Bloody Ridge). 31 sierpnia 1951 r. poprowadził swoją kompanię przeciwko silnie ufortyfikowanemu wzgórzu w pobliżu Tondul w Korei Północnej. Po zdobyciu wzgórza jego oddział został zmuszony do wycofania się. Rozkazał swoim ludziom ewakuować rannych, podczas gdy on sam, pomimo odniesionych ran osłaniał ich odwrót. 3 września 1951 r. Krzyzowski ponowił atak, został jednakże trafiony kulą północnokoreańskiego snajpera.

Medal Honoru Kongresu

Urodzony, a jakże, w Chicago w r. 1914, kpt. Krzyzowski otrzymał pośmiertnie Medal Honoru, najwyższe amerykańskie odznaczenie wojskowe. Spoczął na cmentarzu katolickim w Justice w stanie Illinois.

Resurrection Catholic Cemetery and Mausoleums, Justice, Illinois, USA

Choć później jeszcze wielokrotnie przechodziłem w pobliżu słupka na której umieszczona była tabliczka z nazwą ulicy, być może jedynej tak swojsko brzmiącej w całej Korei Południowej, nigdy nie pomyślałem, by zabrać ze sobą aparat fotograficzny celem zrobienia zdjęcia. Od jakiegoś czasu przymierzałem się do napisania tego wątku, ale potrzebowałem jakiegoś dowodu na istnienie tej ulicy. Baza Yongsan przeniosła się już w inne miejsce, poza stolicę kraju, a na jej miejscu powstanie wkrótce park; ulica i nazwa być może znikną na zawsze. Dziś w końcu natrafiłem w Wikipedii (hasło: Yongsan Garrison) na plan dawnej bazy, na którym znalazłem poszukiwaną ulicę i wzgórze.

Krzyzowski Hills w Seulu