
Kiedy przed zagraniczną podróżą przygotowujemy listę miejsc do zwiedzenia, szanse, że znajdzie się na niej cmentarz są raczej niewielkie. Jadąc do Japonii warto jednak umieścić na niej cmentarz Okunoin, największy w kraju, zarazem jedno z najświętszych tam miejsc z liczbą grobów przekraczającą 200 tysięcy. Jego historia sięga 819 roku i jest związana z jego założycielem, mnichem Kukai. Spacer po tym miejscu jest wyjątkowym, pozazmysłowym doświadczeniem, przy którym popularne turystyczne dzielnice Tokio czy Osaki mogą się schować. Cmentarz znajduje się na świętej górze Koya-san jakieś 50 km na południe od Osaki, jest usiany wieloma grobowcami słynnych przywódców militarnych z niespokojnego okresu Sengoku w XV i XVI wieku, miejscem spoczynku wielu najważniejszych postaci religijnych i historycznych Japonii, oraz dziesiątek tysięcy mnichów buddyjskich.

Dualizm wierzeń religijnych Japończyków powoduje, że religia shinto utożsamiana jest z życiem doczesnym, buddyzm zaś ze śmiercią, Okunoin jest więc własnością znajdującej się nieopodal świątyni buddyjskiej. Od niej do cmentarza prowadzi niezwykle urokliwa, kamienna droga z rosnącymi po obu jej stronach potężnymi cedrami i cyprysami, którą warto przejść przynajmniej dwukrotnie, za dnia oraz po zapadnięciu zmroku, kiedy atmosfera ze świecącymi lampionami toro, rzucanymi przez groby cieniami i wyjątkową ciszą zaczyna się robić nieziemska. Tradycyjnie japoński grób składa się z nagrobka i drewnianych tabliczek sotoba z zapisanymi na nich archaiczną czcionką pośmiertnymi buddyjskimi imionami. Zmarłym nadaje się nowe imiona, aby nie wywołać duszy zmarłego z zaświatów poprzez użycie ich ziemskiego imienia.


Te posągi o wyglądzie dziecka to Oiizo-sama, jedno z bardziej popularnych japońskich bóstw. Opiekują się dziećmi, zwłaszcza zmarłymi. Czerwony fartuszek lub śliniaczek jest atrybutem boskości i ma chronić dzieci po drugiej stronie. Kolor czerwony w shinto i buddyzmie ma odstraszać złe duchy i zapewniać pokój i bezpieczeństwo.
