Chiny · Wielka Brytania

Ukłon kowtow i kłopoty Europejczyków w Chinach

Roger Moore w filmie „Człowiek ze złotym pistoletem” (ang. „The Man with the Golden Gun”)

Jeden z moich ulubionych momentów mojego ulubionego Bonda, Rogera Moore’a. Nawiązuje on, choć w sposób żartobliwy, do trudności, jakie Europejczycy w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej napotykali i w dalszym ciągu napotykają w sytuacjach, które wymagają od nas wykonania głębokiego ukłonu. Czasami z poważnymi tego konsekwencjami. W roku 1793 podczas audiencji Lorda George’a Macartneya u chińskiego cesarza Qianlonga doszło do skandalu dyplomatycznego. Brytyjczyk odmówił wykonania ukłonu kowtow.

Lord George Macartney

W Chinach okresu Dynastii Qing (1644-1912), system hołdu i kowtow były integralną częścią relacji dyplomatycznych. Kowtow oznaczało trzykrotne upadnięcie na kolana i dziewięciokrotne dotknięcie głową ziemi jako wyraz najwyższego szacunku i uległości wobec cesarza. Wszystkie państwa, które chciały utrzymywać stosunki z Chinami, musiały przestrzegać tego rytuału, co symbolizowało ich podległość wobec cesarstwa. Brytyjczycy przyzwyczajeni byli do równoprawnego traktowania w dyplomacji europejskiej i nie zamierzali uznać wyższości cesarza nad swoim królem. Przed audiencją Macartney był świadomy, że oczekuje się od niego wykonania kowtow, ale był zdeterminowany, by tego uniknąć.

Cesarz Qianlong

Wyraził zgodę na kompromis. Zamiast kowtow, on i jego świta wykonali jedno głębokie zgięcie nogi w kolanie, co w brytyjskim protokole było formą szacunku dla koronowanych głów i innych godnych osobistości, ale nie było równoznaczne z uznaniem wyższości cesarza nad królem Jerzym III. Ten gest jednak nie zadowolił cesarza Qianlonga. Chiński władca nie wyraził otwarcie niezadowolenia w trakcie audiencji, ale zinterpretował gest Macartneya jako brak należytego szacunku. W konsekwencji Brytyjczycy nie osiągnęli żadnego z zamierzonych celów misji.

Kowtow

Niektórzy historycy twierdzą, że odmowa Macartneya stanowiła punkt zwrotny w stosunkach chińsko-brytyjskich i przyczyniła się do wybuchu wojen opiumowych. W roku 1666 w podobne tarapaty wpadł ambasador holenderski, Pieter de Goyer, który odmówił wykonania kowtow przed cesarzem Kangxi. Doprowadziło to do tymczasowego wstrzymania relacji handlowych pomiędzy Chinami a Holandią. 23 lata po niefortunnej audiencji lorda Macartneya u cesarza Quianlonga z podobnymi kłopotami spotkała się brytyjska misja pod wodzą Lorda Williama Amhersta. Amherst został wezwany przed cesarza Jiaqinga, ale odmówił wykonania kowtow, co również skutkowało przedwczesnym zakończeniem wizyty.

Lord William Amherst
Roger Moore kłania się przed walką swojemu przeciwnikowi, jednakże nie pochyla się jednakowo nisko.
Azja · Chiny · Japonia · Korea Południowa

„Psom i Chińczykom wstęp wzbroniony”

Japoński właściciel włoskiej restauracji w Tokio (👆) zdecydował, że z powodu „częstych przypadków przemocy i nękania pracowników” nie będzie obsługiwał koreańskich i chińskich klientów. Koreańczycy poczuli się urażeni i media koreańskie piszą o gwałtownej reakcji mieszkańców kraju, jednakże dyskryminacja cudzoziemców ma długą tradycję w całej Azji Wschodniej, nie tylko w Japonii.

(👆) W roku 2013 w oknie restauracji w Pekinie pojawiła się wywieszka informująca turystów łamaną angielszczyzną, że „nie obsługuje się Japończyków, Filipińczyków, Wietnamczyków i psów”. W tym przypadku właściciel restauracji odmawiał serwowania posiłków klientom pochodzącym z trzech krajów zaangażowanych w spory terytorialne z Chinami.

(👆) Napis informujący o niesprzedawaniu artykułów tytoniowych i alkoholu obcokrajowcom pojawił się kilka lat temu w witrynie jednego z koreańskich sklepów spożywczych, a w 2016 roku bar w popularnej wśród młodzieży i studentów seulskiej dzielnicy Hongdae swoją decyzję o ograniczeniu obsługi wyłącznie do Koreańczyków tłumaczył barierą językową (👇).

(👇) Niektóre z wywieszek potrafią być nawet całkiem zabawne, jak choćby ta informująca, że z 47 przypadków złamania przez klientów japońskich mieczy, aż 42 dotyczyły zagranicznych turystów, którzy, w przeciwieństwie do winnych niezgulstwa Japończyków, nigdy za swój czyn nie przeprosili. „Nienawidzimy zagranicznych turystów. Wynocha.”


Pomimo tego, że we wszystkich trzech krajach regularnie dochodzi do skandali związanych z dyskryminacją cudzoziemców, wielu Azjatom najbardziej w pamięci utkwił incydent, który nigdy się nie wydarzył. Przynętę połknął nawet Bruce Lee, który w filmie „Wściekła pięść” z roku 1972 rozbija efektownym kopnięciem drewnianą tabliczkę informującą mieszkańców Szanghaju, że „Chińczykom i psom wstęp wzbroniony”.

Kadr z filmu „Wściekła pięść”
Bruce Lee jednym uderzeniem stopy rozprawia się z antychińskimi nastrojami w Szanghaju

Do dziś wielu Chińczyków sądzi, że takie tabliczki rzeczywiście umieszczano przy bramach prowadzących do parków. Jak piszą autorzy artykułu „Zakaz wstępu psom i Chińczykom w Szanghaju” przez kilkadziesiąt lat, aż do roku 1928 większość Chińczyków faktycznie miała zakaz wstępu do parków administrowanych przez Radę Miejską Szanghaju (założona w roku 1854 przez grupę w większości brytyjskich i amerykańskich przedsiębiorców, w celu zarządzania dzielnicą obcokrajowców Shanghai International Settlement). Zakaz dotyczył także wprowadzania psów, gry w piłkę, jazdy na rowerze i dewastowania zieleni i był rygorystycznie egzekwowany zwłaszcza w pierwszych trzech dekadach XX wieku, jednakże brak jest dowodów na to, że kiedykolwiek miało miejsce zestawienie w jednym zdaniu zakazu korzystania z parku przez Chińczyków i psy.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Tablica informacyjna z parku w Szanghaju, rok 1917
Szanghaj, koniec lat 20. XX wieku.
Chiny · Stany Zjednoczone

Wojna chińskich gangów w Nowym Jorku

Nowy Jork, lata 20. XX w. Chiński marynarz zostaje aresztowany za próbę przemytu opium (👆). Od końca XIX wieku do połowy lat 20. wieku XX chińska dzielnica w Nowym Jorku była areną gangsterskiej aktywności, przemocy, handlu narkotykami, hazardu i przemytu chińskich migrantów.
W roku 1870 w Wielkim Jabłku mieszkało prawdopodobnie nie więcej niż 100 Chińczyków. 20 lat później było już ich kilkanaście tysięcy. Większość z nich znajdowała zatrudnienie w pralniach lub na targowiskach prowadzonych przez chińskich imigrantów, z których tylko garstka posiadała amerykańskie obywatelstwo i sprawnie posługiwała się językiem angielskim. Z czasem, podobnie jak w innych amerykańskich miastach zamieszkałych przez chińską diasporę, zaczęły organizować się tam nieoficjalne struktury samorządowe silnie powiązane z półświatkiem. Rywalizacja pomiędzy dwoma gangami stała się przyczyną rozlewu krwi, z którym nie potrafiła sobie poradzić skorumpowana nowojorska policja.

Tom Lee

Na czele grupy On Leong stał Tom Lee, imigrant z Chin, nieoficjalny burmistrz kształtującego się Chinatown, który prowadził nielegalne jaskinie hazardu, palarnie opium i skutecznie przemawiał do kieszeni policjantów i dziennikarzy. Jego rywalem był trzydzieści lat młodszy i bezwzględny Young Mock Duck, przywódca gangu Hip Sing Tong.

Young Mock Duck

Do pierwszego morderstwa doszło w roku 1900 na ulicy Pell, co doprowadziło do eskalacji przemocy. W roku 1905 w trakcie przedstawienia w Chińskim Teatrze przy ulicy Doyers siepacze Hip Sing otworzyli ogień do członków konkurencyjnego gangu zabijając czterech z nich, a przy okazji dwóch przypadkowych widzów, jednakże dopiero inne morderstwo wywołało w NYC gwałtowną falę niechęci mieszkańców miasta do Chińczyków.

Skrzyżowanie ulic Pell i Doyers, ok 1910 r.

W roku 1909 w mieszkaniu pracownika chińskiej restauracji znaleziono zwłoki Elsie Sigel, zaledwie 19-letniej białej misjonarki i wnuczki znanego weterana wojny secesyjnej, generała Franka Sigela. Rząd federalny wkroczył jednak do akcji dopiero w roku 1925 po zamordowaniu dwójki gangsterów z grupy On Leong zmarłego 7 lat wcześniej Toma Lee. Agenci federalni nie przejmowali się takimi „błahostkami” jak prawa człowieka czy nakaz aresztowania i przymykali każdego Chińczyka, który mógł mieć cokolwiek wspólnego z wojną gangów. Taktyka ta okazała się skuteczna i wkrótce w Chinatown zapanował spokój.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Ul. Pell, 1899 r.
Pogrzeb Toma Lee, 1918 r.
Chiny · Polska · Stany Zjednoczone

Przechadzka Henryka Sienkiewicza po chińskiej dzielnicy w San Francisco oraz jego nieeleganckie dygresje na temat kobiet

Chiński handlarz w Chinatown w San Francisco (SF), ok. 1900 r.

Wprawdzie młody Henryk Sienkiewicz w trakcie swoich amerykańskich wojaży (1876-1878) do Teksasu nigdy nie dotarł, ale za to pisał o chińskich imigrantach w Ameryce, w tym o Chinkach, które, jeśli wierzyć jego słowom, gdyż potrafił czasami bujać na skrzydłach fantazji, swoimi stopami ogrzewały w nocy jego własne zmarznięte stopy. W liście pisanym z Kalifornii do swojego przyjaciela Daniela Zglińskiego pisarz zdobył się na wyjątkową szczerość. Dziś jego słowa uznalibyśmy za nieprzyzwoite i obelżywe, ale warto myślę je przytoczyć: „Tego interesu, który Pan lubisz nad wszelki statek ziemski, wprawdzie czasem brak – ale Chinki zastępują go, jak mogą. Tylko moja skromność, tylko wszelki brak miłości własnej wstrzymuje mnie od pochwalenia się przed Wami, ile razy…”. Dalej możemy przeczytać, że „Chinki się golą, ale nie dość często, skutkiem tego ‚ten interes’ wygląda jak twarda szczotka”.

Chińska telefonistka w SF Chinatown

Twierdził również, że do jego „tipi” zaglądała Indianka, jednakże ani Chinki, ani Indianki nie mogły równać się z Murzynkami: „Powiadam Wam: klękajcie narody. Panie! Sprowadź Pan sobie koniecznie chociaż kominiarza, żeby nabrać pojęcia o tych rozkoszach”. Miał za to Sienkiewicz to wyjątkowe szczęście spacerować uliczkami starego Chinatown w San Francisco, zanim nie strawił tej dzielnicy pożar w roku 1906. „Dziwne wrażenie robi tu ta ludność gwarna i ruchliwa, ubrana w jednakowe kostiumy, o cerze żółtej, skośnych oczach i długich, sięgających ziemi warkoczach.”

SF Chinatown, 1898 r.

Zauważył, że z wyjątkiem patrolujących ulice policjantów, niewielu spotyka się w Chinatown ludzi białych. Pisał, że w godzinach wieczornych w okolicach chińskiego teatru zbiera się chuliganeria z całego miasta i często dochodzi do bójek pomiędzy nimi a Chińczykami. Chińczycy wg Sienkiewicza nie wchodzili w drogę białym, ale „między sobą […] kłócą się dość często i równie często kłótnie kończą się pchnięciem noża”. Sprawiali również sporo kłopotów stróżom prawa: „Skłonni są także dosyć do kradzieży”. Wszyscy mieszkańcy dzielnicy podobni są do siebie „jak dwie krople wody” i nieskorzy do współpracy z policją. Dostrzegł wszechobecną wśród chińskich imigrantów biedę: „Cała też ludność chińska prowadzi życie lada jakie, niechlujne i niezdrowe.

Palarnia opium, SF Chinatown, ok. 1900 r.
Chiński rzeźnik i sklep spożywczy, SF Chinatown, ok. 1885 r.

Mieszkania chińskie, zawsze przepełnione, są zaraźliwymi jamami, w których grasuje syfilis i ospa. Pojęć o racjonalnej higienie nie mają żadnych; jedzą byle co”, a „skąpstwo chińskie przechodzi wszelkie wyobrażenia.” Sienkiewicz nie ustrzegł się jednak hipokryzji. W liście do Zglińskiego bardzo instrumentalnie potraktował kobiety, jednak czytelnikom swoich popularnych reportaży starał się dowieść, że „moralność Chińczyków kalifornijskich stoi na dosyć niskim stopniu”. Ponieważ aż 90% Chińczyków w Chinatown to mężczyźni „kwitnie między nimi […] rozpusta”. Prosperowały nielegalne domy publiczne oraz poliandria: „Między dziesięcioma Chińczykami zajmującymi mieszkanie znajduje się jedna kobieta, żyją z nią wszyscy razem”. Twierdził, że „żółci” zabierają pracę białym, zarazem jednak zauważył, że „położone na bezpłodnych wydmach i wzgórzach piaszczystych” San Francisco Chińczykom i ich „mrówczej pracy” zawdzięcza fantastyczny rozwój sadów i ogrodów.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Henryk Sienkiewicz pozuje do fotografii przed wyjazdem na safari
Okolice Chinatown, ok. 1900 r. 📷 Arnold Genthe
Okolice Chinatown, ok. 1900 r. 📷 Arnold Genthe
SF Chinatown, 1904 r.
Chiny · Hongkong

Motyw pomarańczy i śmierć w Ojcu chrzestnym i Wejściu Smoka

Don Corleone kupuje pomarańcze

W uznawanym za arcydzieło filmie „Ojciec chrzestny” Francisa Forda Coppoli powtarzającym się motywem jest użycie pomarańczy jako symbolu zbliżającego się niebezpieczeństwa lub tragedii. Owoce te pojawiają się często w scenach zapowiadających dramatyczne wydarzenie, takich jak śmierć lub zagrożenie. Vito Corleone (Marlon Brando) zostaje postrzelony po tym, jak kupuje na targowisku pomarańcze. Gdy upada na ziemię, cytrusy rozsypują się po całej ulicy (📷).

Zanim odcięta głowa konia pojawi się w łóżku Jacka Woltza, na stole, przy którym je z Tomem Hagenem, widać pomarańcze (📷). Tuż przed śmiercią pod koniec „Ojca chrzestnego”, Vito obiera pomarańczę i robi miny ze skórką w ustach, aby zabawić wnuka. W każdym przypadku pomarańcze zwiastują tragedię, które wkrótce spotykają bohaterów. Harlen Lebo, autor książki o powstawaniu „Ojca chrzestnego” twierdzi jednak, że widzowie niesłusznie doszukują się w tych scenach głębszej symboliki, gdyż owoce te miały wyłącznie stanowić pewien jasny element, kontrast do ponurej fabuły filmu.

Zaledwie jednak rok po „Ojcu chrzestnym” w r. 1973 na ekrany kin wszedł ostatni (nie licząc niedokończonego „Gra śmierci”) film z Brucem Lee w roli głównej – „Wejście Smoka”. Niejako w hołdzie dziełu Coppoli autorzy filmu dodali dwie sceny z pomarańczami i obie zwiastują porażkę i śmierć dwójki postaci. W początkowej sekwencji napisów widzimy czarnoskórego karatekę Williamsa (Jim Kelly) spacerującego po targowisku z cytrusami. Williams zostanie później do nieprzytomności pobity przez organizatora turnieju karate Hana (Shih Kien), a następnie zabity na jego rozkaz.

Parsons silnym kopnięciem wytrąca z rąk mężczyzny koszyk z pomarańczami…
…a dzień później obrywa od Williamsa

Pomiędzy tymi dwoma scenami na dżonce w drodze na wyspę Hana nowozelandzki karateka Parsons (Peter Archer) potężnym kopniakiem rozrzuca po pokładzie pomarańcze trzymane w rękach przez młodego mężczyznę. W swojej pierwszej i jedynej walce w turnieju zostanie rozbity przez Williamsa. Fani Bruce’a szybko właśnie w pomarańczach i kolorze pomarańczowym zaczęli doszukiwać się zapowiedzi śmierci (Lee już wtedy nie żył) słynnego hongkońskiego aktora, tym bardziej, że krótko przed pierwszym klapsem, Lee oraz hongkoński producent Raymond Chow założyli firmę producencką Concord Production Inc., a na logo firmy wybrali okrągły jak pomarańcze diagram taijitu w kolorach jasno- i ciemno pomarańczowym.

Logo firmy Concord Production

Z tego też powodu różne odcienie pomarańczu, czerwieni i żółci często pojawiają się w filmie.
Przesądni Chińczycy zaczęli więc doszukiwać się innych symboli wskazujących na zbliżającą się śmierć aktora. Kiedy po raz pierwszy widzimy jego filmową siostrę Su Lin (Angela Mao) w konfrontacji z członkami osobistej ochrony Hana, na ścianie jednego z budynków pojawia się reklama firmy budowlanej oraz napis 26 B. Scena z Angelą Mao kręcona była pod koniec stycznia 1973 roku, a miesiąc później 26 lat skończyła tajwańska aktorka Betty Ting Pei, u której w domu w Hong Kongu w tajemniczych okolicznościach Bruce Lee zmarł zaledwie pół roku później. No i nie zapomnijmy o czterech chińskich gruszkach w scenie z brytyjskim agentem specjalnym. W języku chińskim cyfrę „cztery” wymawia się podobnie jak słowo śmierć i jest postrzegana jako pechowa.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Roper ze swoją asystentką na polu golfowym. W tle mężczyzna w swetrze w kolorze pomarańczowym.
Su Lin i napis 26 B
Cztery chińskie gruszki w półmisku na stoliku

Materiał filmowy można obejrzeć na moim koncie na X.

Chiny · Korea Południowa · Wietnam

Długie paznokcie jako symbol statusu w Chinach i Wietnamie

Wietnam na przełomie XIX i XX wieku

Jednym z najdziwniejszych symboli wysokiego statusu społecznego lub majątkowego w konfucjańskich krajach Azji, zwłaszcza Chinach i Wietnamie były długie paznokcie. Przypisywany Konfucjuszowi i Zengzi (uczony konfucjański) traktat filozoficzny o nabożności synowskiej (Xiaojing) nakazuje szanować swoje ciało, łącznie z włosami i paznokciami, ponieważ wszystko to zostało ludziom dane przez ich rodziców. Portrety Konfucjusza często przedstawiają go z długimi włosami i paznokciami. Choć nie jest jasne, kiedy Chińczycy nabyli zwyczaj zapuszczania długich paznokci, niektóre przekazy wskazują na co najmniej okres Walczących Królestw (475-221 p.n.e.). Zarówno mężczyźni, jak i kobiety z klas wyższych zapuszczali długie paznokcie jako symbol statusu i bogactwa.

Cesarzowa Wdowa z dynastii Qing, 1861-1908

Długie paznokcie wskazywały, że ich właściciele nie musieli wykonywać pracy fizycznej. Jak napisał w roku 1911 Robert J. Moose w książce „Village Life in Korea” (Wiejskie życie w Korei), „lider wioski stanowczo sprzeciwia się podejmowaniu czegokolwiek, co wygląda na pracę fizyczną. Może i jest bardzo biedny (tak, nawet zależny od innych, jeśli chodzi o codzienny ryż), ale praca nie należy do jego zainteresowań. Głód nie jest dla niego hańbą, ale podjęcie jakiejkolwiek pracy fizycznej natychmiast obniżyłoby jego pozycję jako dżentelmena i zrujnowało jego perspektywy na przyszły awans zgodnie z zasadami, którymi powinni podążać dżentelmeni.” Do dżentelmenów zaliczano arystokrację oraz konfucjańskich uczonych. Praca należała do prymitywnego świata niższych klas feudalnych.
Znaczenie paznokci doprowadziło również do powstania różnych zwyczajów i przesądów z nimi związanych, chociażby z ich przycinaniem w określone, pomyślne dni roku, oraz obrządkami pogrzebowymi. Kiedy ktoś umierał, obcinano mu paznokcie i chowano je razem z nim. Umieszczano je w trumnie zmarłego lub chowano osobno w pobliżu. Reprezentowały synowski dar dla rodziców i przodków w zaświatach.

Wykonane ze srebra osłony na paznokcie

Ponieważ paznokcie rosną powoli, a długie są kruche i łamliwe, w czasach chińskiej dynastii Ming (1368-1644) i Quing (1644-1912) popularne stały się osłony wykonane z metalu, muszli lub jadeitu.
Dziś wciąż można w Wietnamie i Chinach napotkać osoby z pojedynczymi dłuższymi paznokciami, zwłaszcza małego palca jednej ręki, ale niechęć, czy wręcz pogarda dla pracy fizycznej pozostała w krajach tradycji konfucjańskiej w dalszym ciągu żywa, co paradoksalnie jest bodźcem do wytężonej nauki w szkołach oraz rozwoju gospodarki.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Wietnam lata 20. XX w. Plakat reklamujący papierosy. Przedstawiony mężczyzna jest zamożny, o czym świadczy nakrycie głowy, kołnierzyk oraz długie paznokcie.
Wietnam, na przełomie wieków XIX i XX

Hongkong

Smoki, feng shui i upadek rządu Margaret Thatcher

Repulse Bay w HK

Nieruchomości w Hongkongu są często zaprojektowane w taki sposób, żeby mogły przez nie swobodnie przelatywać smoki i bez przeszkód dostać się do pobliskiej wody. Tak przynajmniej głosi miejska legenda. Temu celowi mają służyć otwory i luki w budynkach zwane „smoczymi bramami”. Zablokowanie trasy przelotu smoka mogłoby skutkować złym feng-shui (starożytna praktyka i filozofia planowania przestrzeni oraz szukania harmonii i równowagi pomiędzy żywiołami), co negatywnie wpłynęłoby na życie mieszkańców budynku oraz firm w nich działających, ale także na całą okolicę. Uważa się, że smoki przynoszą szczęście, a niefortunne zablokowanie im ścieżki z gór, w których zamieszkują, może stać się przyczyną niepomyślności i faktycznie często się zdarza, że firmy, które mają swoje siedziby w budynkach ze złym feng shui, ale także w budynkach okolicznych, na które one oddziałują, bankrutują.

Bank of China Tower w HK

Złe feng shui Bank of China Tower było obwiniane o szereg nieszczęść, w tym bankructwo pobliskich firm, a nawet upadek rządu Margaret Thatcher. Co jest tego przyczyną? Samospełniająca się przepowiednia. Plotki o złym feng shui szybko się rozchodzą, co zniechęca ludzi do wchodzenia w relacje handlowe z właścicielami takich biznesów, a te w konsekwencji upadają, o co obwinia się złe feng shui. Repulse Bay, pierwszy budynek z otworem, powstał jeszcze pod koniec panowania Brytyjczyków w HK. „Dziura” ta nie była jednak inspirowana feng shui (choć architekci budynku faktycznie wzięli pod uwagę zasady tej praktyki). Wyrastające w latach 80. rzędy wieżowców zaczęły przesłaniać krajobraz oraz blokowały swobodny przepływ powietrza, co spotkało się z krytyką mieszkańców miasta. W odpowiedzi na ich skargi architekci zaczęli „dodawać” otwory do nowych konstrukcji. Teoria „smoczej bramy” pojawiła się później i zaczęła żyć swoim życiem.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Kompleks rządowy w HK
Hongkong

50. rocznica śmierci Bruce’a Lee

Czy męski zarost może mieć negatywny wpływ na młodych ludzi, a nawet stanowić zagrożenie dla porządku publicznego? Kiedy na początku 1972 roku hongkoński magazyn opublikował zdjęcie Bruce’a Lee z tygodniowym zarostem na twarzy, wielu mieszkańców Hongkongu nie kryło zaskoczenia. Hongkońskie media wyraziły z tego powodu niezadowolenie, a nawet zaniepokojenie: „Jego kwieciste koszule, wielobarwne spodnie, sportowe buty i sandały już zainspirowały wielu naśladowców, ale któż by się spodziewał, że ta świeżo upieczona, ledwie trzydziestoletnia supergwiazda zapuści brodę? W gruncie rzeczy broda Bruce’a z niczym nie kojarzy się tak bardzo jak z hipisami, którzy wywołali ostatnio tak wielkie zamieszanie w Ameryce” pisał dziennik „Radio and Television Daily”. (za: Matthew Polly, „Bruce Lee”) Zarzucano mu wichrzycielstwo i bezmyślne naśladowanie amerykańskiego stylu życia. Niechętnym okiem na jago rozwijającą się karierę na Zachodzie patrzyli jego były mistrz Ip Man, który nazwał swojego najsłynniejszego wychowanka „karierowiczem”, oraz znajomi ze szkoły Wing Chun. Jak było faktycznie? Bruce Lee po przymusowym wyjeździe do Ameryki w wieku 18 lat odkrył nagle, że może tam sobie pozwolić (jak wielu innych Azjatów przed nim i po nim), na większą spontaniczność i swobodę w angażowanie się w działania, które odzwierciedlają jego tłumioną w konfucjańskich społeczeństwach wyjątkową osobowość, jego wartości, przekonania i potrzeby.

Może dążyć do realizowania swojego potencjału i rozwijania talentu. Zrywa ze sztywnymi regułami tradycyjnych chińskich sztuk walki i tworzy własny styl walki, za co również później obrywa mu się w Hong Kongu. Zapuszcza brodę, zmienia fryzurę, ubiera się zgodnie z własnymi potrzebami. W Ameryce nikt nie zwraca na to uwagi, ale dla wielu Chińczyków zatracił swoją chińską tożsamość. Hongkong i chińska kultura go ukształtowały, ale jego talent mógł się w pełni rozwinąć i rozkwitnąć dopiero w połączeniu z zachodnimi ideałami. Bruce Lee zmarł w młodym wieku 32 lat równo 50 lat temu (20 lipca 1973 roku), ale po dziś dzień podejście Chińczyków z Hongkongu do życia i kariery ich największej gwiazdy show-biznesu jest zastanawiająco ambiwalentne. Wróble na dachu ćwierkają, że przyczyną, dla której włodarze tego miasta nigdy nie palili się do idei stworzenia muzeum Bruce’a Lee są jego niezupełnie chińskie korzenie. W żyłach mistrza sztuk walki płynęła chińska, brytyjska i żydowska krew.

Chiny · Japonia

Uśmiech na starych fotografiach z Chin i Japonii

Słynna fotografia śmiejącego się Chińczyka z początku XX wieku od ponad 100 lat nie przestaje budzić emocji. Wykonana przez nieznanego autora, wraz z 142 innymi fotografiami została pozyskana przez niemieckiego antropologa i orientalistę Bertholda Laufera podczas jego wyprawy do Chin w latach 1901-1904. W czym tkwi problem? W owym czasie fotografia portretowa była traktowana z pełną powagą i ludzie rzadko uśmiechali się pozując do zdjęcia, a szeroki uśmiech z odsłoniętymi zębami nie pojawiał się jeszcze na fotografiach. Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Yorku, które jest właścicielem fotografii „najszczęśliwszego Chińczyka”, odrzuca jednak zarzuty malkontentów, że jest ona fałszywa. Wszystkie 143 zdjęcia (można je obejrzeć na stronie internetowej muzeum) zostały razem zebrane przez niemieckiego antropologa i wysłane na Zachód.

„U fryzjera”. Jedna z fotografi Leufera
Daimyo Shirazu Nariakira. Rok 1857

Poważna twarz samuraja na najstarszej zachowanej fotografii Japończyka (1857 r.) wynikała nie tylko ze zwyczajów panujących w owych czasach (samurajom nie wypadało okazywać słabości w miejscach publicznych), ale także ówczesnej techniki, która wymagała od fotografowanej osoby siedzenia lub stania przez kilka minut w bezruchu.
Wg profesora Shigeki Iwai z Uniwersytetu Osakijskiego fotografia pojawiła się w Japonii pod koniec okresu Edo (dagerotypia w 1848 r.), ale uśmiech rozjaśnił pochmurne oblicza Japończyków na zdjęciach dopiero pod koniec okresu Meiji w roku 1911, kiedy to przedsiębiorca Motojino Makino postanowił wydawać magazyn NicoNico, w którym publikował fotografie roześmianych ludzi. Był to czas, kiedy z powodu wojny rosyjsko-japońskiej (1904-1905) i powojennej recesji ludzie nie mieli wiele powodów do radości. Szybki rozwój technologii fotograficznej na początku XX wieku oraz popularny magazyn NicoNico pomogły rozpowszechnić zwyczaj uśmiechania się Japończyków na zdjęciach.

Uśmiechnięta „nowoczesna dziewczyna” lub „moga”, ca. 1920 r.

Chiny · Stany Zjednoczone

1906: rok, w którym San Francisco prawie pozbyło się Chińczyków

📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe
📷 Arnold Genthe