Korea Północna · Korea Południowa · Stany Zjednoczone · Wietnam

Uchodźcy z Korei Północnej i weterani z Wietnamu – dlaczego ci, którzy przetrwali najgorsze, w końcu milkną

Dwóch żołnierzy pociesza się nawzajem w obliczu trudności bojowych. Pleiku, Wietnam Południowy, 26.05.1967 r.
Songmi Han z jej książką „Greenlight to Freedom”
Sierżant armii amerykańskiej Philip Fink, doradca 52. batalionu Wietnamskich Rangerów. Wietnam Południowy, 12 czerwca 1965 r. (Fot. Steve Stibbens)
Amerykańscy żołnierze piechoty modlą się w wietnamskiej dżungli podczas nabożeństwa żałobnego za poległych towarzyszy broni. Wietnam Południowy, 9 grudnia 1965 r. (Fot. Horst Faas)
Korea Północna · Korea Południowa

Ojciec-tyran vs. człowiek-bóg: jak naprawdę powstały dwie Koree

Kim Ir-sen (Kim Il-sung) – psychopata i tyran ukrywający się za sympatycznym uśmiechem
Syngman Rhee – rządzący twardą ręką w latach 1948-1960 południowo-koreański dyktator
Syngman Rhee
Kim Ir-sen przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie, 1984 r.
Wojna koreańska doszczętnie zniszczyła Seul: w tle nieistniejący już japoński budynek  Generalnej Guberni
Korea Południowa

Cygaro kontra gwanbok – koreański konfucjanizm w zderzeniu z zachodnim indywidualizmem

Antropologia ciała w koreańskim Cesarskim Departamencie Komunikacji (Imerial Department of Communication), Seul 1903.
Korea Południowa

Yi Sun-sin: Geniusz, którego Korea zdradziła i ukrzyżowała

W 1598 roku pod Noryang Point umiera najgenialniejszy admirał w historii Korei – Yi Sun-sin. Pada trafiony kulą, ale tak naprawdę zabija go własny kraj: dwór pełen zazdrości, intryg i krótkowzroczności. Człowiek, który wynalazł okręty-żółwie, rozbił japońską armadę i nigdy nie przegrał bitwy morskiej, wcześniej był bity do krwi, zdegradowany do szeregowca i wrzucony do lochu. Dziś wracam do tej najbardziej gorzkiej karty koreańskiej historii – opowieści o geniuszu, którego ojczyzna najpierw ukrzyżowała, a potem ubrała w mit.

Admirał Yi Sun-sin
Admirał Yi Sun-sin
Pomnik admirała Yi Sun-sina w Seulu
Korea Południowa · Polska

W niewoli splendoru: Jak stres i izolacja zabiły Poniatowskiego i Gojonga

Śmierć Stanisława Augusta Poniatowskiego, ostatniego króla Polski (zm. 1798), oraz cesarza Gojonga, ostatniego władcy koreańskiej dynastii Joseon (zm. 1919), wykazują uderzające podobieństwa. Obaj monarchowie zakończyli życie jako więźniowie w „złotych klatkach”, odizolowani przez obce mocarstwa, zmagający się z psychicznym załamaniem i otoczeni plotkami o otruciu. Niniejszy artykuł analizuje te paralelizmy, skupiając się na okolicznościach ich śmierci, izolacji, psychicznym i fizycznym upadku pod wpływem stresu oraz trwałych legendach o zamachu.

Portret Stanisława Augusta w szlafroku – Johann Baptist von Lampi the Elder

Zbieżności w śmierci Stanisława Augusta Poniatowskiego i cesarza Gojonga
Stanisław August Poniatowski zmarł nagle 12 lutego 1798 roku w Petersburgu. Według niektórych relacji, jego ostatni dzień rozpoczął się zwyczajnie – rano wypił filiżankę kawy, codzienny rytuał. Krótko po tym zasłabł, stracił przytomność, a według jednej z wersji na chwilę odzyskał świadomość, by poprosić o księdza i przyjąć ostatnie sakramenty. Tego samego dnia wieczorem zapadł w śpiączkę i zmarł, najprawdopodobniej na udar mózgu. Niektóre źródła wspominają bulion zamiast kawy, ale większość historyków potwierdza, że śmierć była szybka, w ciągu jednego dnia. Plotki o otruciu pojawiły się natychmiast, podsycane kontekstem politycznym: car Paweł I, który zapewnił Poniatowskiemu rezydencję w Petersburgu, mógł postrzegać byłego króla jako zbędny balast lub symbol dawnej Polski. Choć brak dowodów na otrucie, nagłość śmierci i status kontrolowanego wygnańca sprzyjały spekulacjom, które przetrwały w polskiej narracji.

Ostatni król Korei Joseon – Gojong

Śmierć cesarza Gojonga 21 stycznia 1919 roku w pałacu Deoksugung w Seulu miała podobnie nagły charakter. Tego ranka wypił kawę, a następnie sikhye, tradycyjny koreański słodki napój ryżowy, po czym nagle zasłabł, stracił przytomność i zmarł w ciągu kilku godzin. Oficjalnie przyczyną był wylew krwi do mózgu, ale plotki o otruciu przez japońskie władze kolonialne rozeszły się błyskawicznie. Rok 1919 był okresem narastających ruchów niepodległościowych w Korei, a pogrzeb Gojonga stał się iskrą dla Ruchu 1 Marca – masowych protestów antyjapońskich. Wielu wierzyło, że Japonia miała motyw, by wyeliminować Gojonga, który pozostawał symbolem koreańskiego oporu. Choć nie ma jednoznacznych dowodów na otrucie, polityczny klimat i japońska kontrola nad Koreą czyniły te podejrzenia bardziej wiarygodnymi niż w przypadku Poniatowskiego.
Obaj monarchowie zmarli nagle po spożyciu napoju, co wywołało plotki o otruciu. W przypadku Poniatowskiego spekulacje były mniej powszechne, wynikając z jego symbolicznego statusu i rosyjskiej dominacji nad Polską. U Gojonga podejrzenia były silniejsze, związane z japońską okupacją. W obu przypadkach brak twardych dowodów nie powstrzymał legend o zamachu, które odzwierciedlały nieufność wobec ich ciemięzców.

Portret Stanisława Augusta Poniatowskiego – Marcello Bocciarelli

Złote klatki: życie w niewoli
Po abdykacji w 1795 roku, po trzecim rozbiorze Polski, Poniatowski został wygnany do Petersburga w 1797 roku, gdzie car Paweł I zapewnił mu luksusowy Pałac Marmurowy. Pomimo przepychu, był więźniem. Pod stałym nadzorem, nie mógł wrócić do Polski ani prowadzić politycznej korespondencji. Traktowany jako ozdoba rosyjskiego dworu, nie miał realnego wpływu, zredukowany do reliktu nieistniejącego państwa. Jego izolacja była całkowita: Polacy postrzegali go jako zdrajcę za przystąpienie do Konfederacji Targowickiej, a Rosjanie jako marionetkę, pozbawiając go sojuszników i celu.
Gojong doświadczył podobnego losu po wymuszonej abdykacji w 1907 roku, narzuconej przez Japonię podczas aneksji Korei. Zamknięty w pałacu Deoksugung w Seulu, zachował honorowy tytuł taehwangje (cesarza-emeryta), ale był to pusty gest. Pałac, otoczony japońskimi żołnierzami i koreańskimi kolaborantami, stał się jego więzieniem. Odcięty od narodu i możliwości dyplomatycznych, Gojong był symbolicznym figurantem pod ścisłą kontrolą, zredukowanym do „żywej relikwii” utraconej suwerenności Korei. Jego uwięzienie przypominało sytuację Poniatowskiego: obaj żyli w przepychu, ale bez wolności i wpływu.
„Złote klatki” Pałacu Marmurowego i Deoksugung symbolizowały ich wspólny los. Obaj monarchowie byli przetrzymywani w luksusowych warunkach dla zachowania pozorów, ale ich izolacja była głęboka, narzucona przez obce mocarstwa (Rosję i Japonię), które chciały zneutralizować ich znaczenie polityczne. Ta niewola pogłębiała ich psychiczny i fizyczny upadek.

Ostatni król Korei Joseon – Gojong

Psychiczny i fizyczny upadek pod wpływem stresu
Ostatnie lata Poniatowskiego były naznaczone ogromnym stresem psychicznym. Niepowodzenie jego reform, zwłaszcza Konstytucji 3 Maja 1791 roku, oraz upadek Rzeczypospolitej dręczyły go poczuciem winy i bezsilności. Przystąpienie do Konfederacji Targowickiej w 1792 roku pod naciskiem Rosji uczyniło go w oczach wielu Polaków zdrajcą, co pogłębiało jego rozpacz. W Petersburgu izolacja nasiliła depresję, objawiającą się apatią, bezsennością, lękami i możliwą hipochondrią. Obsesyjne pisanie pamiętników stało się formą autoterapii, odzwierciedlając jego emocjonalne cierpienie. Fizycznie chroniczny stres prawdopodobnie osłabił jego organizm, zwiększając ryzyko udaru mózgu, który go zabił. Źródła opisują go jako człowieka złamanego, wyalienowanego od narodu i ciemięzców.
Gojong żył w jeszcze bardziej traumatycznych warunkach. Zamordowanie jego żony, królowej Min, w 1895 roku przez Japończyków było ogromnym ciosem emocjonalnym i politycznym. Po tym wydarzeniu uciekł do rosyjskiej ambasady w 1896 roku, co świadczy o jego paranoi i strachu przed zamachami. Po abdykacji w 1907 roku i uwięzieniu w Deoksugung był pod stałą kontrolą Japończyków, odcięty od narodu i polityki, co potęgowało bezsilność. Rosnące ruchy niepodległościowe w Korei zwiększały presję, ponieważ Gojong pozostawał symbolem oporu. Źródła wskazują, że cierpiał na chroniczny lęk, podejrzliwość, drażliwość i objawy przypominające paranoję. Fizycznie jego zdrowie również podupadało – stres i trauma mogły osłabić organizm, zwiększając ryzyko wylewu, który oficjalnie był przyczyną śmierci w 1919 roku. Plotki o otruciu po wypiciu sikhye dodatkowo wzmacniały podejrzenia, że Japończycy mogli przyspieszyć jego zgon.
Obaj monarchowie żyli w stanie chronicznego stresu, wynikającego z politycznej klęski, izolacji i upokorzenia. Poniatowski obwiniał się za upadek Polski, Gojong zmagał się z traumą po stracie żony i utracie suwerenności Korei. Ich depresja – u Poniatowskiego introspektywna, u Gojonga podszyta paranoją – była klasycznym objawem długotrwałego napięcia. Chroniczny stres zwiększał ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, takich jak udar, który oficjalnie był przyczyną śmierci obu. Ich „złote klatki” paradoksalnie potęgowały stres, pozbawiając ich bliskich relacji emocjonalnych i otaczając ludźmi lojalnymi wobec obcych mocarstw.

Król Stanisław August Poniatowski w Petersburgu – Jan Czesław Moniuszko, 1883

Zbieżności między losami Stanisława Augusta Poniatowskiego i cesarza Gojonga są uderzające. Obaj, jako ostatni monarchowie swoich krajów, zostali zneutralizowani przez obce mocarstwa – Rosję i Japonię – i zamknięci w luksusowych, lecz izolujących „złotych klatkach”. Ich nagłe śmierci po spożyciu napoju (kawy u Poniatowskiego, kawy i sikhye u Gojonga) wywołały plotki o otruciu, choć brak na to dowodów. W przypadku Gojonga podejrzenia były silniejsze, związane z japońską okupacją, podczas gdy u Poniatowskiego miały charakter bardziej anegdotyczny. Chroniczny stres, wynikający z politycznej klęski i izolacji, przyspieszył ich fizyczny i psychiczny upadek, prowadząc do depresji, lęków, a ostatecznie śmierci, oficjalnie z powodu udaru.
Te paralelizmy odzwierciedlają uniwersalny wzór historyczny: obaleni monarchowie, przetrzymywani jako symbole dawnej władzy, często kończą jako ofiary politycznych intryg, realnych lub wyimaginowanych. Ich losy, choć odległe geograficznie i czasowo, pokazują, jak mechanizmy władzy i izolacji powtarzają się w różnych kulturach i epokach.

Korea Południowa · Polska · Stany Zjednoczone

Gdy PRL klaskała Kim Ir Senowi, Polonia ginęła za Koreę Południową

Major Adam P. Tymowicz z Illinois, syn Walentego Tymowicza i Zofii Fąfary. 7 listopada 1950 r. jego dwumiejscowy F-82 Twin Mustang (nr boczny nieustalony) wystartował z bazy Naha na Okinawie na patrol bojowy nad Morzem Wschodniochińskim; w trakcie misji załoga zgłosiła awarię silnika i zawróciła. Podczas podejścia do lądowania maszyna rozbiła się i eksplodowała w zatoce Naha – z wody wydobyto ciało operatora radaru, natomiast pilot zaginął; poszukiwania zawieszono 17 listopada z powodu nadciągającego tajfunu i bardzo złych warunków na morzu.

25 czerwca 1950 roku Korea Północna, wspierana przez ZSRR i Chiny, napadła na nieprzygotowaną do wojny Koreę Południową, rozpoczynając konflikt, który wstrząsnął światem. Już dwa dni później, 27 czerwca, polska prasa, całkowicie kontrolowana przez komunistyczne władze, zaczęła przedstawiać wojnę jako „imperialistyczną agresję” Stanów Zjednoczonych przeciwko „bohaterskiemu narodowi koreańskiemu”. Premier Józef Cyrankiewicz i prezydent Bolesław Bierut publicznie wyrażali solidarność z Północą, powtarzając narrację narzuconą przez Kreml. Gazety, kroniki filmowe i wiece propagandowe w PRL wypełniły obrazy „okrucieństw Amerykanów”, a wojna koreańska stała się poręcznym narzędziem mobilizacji wewnętrznej: budowania atmosfery stałego zagrożenia i usprawiedliwiania terroru politycznego w kraju. Oficjalnie Polska Ludowa stanęła po stronie agresora – Kim Ir Sena, wspieranego przez Moskwę i Pekin.

Kapitan Edward C. Krzyzowski z Chicago, zginął 3 września 1951 r. od strzału snajpera. Pośmiertnie odznaczony Medalem Honoru.

Tyle że społeczeństwo polskie nie miało w tym żadnego wyboru: była to polityka narzucona z zewnątrz, a propaganda PRL mówiła jednym głosem z Kremlem.
Po zakończeniu działań wojennych PRL aktywnie uczestniczyła w Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych (KNPN / NNSC), która od 27 lipca 1953 r. miała nadzorować przestrzeganie rozejmu. „Neutralność” była fasadowa: pod tym szyldem prowadzono działania informacyjne i wywiadowcze korzystne dla Północy. Ten dysonans – oficjalna „neutralność” przy faktycznym wspieraniu obozu komunistycznego – dobrze oddaje klimat tamtej epoki: pozory legalizmu przy pełnym podporządkowaniu ZSRR.

Kapral Thadeus Stanley Bobowiec z Illinois. Zginął 11 czerwca 1953 roku, gdy chińskie siły komunistyczne zaatakowały placówkę obsadzoną przez jego oddział.

Czy dziś, w oczach Korei Południowej, Polacy muszą się wstydzić postawy PRL? Niekoniecznie. Bo ta sama historia odsłania drugą, mniej znaną twarz narodu – twarz wolnej Polonii. Tysiące Amerykanów polskiego pochodzenia – synów i wnuków emigrantów z Galicji, zaboru rosyjskiego czy pruskiego – walczyło w szeregach US Army w czasie wojny koreańskiej. Wielu z nich oddało życie w kluczowych bitwach: pod Pusan, Incheon czy nad rzeką Ch’ongch’on. Ich nazwiska – Kucharczyk, Stefaniak, Nowicki, Lewandowski, Walczak – widnieją dziś na Wall of Remembrance w United Nations Memorial Cemetery in Korea (UNMCK) w Busan, jedynym na świecie cmentarzu ONZ, gdzie spoczywa około 2,3 tys. żołnierzy z kilkunastu państw sprzymierzonych. Ciała Amerykanów z reguły repatriowano do USA, dlatego ich nazwiska znalazły się na murze, a nie na grobach – ale to właśnie ten mur, pełen także polskich brzmień, najmocniej przemawia.

Cmentarz ONZ w Busan

Mur Pamięci w koreańskim Busan ma dla Polski znaczenie podwójne. Historyczne – bo upamiętnia Amerykanów polskiego pochodzenia, o których PRL milczała lub których piętnowała jako „zdrajców klasowych”. Symboliczne – bo pokazuje, że naród bywa większy niż zniewolone państwo. Gdy Warszawa musiała klaskać Kim Ir Senowi, Polacy z Chicago, Detroit i Buffalo walczyli i ginęli za wolność Korei Południowej. Ich krew, przelana w obronie wolnego świata, budowała dobre imię Polski, nawet jeśli w kraju nie wolno było o tym mówić. Wojna koreańska obnaża dwoistość polskich losów w zimnej wojnie: z jednej strony – zniewolone państwo, które usługowało agresorowi; z drugiej – wolna diaspora, która stanęła po stronie ofiar. Mur w Busan, z setkami polskich nazwisk, jest świadectwem tej drugiej, wolnej twarzy narodu. To przypomnienie, że nawet w najciemniejszych czasach Polacy potrafili dołożyć własną cegłę do obrony wolności – nie tylko swojej, ale i cudzej.

Polskie nazwiska na Murze Pamięci w Busan
Polskie nazwiska na Murze Pamięci w Busan
Polskie nazwiska na Murze Pamięci w Busan
Korea Południowa · Polska

Dwie twarze cierpienia: Polska i Korea w cieniu okupacji

Niemieccy żołnierze przełamują barierę graniczną na polskiej granicy 1 września 1939 r.

W polskiej debacie historycznej i geopolitycznej często pojawia się porównanie losów Polski i Korei w XX wieku. Publicyści, koreaniści, a czasem nawet analitycy geopolityczni wskazują na rzekome podobieństwa: oba kraje znalazły się między potężnymi sąsiadami, straciły niepodległość, doświadczyły okupacji i wojen. Mówi się, że Polska to „Korea Europy”, a Korea – „Polska Azji”. Czy jednak takie analogie są uzasadnione? Nie chodzi o „licytację” na ofiary czy cierpienie – to bez sensu i nieetyczne – ale o zrozumienie różnic w charakterze tych doświadczeń. Celem niniejszego artykułu jest analiza tych porównań w oparciu o fakty historyczne, bez emocjonalnych uproszczeń. Polska przeżyła apokalipsę eksterminacji, Korea – dramat kolonizacji i wojny domowej. Choć oba narody łączy niezłomna wola przetrwania, ich doświadczenia różnią się zasadniczo w skali, charakterze i długotrwałych skutkach.

Honmachi – japońska dzielnica w Seulu, lata 30. XX w.

Polska: Laboratorium Okrucieństw XX Wieku
Historia Polski w XX wieku to kronika nieustannego zmagania się z wyniszczeniem. Punktem wyjścia są rozbiory (1772–1795), które wymazały Polskę z mapy Europy na ponad 120 lat. Systematyczna rusyfikacja i germanizacja elit, zsyłki na Syberię (dziesiątki tysięcy osób) oraz konfiskata majątków narodowych miały złamać tożsamość Polaków. I wojna światowa przyniosła kolejne cierpienia: fronty przetaczały się przez ziemie polskie, powodując miliony uchodźców, głód i zniszczenie gospodarki.
Prawdziwa apokalipsa nadeszła podczas II wojny światowej (1939–1945). Polska straciła około 6 milionów obywateli, czyli 17% przedwojennej populacji. W tym 3 miliony polskich Żydów padło ofiarą Holocaustu, który w dużej mierze rozgrywał się na ziemiach polskich w obozach zagłady takich jak Auschwitz, Treblinka czy Majdanek. Etniczni Polacy stracili kolejne 3 miliony, w tym elity intelektualne i wojskowe w akcjach takich jak Intelligenzaktion (masowe egzekucje nauczycieli, lekarzy, prawników) czy zbrodnia katyńska (22 tysiące zamordowanych oficerów przez NKWD). Okupacja niemiecka to codzienny terror: łapanki, publiczne egzekucje (np. Palmiry, Piaśnica, Wawer), przymusowe roboty i głód jako narzędzie wyniszczenia. Generalplan Ost zakładał redukcję populacji Polaków o 30–50% i przekształcenie ich ziem w niemiecką kolonię osadniczą. Powstanie warszawskie (1944) stało się symbolem: Warszawa została zrównana z ziemią, a 200 tysięcy cywilów zginęło. Do tego dochodzi rzeź wołyńska (1943–1944), w której ukraińscy nacjonaliści zamordowali 50–60 tysięcy Polaków.
Po wojnie narzucony przez ZSRR komunizm przedłużył cierpienia: stalinizm, represje polityczne i brak wolności trwały aż do 1989 roku. Polska doświadczyła traumy „niebytu” – przetrwała mimo prób całkowitego unicestwienia jej narodu, kultury i państwowości.

Okupacja niemiecka Polski w latach 1939–1945 miała niezwykle brutalny charakter

Korea: Dramat Kolonizacji i Wojny Domowej
Historia Korei (w tym kontekście głównie Korei Południowej) w XX wieku to opowieść o upokorzeniu i walce o tożsamość. Okupacja japońska (1910–1945) była brutalnym okresem kolonialnym trwającym 35 lat. Japonia zlikwidowała koreańską administrację, zakazała używania języka koreańskiego w szkołach i urzędach, a od 1939 roku (polityka Sōshi-kaimei) zmuszała Koreańczyków do przyjmowania japońskich nazwisk. Propaganda promowała lojalność wobec cesarza, a historia Korei była przepisywana, by przedstawiać ją jako „odwieczną część Japonii”. Wyzysk ekonomiczny był wszechobecny: ziemia i przemysł przejęte przez japońskie korporacje (zaibatsu) prowadziły do głodu, szczególnie w latach 30. i 40. Setki tysięcy Koreańczyków zmuszono do pracy przymusowej w kopalniach, fabrykach i armii japońskiej. Jedną z najboleśniejszych zbrodni była tragedia „comfort women” – dziesiątek tysięcy kobiet zmuszanych do prostytucji dla japońskich żołnierzy. Szacuje się, że ofiary okupacji japońskiej w Korei liczone są w setkach tysięcy, głównie z powodu głodu, represji i pracy przymusowej, ale nie było to planowe ludobójstwo na skalę Holocaustu.
Druga wojna światowa nie dotknęła Korei bezpośrednio jako teatru działań – w przeciwieństwie do Polski, nie było tu frontów czy bombardowań. Po 1945 roku podział półwyspu na strefy wpływów ZSRR (Północ) i USA (Południe) doprowadził do wojny koreańskiej (1950–1953). Ten konflikt był katastrofą: zginęło 2–3 miliony cywilów i ponad milion żołnierzy, a infrastruktura została niemal całkowicie zniszczona. Seul zmieniał ręce kilka razy, wiele wiosek zamieniono w popiół, a straty wyniosły około 10% populacji obu Korei. Był to jednak konflikt bratobójczy, wsparty przez mocarstwa (USA, Chiny, ZSRR), a nie zewnętrzna okupacja z intencją eksterminacji. Po wojnie Korea Południowa stała się gospodarczą potęgą, ale trauma kolonizacji i wojny pozostawiła głębokie ślady. Korea pamięta „poniżenie” – utratę języka, tożsamości i godności.

Seul w trakcie wojny koreańskiej (1950-1953)

Kluczowe różnice: Eksterminacja kontra asymilacja
Porównanie okupacji niemieckiej w Polsce (1939–1945) z japońską w Korei (1910–1945) ujawnia fundamentalne różnice w celach, metodach i skutkach.
Skala ofiar
• Polska pod Niemcami: Straty to około 6 milionów ludzi, w tym 3 miliony Żydów i 3 miliony etnicznych Polaków. Masowe egzekucje, obozy zagłady (Auschwitz, Majdanek), codzienne łapanki i głód jako broń. Generalplan Ost zakładał wyludnienie Polski i kolonizację przez Niemców.
• Korea pod Japonią: Ofiary szacowane na setki tysięcy, głównie z głodu, pracy przymusowej i represji. Brak planowego ludobójstwa; najcięższe zbrodnie to „comfort women” i przymusowa mobilizacja.
Charakter okupacji
• Polska: Niemcy realizowali politykę eksterminacji i wyniszczenia. Polacy mieli być niewolnikami, a Żydzi – zgładzeni. Polska była traktowana jako teren do wyludnienia i kolonizacji, nie asymilacji. Codzienność to terror: publiczne egzekucje, obozy, deportacje.
• Korea: Japonia prowadziła politykę asymilacji i podporządkowania. Koreańczycy mieli stać się „drugorzędnymi Japończykami” – lojalnymi poddanymi cesarza. Choć brutalna (zakaz języka, indoktrynacja), okupacja miała elementy modernizacji (koleje, szkoły). Nie było obozów zagłady, a represje koncentrowały się na kontroli i eksploatacji.
Trauma psychologiczna
• Polska: Trauma „niebytu” – naród patrzył, jak miliony giną, a miasta są palone.
• Korea: Trauma „poniżenia” – utrata języka, nazwisk, tożsamości.

Koreańskie uczennice szkoły średniej pod eskortą japońskiego oficera po przymusowej wizycie w chramie shintō w Gwangju

Porównania Polski i Korei wynikają z geopolitycznych analogii: oba kraje znalazły się między potężnymi sąsiadami, straciły suwerenność, walczyły o przetrwanie. Koreański Ruch 1 Marca (1919) inspirował się polskimi walkami o niepodległość. Jednak uproszczenia, jak „przeżyliśmy to samo”, ignorują różnice. Polska doświadczyła apokalipsy biologicznej – eksterminacji i wyniszczenia. Korea – upokarzającej kolonizacji i wojny domowej. Generalplan Ost to plan zagłady; japońska japonizacja – podporządkowania. Skala ofiar, cele okupantów i codzienne realia były odmienne.
Polska i Korea to dwa narody, które przetrwały dzięki niezwykłej determinacji. Polska przeszła przez piekło eksterminacji, Korea – przez dramat upokorzenia i bratobójczej wojny. Porównania łączą je w walce o wolność, ale różnice w traumach narodowych są zbyt duże, by stawiać znak równości. Historia uczy nas szacunku dla faktów i unikania powierzchownych analogii. Obie nacje zasługują na uznanie za swoją niezłomność, ale ich drogi przez XX wiek były unikalne.

Wystawa w berlińskiej szkole zachęca Niemców do udziału w kolonizacji obszaru Kraju Warty w Polsce (1942)
Korea Południowa

Pułkownik Choi Chang-sik: Kozioł ofiarny wojny koreańskiej

Płk Choi Chang-sik – jedna z najbardziej tragicznych postaci wojny koreańskiej
Zniszczony most Hangang
Uchodźcy przechodzą przez tymczasową kładkę w pobliżu zniszczonego mostu
Kwiecień 1958 r. Odbudowa mostu Hangang.
Kapitan Charles McVay
15 Maj 1958 roku. Otwarcie nowego mostu Hangang
Etiopia · Korea Południowa

Zapomniani bohaterowie Korei: Czarna gwardia w obronie wolności

Etiopscy żołnierze w Korei

Gdy w 1950 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych zaapelowała o wsparcie dla Korei Południowej, pogrążonej w brutalnym konflikcie z Koreą Północną, pierwszym afrykańskim krajem, który odpowiedział, była Etiopia. To zaskakujące z dzisiejszej perspektywy, ale decyzja cesarza Hajle Selasje I była czymś więcej niż tylko gestem politycznym. Była manifestacją honoru, solidarności i pamięci o własnej walce o wolność. Etiopia, kraj nigdy nieskolonizowany, wysłała do Korei swoje najlepsze wojska – elitarny Kagnew Battalion – by walczyć o sprawiedliwość na drugim końcu świata. Oto historia „czarnych Spartan”, którzy zadziwili świat swoją odwagą i niezłomnością.

Etiopscy żołnierze w Korei

W 1950 roku Etiopia była krajem o bogatej, trwającej ponad trzy tysiące lat historii, który jako jeden z nielicznych w Afryce oparł się kolonializmowi. Wspomnienia włoskiej inwazji (1935–1936) i braku wsparcia ze strony Ligi Narodów wciąż były żywe w pamięci cesarza Hajle Selasje. Gdy ONZ wezwała do solidarności w obronie Korei Południowej, cesarz widział w tym szansę nie tylko na pokazanie siły Etiopii, ale także na oddanie sprawiedliwości dziejowej. Etiopia walczyła w Korei nie dla zysków, sojuszy czy wpływów, lecz dla idei – by stanąć po stronie narodu, który, podobnie jak Etiopia w przeszłości, zmagał się z agresją.
Cesarz Hajle Selasje wysłał do Korei trzy bataliony Cesarskiej Gwardii, łącznie około 3 500 żołnierzy, nazwanych „Kagnew Battalion” na cześć historycznej bitwy w Erytrei, będącej wówczas częścią Etiopii. Byli to najlepsi z najlepszych – elita armii etiopskiej, szkolona z żelazną dyscypliną, przepojona dumą imperialną i głęboką wiarą chrześcijańską. Ich motywacja była unikalna: walczyli nie jako „Afrykanie” w stereotypowym sensie, lecz jako dziedzice starożytnego imperium, lojalni wobec cesarza i przekonani o moralnej słuszności swojej misji.

Etiopskie hełmy przeciwsłoneczne w wojnie koreańskiej

Bataliony Kagnew wylądowały w Korei w 1951 roku i szybko zyskały szacunek aliantów. Pod dowództwem 7. Dywizji Piechoty USA walczyli na najtrudniejszych odcinkach frontu – w górzystych, mroźnych terenach, gdzie odwaga i wytrzymałość były kluczowe. Ich styl walki wyróżniał się niezwykłą dyscypliną, precyzją i niezłomnością. Etiopczycy nigdy nie oddali jeńca wrogowi ani nie stracili powierzonej pozycji – wyczyn, który zadziwiał nawet doświadczonych dowódców amerykańskich.
W bitwach takich jak Pork Chop Hill czy Old Baldy Kagnew Battalion pokazał, że potrafi utrzymać pozycje wbrew przeważającym siłom wroga, często bez wsparcia artylerii czy lotnictwa. Ich odwaga i skuteczność zyskały im przydomek „czarnych Spartan” wśród Amerykanów, którzy podziwiali ich nieustępliwość i dumę wojownika. Straty etiopskie były stosunkowo niskie – 121 zabitych i 536 rannych – co świadczy o ich doskonałym wyszkoleniu i taktycznym mistrzostwie.

Etiopscy żołnierze w Korei


Co sprawiało, że Kagnew Battalion był tak wyjątkowy? Klucz leży w psychologii etiopskich żołnierzy, ukształtowanej przez unikalny kontekst historyczny i kulturowy:
• Duma imperialna: Żołnierze walczyli jako przedstawiciele cesarza i narodu o ponad trzech tysiącach lat niepodległej historii. Byli dziedzicami królestwa Aksum i zwycięzców bitwy pod Aduą (1896), gdzie Etiopia pokonała Włochy, umacniając swoją suwerenność.
• Brak mentalności kolonialnej: W przeciwieństwie do wielu innych narodów afrykańskich, Etiopia nigdy nie była w pełni skolonizowana, co dawało jej żołnierzom poczucie wyjątkowości i niezależności. Nie walczyli jako „poddani” obcego mocarstwa, lecz jako równi partnerzy ONZ.
• Religia i moralność: Większość żołnierzy była wyznawcami Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego, głęboko wierzącymi w sprawiedliwość i karę za zło. Ich wiara dodawała im siły w obliczu trudów wojny i wzmacniała poczucie misji.
• Solidarność z cierpiącymi: Etiopia, która sama doświadczyła inwazji i izolacji międzynarodowej, widziała w Korei Południowej naród walczący o przetrwanie. Kagnew Battalion walczył, by oddać solidarność, której Etiopia nie otrzymała w swojej historii.

Kapelan batalionu Kagnew w Korei

Udział Etiopii w wojnie koreańskiej miał znaczenie wykraczające poza pole bitwy. Dla cesarza Hajle Selasje był to sposób na wzmocnienie pozycji Etiopii na arenie międzynarodowej i pokazanie, że kraj jest równorzędnym graczem w globalnej polityce. Dla żołnierzy Kagnew była to misja honoru, w której mogli udowodnić swoją wartość i oddać hołd wartościom, w które wierzyli. Po wojnie Etiopia zyskała szacunek USA i ONZ, a doświadczenie Kagnew Battalion przyczyniło się do modernizacji etiopskiej armii dzięki dostępowi do amerykańskiego sprzętu i szkolenia.

Etiopscy żołnierze w Korei

Po zakończeniu wojny koreańskiej bohaterowie Kagnew Battalion wrócili do Etiopii jako symbole dumy narodowej, a ich udział w konflikcie wzmocnił pozycję kraju na arenie międzynarodowej. Jednak po zamachu stanu w 1974 roku, gdy marksistowska junta wojskowa, znana jako Derg, obaliła cesarza Hajle Selasje, los weteranów dramatycznie się zmienił. Nowe władze, promujące ideologię socjalistyczną i odrzucające imperialną przeszłość, uznały Cesarską Gwardię, w tym weteranów Kagnew, za ideologicznych wrogów. Rozpoczęły się brutalne represje i czystki wymierzone w dawne elity armii. Wielu byłych żołnierzy Kagnew Battalion, niegdyś czczonych jako „czarni Spartanie”, zostało uwięzionych, torturowanych lub straconych. Inni musieli uciekać z kraju lub żyć w ukryciu, zmagając się z prześladowaniami i utratą statusu. Ta tragiczna ironia – bohaterowie, którzy walczyli za honor Etiopii, stali się ofiarami nowej władzy – pozostaje mrocznym rozdziałem w historii kraju, przypominającym o kruchości pamięci narodowej w obliczu politycznych przewrotów.

Etiopscy weterani z batalionu Kagnew, którzy walczyli u boku 7. Dywizji Piechoty Armii Stanów Zjednoczonych (fot. army.mil)
Korea Południowa · Polska

Dwa trony, jeden los: Co łączyło ostatnich królów Polski i Korei

Stanisław August Poniatowski

Historia rzadko splata losy monarchów z odległych części świata w tak podobny sposób. Mimo że dzieliły ich epoki i kontynenty, losy króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego (1732–1798) oraz króla Korei Gojonga (1852–1919) wykazują uderzające podobieństwa. Obaj byli ostatnimi suwerennymi władcami swoich państw, obaj próbowali reformować kraje w niesprzyjających warunkach, obaj musieli zmagać się z wewnętrzną opozycją i wpływami obcych mocarstw. W pewnym stopniu obaj byli również zależni od Rosji, obaj abdykowali w obliczu nieuchronnych zmian geopolitycznych, a ich kraje znalazły się pod kontrolą obcych sił. Po śmierci obaj byli krytykowani za nieudolność w obronie niepodległości.
Zarówno Stanisław August, jak i Gojong, próbowali modernizować swoje kraje. Polski monarcha zapisał się w historii przede wszystkim jako inicjator Konstytucji 3 Maja – pierwszej w Europie i drugiej na świecie. Choć przełomowa, nie wystarczyła, by ocalić państwo. Gojong z kolei próbował unowocześnić Koreę, otwierając ją na zachodnie technologie, administrację, kulturę i nowe idee. W obu przypadkach wewnętrzne podziały oraz wpływy zagranicznych mocarstw sabotowały te wysiłki.
Stanisław August był uzależniony od Rosji i Katarzyny II, podczas gdy Gojong musiał balansować między Chinami, Rosją i Japonią, próbując zachować niezależność Korei. W obu przypadkach ostatecznie to obce mocarstwa przejęły kontrolę nad ich państwami.
Stanisław August i Gojong zostali zmuszeni do ustąpienia z tronu. Polski król abdykował w 1795 roku po III rozbiorze i został wywieziony do Petersburga, gdzie do końca życia pozostawał pod nadzorem rosyjskiego dworu. Cesarz Gojong został zmuszony do abdykacji przez Japończyków w 1907 roku, co przyspieszyło aneksję Korei w 1910 roku. Do końca życia mieszkał w Seulu jako symbol utraconej niepodległości. Ciekawostką jest fakt, że kilka lat wcześniej Gojong ukrył się przed Japończykami w rosyjskim poselstwie w Seulu i przez rok rządził krajem z tego miejsca.
Obaj monarchowie zmarli jako poddani obcych mocarstw. Stanisław August odszedł w 1798 roku w Petersburgu, nie doczekawszy się odrodzenia Polski. Jego śmierć była symbolicznym końcem człowieka, który marzył o nowoczesnym państwie, lecz nie był w stanie go ocalić. Gojong, który pragnął silnej i niezależnej Korei, zmarł w 1919 roku w okupowanym przez Japończyków kraju, w dodatku w zdewastowanym pałacu, który Japończycy zdegradowali do rangi parku.
Dziś zarówno Stanisław August, jak i Gojong pozostają postaciami kontrowersyjnymi. Są krytykowani za zbytnią uległość wobec obcych sił, lecz jednocześnie docenia się ich reformy i próby unowocześnienia państw. Ich losy pokazują, że sama chęć modernizacji nie wystarczy, gdy państwo jest osłabione wewnętrznymi konfliktami i wpływami zewnętrznymi.

Król Gojong