Japonia · Stany Zjednoczone

Tajemnica pięciu wiecznych piór generała MacArthura

Gen. Douglas MacArthur położył na stole pięć przyniesionych chwilę wcześniej piór.

Z pozoru błahy, ale w rzeczywistości głęboko symboliczny moment w trakcie uroczystości podpisywania aktu kapitulacji Cesarstwa Japonii na pokładzie pancernika USS Missouri w Zatoce Tokijskiej, 2 września 1945 roku. Amerykański generał Douglas MacArthur wyciąga z prawej kieszeni spodni pięć eleganckich i cenionych wówczas wiecznych piór Duofold marki Parker z roku 1928 z zamiarem użycia każdego z nich podczas składania podpisu na dokumencie. Pióra wieczne, szczególnie te z wyższej półki, były wówczas symbolem prestiżu, statusu i trwałości (często przechodziły z rąk ojca na syna).

Gen. Douglas MacArthur (siedzi), gen. Arthur Percival i gen. Jonathan M. Wainwright (stoją za nim).

Chwilę wcześniej, w innym symbolicznym akcie, MacArthur przywołał do siebie byłych i wciąż bardzo wychudzonych jeńców z japońskich obozów dla oficerów alianckich na Dalekim Wschodzie – generałów Arthura Percivala i Jonathana M. Wainwrighta, którzy jako pierwsi otrzymali na pamiątkę po jednym piórze. Obaj też elegancko, w spontanicznym geście wdzięczności, kłaniają się dowódcy sił zbrojnych na Pacyfiku. Być może na obu mimowolnie wpłynęły emocje i atmosfera tej wyjątkowej chwili. Wręczając im pióra, MacArthur podkreślił ich rolę w wojnie, dając w ten sposób do zrozumienia, że ich wcześniejsze porażki zostały zamienione w triumf.

Gen. Wainwright otrzymuje pierwsze pióro użyte przez gen. MacArthura.

Trzy kolejne pióra trafiły później do generała Courtneya Whitneya, Akademii Wojskowej w West Point oraz jego żony i syna (choć tu relacje się nieco różnią). Pióra użyte przez MacArthura stały się częścią historii, symbolizując triumf aliantów, formalne zakończenie wojny, koniec imperialnej Japonii i przejęcie władzy w tym kraju przez Aliantów, ale w całym tym akcie było też trochę przedstawienia, teatralności.

Nad dokumentem pochyla się japoński minister spraw zagranicznych Mamoru Shigemitsu

Amerykański generał był mistrzem w budowaniu symboliki wokół swojej osoby, co miało zarówno wymiar praktyczny (wygrana w wojnie), jak i propagandowy (utrwalenie swojej postaci jako bohatera), a uroczystość ta była tego pełna. W pewnym sensie pióro, przez sam akt jego użycia i wynikającą z tego zdolność zmiany rzeczywistości, może być uznane za potężny symbol władzy. Generał Eisenhower (📷👇), który 7 maja 1945 roku podpisał w Reims we Francji akt kapitulacji Trzeciej Rzeszy piórem Parker 51, nowym modelem z roku 1941 (trafiło do prezydenta Trumana), także rozumiał, jak potężnym symbolem jest takie pióro.

Materiał filmowy można zobaczyć na moim profilu na X.

https://x.com/dal_ref/status/1869330305791992009?t=jJ9wFT1U_s-Co1can0vg2w&s=19

Gen. Eisenhower trzyma pióra użyte przez delegację niemiecką w Reims
Gen. Eisenhower podarował swoje pióra prezydentowi Trumanowi.
Chiny · Japonia · Stany Zjednoczone

Zaskakujące role w klasykach: Azjaci grani przez białych aktorów

Marlon Brando w filmie Herbaciarnia „Pod Księżycem”
Marlon Brando (L) i Michiko Kyo
Katharine Hepburn w filmie „Dragon Seed”
David Carradine w „Kung Fu”
Mickey Ronney w filmie Śniadanie u Tiffany’ego”
Chiny · Japonia · Korea Południowa · Włochy

Rubens i Antonio Corea – pierwszy Koreańczyk w Europie

Peter Paul Rubens – „Mężczyzna w koreańskim kostiumie”

Peter Paul Rubens (1577-1640), flamandzki malarz i jeden z najbardziej wpływowych artystów epoki baroku, ok. roku 1617 naszkicował tajemniczą postać Azjaty. Ponad 300 lat później, w roku 1934 brytyjska historyk sztuki Claire Stuart Wortley wysunęła teorię, że tematem szkicu może być pierwszy Koreańczyk, który postawił nogę na kontynencie europejskim. Nazywał się Antonio Corea i był niewolnikiem zakupionym w Japonii przez florenckiego podróżnika i kupca Francesco Carlettiego. Corea został schwytany podczas japońskiej inwazji na Koreę w latach 1592-1598. W jej wyniku wielu Koreańczyków i Koreanek dostało się do japońskiej niewoli, a następnie uprowadzonych zostało do Japonii.

Peter Paul Rubens, autoportret z roku 1623

Antonio Corea był jednym z nich. Po pojmaniu, Corea trafił do Nagasaki, gdzie został sprzedany jako niewolnik. W 1597 roku, Corea wraz z kilkoma innymi Koreańczykami zostali zakupieni przez Carlettiego. Razem z Toskańczykiem Corea opuścił Japonię w marcu 1598 roku i w drodze do Europy odwiedził różne kraje, w tym Chiny, Malezję, Indie oraz wyspę Świętej Heleny, gdzie Koreańczyk omal nie stracił życia w wyniku ataku holenderskich okrętów na ich galeon. Uratował go ponoć krucyfiks, który zawiesił sobie na szyi. Holendrzy, którzy bezlitośnie wycinali marynarzy ze statku Florentczyka darowali mu życie. Wraz z nim do Holandii w roku 1602 dotarł również Carletti.

Francesco Carletti, „Moja podróż dookoła świata”

W swoim notatniku toskański podróżnik zapisał: „Z nadmorskich prowincji Korei przywieźli [Japończycy] nieskończoną liczbę mężczyzn i kobiet, chłopców i dziewcząt w każdym wieku, a wszyscy zostali sprzedani jako niewolnicy po najniższych cenach. Kupiłem pięciu z nich za niewiele ponad dwanaście skudów. Ochrzciwszy ich, zabrałem ich ze sobą do Goa w Indiach i tam ich uwolniłem. Jednego z nich przywiozłem ze sobą do Florencji i myślę, że dzisiaj można go znaleźć w Rzymie, gdzie jest znany jako António.”
Niewiele wiadomo na temat życia Antonio na Półwyspie Apenińskim, istnieją jednak teorie, że Corea może mieć potomków we Włoszech, szczególnie w regionie Albi w Kalabrii, choć te twierdzenia nie są poparte solidnymi dowodami.

Peter Paul Rubens, „Cuda św. Franciszka Ksawerego”, rok 1617 1618

Czy rysunek Rubensa faktycznie przedstawia Anionio Coreę? Tożsamość i pochodzenie osoby przedstawionej na szkicu holenderskiego malarza są od lat przedmiotem sporów historyków sztuki. Niektórzy sugerują, że Rubens mógł spotkać Antonio w Rzymie około roku 1607, gdzie malarz przebywał wraz ze swoim przyjacielem i pierwszym uczniem Deodatem del Monte. Inni skłaniają się ku teorii, że Rubens naszkicował postać chińskiego kupca Ypponga, jednego z pierwszych Chińczyków, którzy przybyli do Europy, tym bardziej, że to jego wizerunek prawdopodobnie widnieje na obrazie Rubensa „Cuda św. Franciszka Ksawerego” z roku 1617 lub 1618. Corea i Yppong nigdy się nie spotkali.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Wizerunek Azjaty na obrazie Rubensa „Cuda św. Franciszka Ksawerego”
Filipiny · Japonia · Korea Południowa · Stany Zjednoczone

Alicja w krainie grabieży

Alice Roosevelt

Jak ukształtować zbuntowaną, dumną i upartą dziewczynę na dobrze wychowaną damę? Najlepiej wysyłając ją z oficjalną rządową misją do Japonii, Chin i Korei. Tak przynajmniej uważał amerykański prezydent Theodore Roosevelt. Wychowywana bez mamy, ale pod czujnym okiem oziębłej macochy Alice Roosevelt stałą się niezależna i niesforna i szybko zaczęła sprawiać ojcu kłopoty. Kiedy Roosevelt i jego druga żona Edith zaproponowali Alice wysłanie jej do konserwatywnej szkoły z internatem, sugestia ta nie spotkała się z jej uznaniem. Zagroziła ojcu, że jeśli zdecyduje się na tak nikczemny krok ona znajdzie sposób, żeby głęboko go upokorzyć.

Dwudziesty szósty prezydent Stanów Zjednoczonych Theodore Roosevelt z drugą żoną Edith Kermit Carow.

Dziewczyna miała siedemnaście lat, gdy jej ojciec w roku 1901 wprowadził się do Białego Domu po zabójstwie przez Amerykanina polskiego pochodzenia Leona Czołgosza prezydenta Williama McKinleya. Niewzruszona ogólnonarodowym szokiem i panującą w kraju żałobą rzekomo głośno wyraziła swoją z tego powodu radość. W następnym, 1902 roku, Alice oficjalnie została zaprezentowana Amerykanom i stała się sensacją niemalże z dnia na dzień. Opinia publiczna tak bardzo była zauroczona atrakcyjną, prostolinijną i prowokatorską nastolatką, że nadano jej przydomek „Księżniczka Alice”, który został później utrwalony przez królewskie traktowanie, jakiego doświadczyła podczas swojej podróży po Azji, gdzie spotykała się z władcami Japonii, Filipin, Chin i Korei.

Zabójca prezydenta McKinleya, Leon Czołgosz

W nosie miała surowe zasady, które urzędnicy w Białym Domu próbowali jej narzucić. Jej liczne wybryki opisywała prasa całego świata, również japońska. Publicznie odrzuciła chrześcijaństwo, a swoje wierzenia określiła jako pogańskie. Paliła papierosy w miejscach publicznych, co w owym czasie nie wypadało czynić kobiecie, imprezowała do wczesnych godzin porannych, obstawiała wyścigi konne i brawurowo prowadziła samochody w towarzystwie młodych mężczyzn.
Na pytanie, dlaczego nie poskromi wybryków swojej beztroskiej córki, prezydent Roosevelt odpowiedział: „Mogę albo rządzić krajem, albo opiekować się Alice, ale nie mogę robić obu tych rzeczy naraz”.

Japończycy witają amerykańską delegację.

Postanowił jednak, że wyśle niesforną 21-latkę w towarzystwie sekretarza wojny i przyszłego 27. prezydenta Stanów Zjednoczonych Williama Tafta do Azji Wschodniej jako ambasadorkę dobrej woli. Liczył na to, że w towarzystwie amerykańskich kongresmanów i ich żon oraz azjatyckich władców córka wydorośleje i dojrzeje. Japończycy byli zachwyceni jej przybyciem i traktowali ją niczym królową pojawiając się tłumnie wszędzie tam, gdzie ona zawitała.

Japończycy zapragnęli zobaczyć „księżniczkę Alice”

Została obdarowana tak wieloma prezentami, że od jednego z kongresmanów otrzymała przydomek „Alicja w krainie grabieży” (Alice in Plunderland). Oprócz tańca i śpiewu gejsz, tradycyjnego łucznictwa Kyudo oraz przedstawienia kabuki miała także możliwość zobaczyć walki zapaśników sumo, ale te nieszczególnie jej się spodobały, być może dlatego, jak sugerują niektórzy, że musiała spędzić tak dużo czasu w podróży z nie mniej od sumitów otyłym Williamem Taftem.

Japonia. William Taft i Alice Roosevelt

Podczas gdy sekretarz wojny prowadził rozmowy z Japończykami, Alice udała się na zakupy i imprezowała z japońskimi księżniczkami. Na przyjęciach pojawiała się w tradycyjnym kimonie. 26 lipca 1905 roku Taft i Alice Roosevelt zostali przyjęci przez cesarza Mutsuhito (Meiji), który zaprowadził ich, ponoć pierwszych obcokrajowców, do prywatnego cesarskiego ogrodu.

Prasa koreańska rozpisywała się o wizycie amerykańskiej delegacji w Cesarstwie Korei.

W Korei została przyjęta na audiencji u cesarza Gojonga w jego tymczasowej rezydencji (ogień strawił rok wcześniej Pałac Deoksugung), ale Koreańczycy jej nie zachwycili. W porównaniu z pełnymi entuzjazmu Japończykami, a wkrótce później żywiołowymi Filipińczykami i przyjaznymi Hongkończykami Koreańczycy wydali jej się apatyczni: „Ludzie wyglądają na smutnych i przygnębionych, tak jakby ktoś wyssał z nich całą energię. Wszędzie było widać japońskich oficerów i żołnierzy, którzy w przeciwieństwie do nędznych Koreańczyków byli bojowi i pracowici”, napisała w autobiografii.

Zawody sumo zorganizowane dla gości z Ameryki.

Po powrocie do Japonii delegacja amerykańska mogła się przekonać, jak gwałtownie potrafią zmieniać się nastroje społeczne w tym kraju. Ponieważ w międzyczasie Japończycy obwinili prezydenta Roosevelta o niewystarczająco sprzyjający im traktat pokojowy pomiędzy Japonią a Rosją, na ulicach Tokio co rusz wybuchały antyamerykańskie zamieszki, podkładano ogień pod chrześcijańskie kościoły. „Nigdy nie widziałam większej zmiany” – wspominała Alice. „Sugerowano nam, że jeśli ktoś zapyta, wskazane jest, abyśmy powiedzieli, że jesteśmy Anglikami”. Tym razem nie było wiwatów, a Alice i amerykańską ekspedycję ochraniali policjanci w cywilu.

Japonia. Alice Roosevelt w towarzystwie kilku żon amerykańskich kongresmanów.

Czy podróż do Azji złagodziła obyczaje Księżniczki Alice? Gdy cztery lata później rodzina Rooseveltów przygotowywała się do wyprowadzki z Białego Domu, Alice dokonała jednego z najbardziej zuchwałych ze swoich wygłupów. W ogródku przed rezydencją prezydencką zakopała lalkę voodoo nowej Pierwszej Damy Nellie Taft. Za ten wybryk została pozbawiona prawa wchodzenia na teren Białego Domu.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Alice Roosevelt przemierza Pacyfik
Alice Roosevelt i William Taft na Filipinach
Japonia · Korea Południowa

Koreańskie slumsy w Seulu i Japonii

🇰🇷 Cheonggyecheon, 📷 Shisei Kuwabara

Dziś trudno wyobrazić sobie slumsy i getta w nowoczesnych miastach Korei i Japonii, ale jeszcze 50 lat temu część Koreańczyków zamieszkująca oba kraje żyła w skrajnej nędzy. W latach 1965-1968 japoński korespondent magazynu Taiyo Shisei Kuwabara sfotografował jedną z seulskich dzielnic biedoty. Mieszkańcy Cheonggyecheon wciąż nie mogli korzystać z nowoczesnych udogodnień w postaci kanalizacji, bieżącej wody, elektryczności, ani systemu oczyszczania, przez co dzielnica cierpiała z powodu dużego zanieczyszczenia.

🇰🇷 Cheonggyecheon, 📷 Shisei Kuwabara

W całej swojej historii powodzie stanowiły dla jej mieszkańców największe wyzwanie. Ponieważ w górzystym Seulu Cheonggyecheon zajmował najniższy punkt w centrum miasta, w trakcie sezonowych opadów deszczu woda pokrywała znaczne połacie terenu. Pod koniec lat 70. dyktator Korei Południowej gen. Park zaczął burzyć slumsy, aby zrobić miejsce dla dróg i dzielnic handlowych.

🇰🇷 Cheonggyecheon

Seul nie był jedynym miastem z koreańskimi dzielnicami biedoty. Koreańskie slumsy aż do późnych lat 60. istniały także w każdym większym japońskim mieście. Zwane przez Koreańczyków Zainichi (Koreańczycy w Japonii) tongne (kor. wioska) były obrazem nędzy i rozpaczy – wszędzie brud, liche, prowizoryczne rudery, odór grillowanych organów zwierzęcych, przemoc, w tym przemoc domowa typowa dla ówczesnej patriarchalnej, konfucjańskiej rodziny, spora liczba dzieci i zbieraczy złomu.

🇯🇵 Koreańska tongne w Japonii

Powszechny, zwłaszcza w koreańskiej dzielnicy w Osace był dialekt z Czedżu (W 1948 roku na wyspie Czedżu wybuchło powstanie, a w bratobójczych walkach zginęło od 15 tys. do 30 tys. wyspiarzy, 40 tys. uciekło do Japonii). Powszechnym zajęciem Koreańczyków Zainichi w okresie kolonialnym i powojennym było zbieranie odpadów. Robotnicy nosili kosze na plecach lub ciągnęli wózki, wołając „Kuzui, oharai” (Jakieś ścinki na sprzedaż?).

🇯🇵 Ikuna. Koreańska dzielnica w Osace.

Zbierali szmaty, zużyty papier, gazety i złom. Taksówkarze odmawiali wjazdu do tongne, a policjanci interwencji. Japońskim dzieciom rodzice kazali trzymać się od nich na bezpieczną odległość. Powojenne ożywienie gospodarcze Japonii aż do końca lat 60. nie miało większego wpływu na poprawę jakości życia mniejszości koreańskiej. W tongne praktykowano wielożeństwo, rodziny były niestałe, a dzieci często nie były przypisane żadnemu konkretnemu domostwu. To były niemalże autonomiczne terytoria, nad którymi kontrolę sprawowali Koreańczycy.

🇯🇵 Bazar Ameyoko przy tokijskiej stacji Ueno. Po wojnie miejsce handlu nielegalnym towarem. Czarny rynek kontrolowany był w części przez Koreańczyków.)
🇯🇵 Koreańczycy Zainichi w Japonii.

Ponad połowa z kilkuset tysięcy dorosłych Koreańczyków nie miała pracy, zajmowali się więc nielegalną produkcją alkoholu i narkotyków zwanych hiropon. Ponieważ sprzedawano je również Japończykom od czasu do czasu dochodziło do regularnych starć z japońską policją. W trakcie takich utarczek w stróżów prawa rzucano świńskimi odchodami i przebijano gwoździami koła radiowozów. Powojenna prasa japońska i rząd Japonii postrzegały Koreańczyków Zainichi jako poważne zagrożenie dla kraju, postanowiono więc wszystkie tongne zlikwidować. W wyniku planowania urbanistycznego władz japońskich koreańskie slumsy zniknęły pod koniec lat 60. ubiegłego wieku.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

🇯🇵 Rok 1949.
Japońska policja robi nalot na Kwaterę Główną Federacji Koreańczyków
🇯🇵 Koreańczycy Zainichi w Japonii
Japonia · Niemcy

Podróż odkrywcy starożytnej Troi do Japonii

Henrich Schliemann, ok. 1870 r.

Słynny, ale też kontrowersyjny archeolog-amator Henrich Schliemann, (F ok. 1870 r.) któremu przypisuje się odkrycie w roku 1870 starożytnego miasta Troi, kilka lat wcześniej odbył podróż dookoła świata i zawitał do Japonii. Swoje wrażenia z podróży zapisywał w notatniku, dzięki czemu mamy dziś dostęp do części jego doświadczeń. XIX-wiecznym podróżnikom można szczerze pozazdrościć możliwości poznania niezwykłej jeszcze wtedy, ale już powoli dobiegającej końca różnorodności w globalizującym i uniformizującym się świecie. 3 czerwca 1865 r. statek, którym podróżował z Szanghaju rzucił kotwicę w Jokohamie, wówczas niewielkiej mieścinie liczącej zaledwie 15 tysięcy mieszkańców.

Jokohama, ok. 1900 r.

Schliemann zanotował w swoim notatniku, że w przeciwieństwie do Szanghaju, gdzie wokół statków pojawiały się liczne i brudne łodzie obsługiwane przez kobiety z niemowlakami uwiązanymi do pleców (można je było zobaczyć jeszcze w latach 70. XX wieku), w Jokohamie podpłynęła do nich tylko jedna niewielka jednostka oferująca przewiezienie na brzeg. Skóra prawie całego ciała obu znajdujących się w niej niemalże nagich mężczyzn była ozdobiona licznymi tatuażami smoków, lwów, tygrysów i lokalnych bóstw w kolorach czerwonym i niebieskim. Później, już w Edo, zauważył, że również Japończycy pracujący w innych zawodach, m.in.. stajenni, nosili wyłącznie przepaski biodrowe i pokryci byli tatuażami.

Po zejściu na ląd przy jego bagażu zaraz pojawili się tragarze, obaj z bakteryjnymi infekcjami skóry. Zrezygnował z ich usługi i zaczekał na kolejną, zdrową grupę mężczyzn. Po 30 minutach dotarł do urzędu celnego. Przywitali go uśmiechnięci urzędnicy celni, którzy „skłonili się niemal do podłogi i pozostali w tej pozycji przez pół minuty”. Następnie poprosili Schliemanna, żeby otworzył swoje walizki. Ten uznał procedurę za zbędną i zaoferował urzędnikom po ichibu (obowiązująca do roku 1871 srebrna lub złota moneta) dla każdego z nich za odstąpienie od niej. Mężczyźni nie przyjęli datku i zwrócili mu uwagę, że „Japończycy uważają, że zaniedbywanie obowiązków w imię gratyfikacji jest poniżej ich godności ludzkiej”. Inspekcja okazała się jednak pobieżna i Schliemann mógł w rikszy drogą pokrytą nawierzchnią z tłuczonego kamienia udać się do hotelu.

Srebrne ichibu-gin

Zauważył, że w całym miasteczku znajdują się liczne łaźnie z których Japończycy, „z pewnością najczystszy naród na świecie”, zarówno ci biedni jak i bogaci, korzystają każdego dnia. W Jokohamie i sąsiadującym z nią Edo (dziś Tokio, stolicą zostało trzy lata później) zdumiała go liczba prostytutek. W otoczonej murem i silnie strzeżonej 24h na dobę przez siły policyjne dzielnicy kurtyzan Yoshiwara pracowało wtedy ponad 100 tysięcy na wpół-zniewolonych kobiet. Wyjście poza mury bez przepustki i wysokiej opłaty nie było możliwe.

Yoshiwara, koniec XIX w.

Opisał również osobliwy incydent, który wydarzył się kilka dni później. Rząd Tokugawów ogłosił, że Siogun uda się 10 czerwca w podróż z Edo do Osaki i w tym czasie mieszkańcy i właściciele sklepów wzdłuż drogi Tokaido, którą będzie poruszał się naczelny wódz, mieli obowiązek pozostać zamknięci w swoich domach. Schliemann zapisał, że pewien nieostrożny rolnik, który został przyłapany na przekraczaniu drogi przed liczną świtą sioguna został niezwłocznie posiekany mieczem przez jednego ze strzegących dostojnika samurajów, a wraz z nim zginął żołnierz, który chwilkę wcześniej odmówił wykonania rozkazu ukarania rolnika. To zdarzenie znów rozwścieczyło oficera, który rozkazał zabić samuraja. Procesja udała się w dalszą drogę pozostawiając za sobą trzy trupy.

Droga Tokaido, r. 1865, 📷 Felice Beato

W Edo Schliemann nie potrafił znaleźć sklepów mięsnych i meblowych, za to spostrzegł bogactwo punktów sprzedaży oferujących dziwaczne nierzadko, drewniane zabawki dla dzieci i dorosłych, księgarń z tanią literaturą konfucjańską, strzelnic łuczniczych oraz niezwykle wystawnych butików z japońskim jedwabiem.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Drewniany kubek-zabawka do gry w kości z XIX wieku.
Strzelnica łucznicza
Japonia · Stany Zjednoczone

79 lat temu cesarz Hirohito pokłonił się „cesarzowi” MacArthurowi

Gen. Douglas MacArthur i cesarz Hirohito (📷 Gaetano Faillace)

Równe 79 lat temu, 29 września 1945 roku w japońskich gazetach ukazała się jedna z najsłynniejszych fotografii XX wieku. Dumny potomek bogini słońca Amaterasu, Syn Niebios, ustawił się, niekoniecznie z własnej woli, do fotografii ze swoim wrogiem, a zarazem głównodowodzącym sojuszniczymi wojskami okupacyjnymi w Japonii. W porównaniu z górującym nad nim i pewnym siebie gen. MacArthurem, wystrojony Hirohito wyglądał jak kelner serwujący posiłki w pięciogwiazdkowej restauracji. Do pierwszego spotkania pomiędzy nimi doszło dwa dni wcześniej, kilka tygodni po kapitulacji Japonii. Zarówno japoński rząd jak i dziennikarze byli oburzeni; fotografię uznano za obraźliwą dla cesarza. MacArthur nie bardzo przejął się ich uczuciami i nakazał opublikować zdjęcie we wszystkich dziennikach.

Mainichi Shimbun z 29 września 1945 r.
Asahi Shimbun z 29 września 1945 r.

Jednym z warunków kapitulacji było wyrzeczenie się przez Japończyków wiary w boskość cesarza. Fotografia ta była tylko jednym z wielu niewerbalnych sygnałów wysłanych na przestrzeni kilku dni przez MacArthura, które miały uświadomić Hirohito, że idea boskości japońskiego cesarza straciła już swój blask. 27 września w drodze na spotkanie z amerykańskim generałem kolumna trzech rządowych pojazdów, którymi poruszał się Hirohito i jego świta, została na krótką chwilę zatrzymana przez amerykańskiego żołnierza kierującego ruchem ulicznym na jednym z tokijskich skrzyżowań. Zostali potraktowani jak zwykli uczestnicy ruchu kołowego. Gdy cesarz w swojej limuzynie zajechał pod siedzibę MacArthura, ten nie pojawił się, żeby go powitać. W jego zastępstwie przywitał się z nim gen. Bonner Fellers, jeden z głównych doradców MacArthura.

Faubion Bowers, „człowiek, który uratował kabuki”

Nakrycie głowy cesarza odebrał mjr Faubion Bowers, wielki miłośnik teatru kabuki, który zauważył, że gość wyglądał na przerażonego i trzęsły się jego ręce. Odprowadził Hirohito na górę, wcześniej jednak płynną japońszczyzną nakazał zdumionej jego rozkazem dziewięcioosobowej świcie cesarza pozostać na parterze. „Tam, w progu salonu, stał MacArthur. Miał na sobie swoje zwykłe spodnie khaki, pięć gwiazdek na kołnierzyku i nie miał krawata. Ten swobodny, nieformalny wygląd był kolejnym naruszeniem protokołu cesarskiego, a nawet zniewagą, i MacArthur o tym wiedział”, napisał Arthur Herman w biografii generała pt.”Douglas MacArthur. American Warrior”.

Cesarz Hirohito w swojej limuzynie, r. 1946

Być może Hirohito faktycznie bał się o swoją przyszłość, gdyż „skłonił się nisko, bardzo nisko, skłonił się jak sługa,” pisał później Bowers. Skłonił się tak nisko, że jego dłoń ściskana w ręce MacArthura znalazła się ponad jego własną głową. Chwilę później odmówił uchwycenia filiżanki z herbatą. Być może obawiał się, że jego rozdygotana ręka jej nie utrzyma i wyleje jej zawartość. Nie odmówił za to, on, abstynent, papierosa, którego podał mu MacArthur. Chwilkę wcześniej Gaetano Faillace, osobisty fotograf MacArthura, zrobił trzy zdjęcia, w tym dwa nieudane. Na jednym MacArthur miał przymknięte oczy, na kolejnym usta cesarza były szeroko otwarte, na ostatnim, tym które przesłano prasie, obaj zaprezentowali się poprawnie.

Gen. Douglas MacArthur ląduje w Tokio. 30 sierpnia 1945 roku
Gaetano Faillace jest również autorem innej słynnej fotografii MacArthura. 20 października 1944 roku MacArthur wylądował na filipińskiej wyspie Leyte i tym samym spełnił swoją obietnicę powrotu na Filipiny.
Japonia

Dwoistość japońskiej natury wg reżysera Akiry Korosawy

Toshiro Mifune i Akira Kurosawa na planie Rudobrodego

Blaise Pascal zauważył przed wiekami, że człowiek jest istotą nędzną i wielką zarazem. Chyba ta sama myśl przyświecała w XIX wieku Robertowi Louisowi Stevensonowi piszącemu powieść Dr Jekyll i pan Hyde. Dwoistość natury ludzkiej dostrzegli również i inni. Zmarły w roku 1998 słynny japoński reżyser Akira Kurosawa napisał w swojej autobiografii, że zarówno umiejętność adaptacji jak i kretynizm są częścią japońskiej psyche. Przed zrzuceniem bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki w sierpniu 1945 r. Japonia planowała obronę przed amerykańską inwazją. Mieszkańców kraju wezwano do aktywnego zaangażowania przeciwko amerykańskim najeźdźcom.

Począwszy od czerwca 1945 roku przywódcy wojskowi Japonii rozpoczęli kampanię propagandową zwaną „honorową śmiercią stu milionów”. Każdy Japończyk – mężczyźni, kobiety i dzieci – miał być przygotowany na śmierć za cesarza. Jednakże nowa amerykańska broń i szok, jaki wywołała ona w Japonii pokrzyżowały te zamiary.

Hirohito wygłasza orędzie do narodu japońskiego

W samo południe 15 sierpnia 1945 r. cesarz Hirohito wygłosił orędzie do narodu, w którym skłonił swoich poddanych do zaprzestania walki: „Zgodnie z nakazami czasu i losu postanowiliśmy utorować drogę wielkiemu pokojowi dla wszystkich przyszłych pokoleń”.
Tego dnia mieszkańcy kraju, z których wielu ubrało się formalnie na tę wyjątkową okazję, zebrali się w pobliżu głośników i radioodbiorników, żeby po raz pierwszy w życiu usłyszeć głos cesarza.

Spuszczone głowy i smutek na twarzach Japończyków wsłuchujących się w głos cesarza Hirohito

Kurosawa wraz ze swoimi współpracownikami miał wysłuchać proklamacji Hirohito w filmowym studiu: „W drodze z Soshigaya do studia w Kinuta ulica handlowa wyglądała na w pełni przygotowaną na ‚honorową śmierć stu milionów’. Atmosfera była napięta, pełna paniki. Byli nawet właściciele sklepów, którzy wyjęli japońskie miecze z pochew i siedzieli, wpatrując się w nagie ostrza. Kiedy jednak po wysłuchaniu cesarskiej proklamacji szedłem tą samą drogą z powrotem do domu, sytuacja była zupełnie inna. Ludzie na ulicy handlowej krzątali się z wesołymi twarzami, jakby przygotowywali się do festiwalu. Nie wiem, czy to reprezentuje japońską zdolność adaptacji, czy może japoński kretynizm.

Cesarz zapowiedział nastanie ciężkich czasów pod okupacją wojsk alianckich

Muszę przyznać, że oba te aspekty istnieją w japońskiej osobowości. Obydwa aspekty istnieją także w mojej osobowości. Gdyby cesarz nie wygłosił przemówienia wzywającego Japończyków do złożenia mieczy – gdyby to przemówienie było zamiast tego wezwaniem do honorowej śmierci stu milionów – ci ludzie na tej ulicy w Soshigaya prawdopodobnie zrobiliby tak, jak im powiedziano i zginęli. Ja prawdopodobnie zrobiłbym podobnie. Dla Japończyków asertywność jest niemoralna, a poświęcenie rozsądną drogą życia. Przyzwyczailiśmy się do tego nauczania i nigdy nie przyszło nam do głowy, aby je zakwestionować.”

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Akira Kurosawa
Japonia

Niezwykłe przygody przyszłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego w czasie wojny na Pacyfiku

Dallas, składnica książek z okna której Lee Harvey Oswald dwukrotnie celnie strzelił do prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego

To właśnie z jedynego widocznego na fotografii okna na przedostatnim, piątym piętrze składnicy podręczników (☝️) w Dallas 22 listopada 1963 roku Lee Harvey Oswald zastrzelił prezydenta Johna F. Kennedy’ego (JFK). Kule trafiły prezydenta w szyję i głowę. Śmierć JFK z rąk Oswalda jest najbardziej znanym epizodem z życia 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych, choć równe 20 lat wcześniej dwukrotnie wywinął się on śmierci biorąc udział w walkach z Japończykami. Jesienią 1941 roku Kennedy wstąpił do Rezerw Marynarki Wojennej USA i rozpoczął służbę w stopniu chorążego.

JFK, ok. 1944 r.

Pomimo dyskwalifikujących go do czynnej służby wojskowej problemów zdrowotnych, z pomocą ojca został awansowany do stopnia młodszego porucznika i w kwietniu 1943 roku został przydzielony do dowodzenia małą jednostką patrolową PT-109 na Pacyfiku w okolicach Wysp Salomona z zadaniem atakowania japońskich linii zaopatrzenia. W nocy z 1 na 2 sierpnia, w ramach wsparcia kampanii na Nowej Georgii PT-109 Kennedy’ego i czternaście innych kutrów torpedowych otrzymało rozkaz zablokowania lub odparcia czterech japońskich niszczycieli przewożących żywność, zaopatrzenie i 900 japońskich żołnierzy do garnizonu Vila na południowy kraniec wyspy Kolombangara w archipelagu Wysp Salomona.

JFK w kutrze patrolowym PT-109

Z 24 torped wystrzelonych przez osiem amerykańskich PT żadna nie wyrządziła szkody Japończykom. W pewnym momencie w ciemnościach nocy Kennedy zauważył niewyraźną sylwetkę okrętu zbliżającego się do jego kutra. Początkowo sądził, że ma przed sobą jeden z amerykańskich PT, wkrótce jednak zdał sobie sprawę, że był to japoński niszczyciel Amagiri. Zanim Kennedy zdążył zareagować, potężny okręt staranował jego PT-109 przecinając go w pół.

Niszczyciel „Amagiri”

Zginęło dwóch członków załogi JFK, a pozostała przy życiu jedenastka wpław dopłynęła do oddalonej o 5,6 km od miejsca kolizji malutkiej wysepki Plum Pudding, dziś zwanej również wyspą Kennedy’ego, która nie oferowała jednak ani świeżej wody, ani jedzenia. W czasach studenckich doskonały pływak, ale w trakcie kolizji z Amagiri zraniony w plecy Kennedy zdołał doholować do wysepki ciężko poparzonego członka załogi.

Wyspa Kennedy’ego

Jeszcze tej samej nocy JFK wypłynął wpław w morze z nadzieją napotkania amerykańskich kutrów, jednakże porwany przez silny prąd morski stracił nadzieję na uratowanie siebie i swojej załogi. Jakież było jego zdziwienie, gdy kilka godzin później, nad ranem, ten sam prąd zepchnął go wprost na wysepkę, na której przed Japończykami ukrywała się dziesiątka jego towarzyszy. Już po raz drugi w ciągu zaledwie doby Kennedy wykręcił się śmierci. Przez kilka kolejnych dni wycieńczeni ze zmęczenia, głodu i pragnienia Kennedy i jego towarzysze przepływali z wysepki na wysepkę, aż w końcu zostali uratowani przez dwójkę przyjaznych tubylców z wyspy Nauru, którzy dostarczyli im pożywienia oraz poinformowali o rozbitkach Aliantów. Po sześciodniowej robinsonadzie marynarze zostali uratowani. W roku 1952 przygodę Kennedy’ego na Oceanie Spokojnym opisał magazyn Time i w ten sposób dowiedział się o nim niczego nieświadomy Kohei Hanami – były japoński dowódca Amagiri. W wysłanym do przyszłego prezydenta liście m.in.. życzył mu powodzenia w wyborach do Senatu.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

„To ja uratowałem JFK.” Eroni Kumana, jeden z dwóch wyspiarzy, którzy uratowali JFK dożył sędziwego wieku 93 lat.
Dwa dni po zamachu na prezydenta Kennedy’ego od kuli wystrzelonej z pistoletu przez właściciela klubu nocnego Jacka Ruby’ego zginął również Oswald
JFK (stoi po prawej) ze swoją drużyną na pokładzie PT-109
Japonia

Gejsze ze stereoskopem

Japonia, ok. 1905 r.

To tajemnicze urządzenie, które gejsza przykłada do twarzy to stereoskop, przyrząd optyczny służący do przeglądania stereoskopowych fotografii. Oglądane przez stereoskop zdjęcia sprawiały wrażenie głębi i trójwymiarowości. Zyskały na popularności po tym, gdy królowa Wiktoria zachwyciła się nimi na zorganizowanej w Londynie Wielkiej Wystawie w roku 1851. Stereoskop nie był oczywiście w technologii VR, ale wygląd urządzenia nie różnił się aż tak bardzo od współczesnych gogli VR. Dwa lata po wystawie światowej cztery okręty amerykańskiej marynarki wojennej wpłynęły do Zatoki Tokijskiej, a dowodzący nimi komodor Matthew Perry wystosował „prośbę” do rządu Japonii o zakończenie trwającej nieprzerwanie od lat 30. XVII wieku polityki izolacjonizmu i otworzenie się na handel z Zachodem i wkrótce na Wyspach Japońskich pojawili się zachodni fotograficy, a wraz z nimi pierwsze stereoskopy. Pierwszy jednak aparat fotograficzny – dagerotyp – przywieźli do Japonii Holendrzy w roku 1848.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Daszek miejskich domów machiya służył do spotkań, rozmów, a czasami także oglądania fotografii
Nowa, prostsza, a co najważniejsze znacznie tańsza wersja stereoskopu weszła na rynek w roku 1861