Chiny · Japonia · Korea Południowa · Wietnam

Koreański hanbok: Piękno bez zmysłowości

🇰🇷 Hanbok (fot. Pinterest)

Hanbok, tradycyjny koreański strój, często bywa uznawany za najmniej zmysłowy wśród wielkiej czwórki wschodnioazjatyckich ubiorów: hanboka, kimona, qipao i ao dai. Jego luźna, zakrywająca sylwetkę forma, pastelowe kolory i brak jakichkolwiek niedopowiedzeń nie są przypadkiem ani wadą – to świadomy wybór, głęboko zakorzeniony w konfucjańskiej filozofii dynastii Joseon (1392–1897). Jednak to, co tradycyjnie określano jako „piękno moralne” hanboka, budzi dziś pytania: czy ten strój celebruje harmonię, czy raczej narzuca patriarchalną kontrolę nad kobiecą ekspresją? Przyjrzyjmy się temu z bliska.

🇰🇷 Hanbok (fot. hanchao.com)

Kobiecy hanbok to strój, który nie pozostawia miejsca na eksponowanie sylwetki. Chima, szeroka spódnica w kształcie kopuły, zaczyna się tuż pod biustem i sięga ziemi, maskując talię, biodra i nogi. Jeogori, górna część stroju, zakrywa szyję, obojczyki i ramiona, a długie, szerokie rękawy dopełniają efektu całkowitego zasłonięcia. Efekt? Kobieta w hanboku wygląda jak pastelowa, urocza bryła – estetycznie zachwycająca, ale całkowicie aseksualna.
Taka forma nie jest przypadkowa. Hanbok powstał w społeczeństwie konfucjańskim, gdzie kobieta miała być uosobieniem cnót – matką, żoną, córką – a nie obiektem pożądania. W okresie Joseon, kiedy hanbok przybrał swoją klasyczną formę, kobieca zmysłowość w przestrzeni publicznej była tabu. Strój miał wyrażać pokorę i „przynosić spokój”, a nie kusić. Ciało, postrzegane jako potencjalne źródło chaosu i pokus, musiało zostać ukryte.

🇯🇵 Kimono (fot. Pinterest)

W przeciwieństwie do innych tradycyjnych strojów Azji Wschodniej, hanbok nie flirtuje z wyobraźnią. Porównajmy:
• Kimono (Japonia): Subtelnie odsłania kark – uznawany w Japonii za zmysłowy – a rytuał jego noszenia, np. uchylenie rękawa, buduje aurę niedopowiedzenia.
• Qipao (Chiny): W swojej nowoczesnej formie ciasno opina piersi i biodra, a rozcięcie do uda podkreśla każdy krok.
• Ao dai (Wietnam): Lejąca się tkanina kontrastuje obcisłą górą z rozciętą tuniką, tworząc efekt elegancji i subtelnej zmysłowości.
Hanbok nie robi nic z tych rzeczy. Nie ma prześwitu, asymetrii ani napięcia między „widać” a „nie widać”. Jego statyczna, luźna forma unieruchamia sylwetkę, jakby mówiła: „Tu nie ma nic do oglądania”. Seksapil, który w dużej mierze opiera się na grze niedopowiedzeń, jest w hanboku świadomie wyeliminowany.

🇨🇳 Qipao (fot. Pinterest)

Konfucjanizm, który ukształtował hanbok, promował ideę „piękna moralnego” – estetyki, w której kobieta miała być niewidzialna jako obiekt pożądania, a widoczna jako uosobienie cnót. W traktatach takich jak Samgang Haengsildo (XVI w.) podkreślano czystość, posłuszeństwo i poświęcenie. Hanbok, jako „zbroja cnót”, był narzędziem tej ideologii: wysoka chima i obszerna jeogori deseksualizowały kobietę, podporządkowując ją społecznym oczekiwaniom.
Z dzisiejszej perspektywy to „piękno moralne” budzi kontrowersje. Nie było ono wyborem kobiet, lecz wymogiem patriarchalnego społeczeństwa, które postrzegało kobiecą seksualność jako zagrożenie dla porządku społecznego. Kobiety, które przyciągały uwagę wyglądem, mogły być posądzane o niemoralność. Hanbok nie tylko ukrywał ciało, ale także ograniczał kobiecą ekspresję, narzucając jednowymiarowy ideał skromności. Współczesna krytyka wskazuje, że takie normy internalizowały w kobietach poczucie wstydu związanego z ich ciałem, czyniąc hanbok nie tylko strojem, ale i instrumentem społecznej kontroli.

🇻🇳 Ao dai (fot. Pinterest)

Mimo tych uwag, hanbok pozostaje fascynującym przykładem estetyki opartej na harmonii i prostocie. Jego piękno – określane jako quiet beauty – wynika z:
• Harmonii kolorów: Pastelowe odcienie i delikatne gradienty, często oparte na obangsaek (pięciu podstawowych barwach kosmologicznych), tworzą spokojną, nieprzeciążoną wizualnie całość.
• Miękkości linii: Brak ostrych krawędzi czy podkreślania sylwetki – wszystko jest płynne i łagodne.
• Rytualnej grzeczności: Hanbok, jako strój ceremonialny, wyraża szacunek i powściągliwość, a nie spontaniczność.
W przeciwieństwie do qipao (odważnego), ao dai (subtelnie uwodzicielskiego) czy kimona (rytualnie zmysłowego), hanbok jest jak czajnik z celadonu: idealny w formie, ale niepożądany w sensie zmysłowym.

🇨🇳 Qipao (fot. Pinterest)

Współczesne podejście do hanboka pokazuje, że jego forma może być reinterpretowana. Projektanci tacy jak Lee Young-hee tworzą hyundai hanbok – wersje z krótszymi jeogori, węższymi spódnicami czy lżejszymi materiałami, które czasem podkreślają sylwetkę. Te zmiany są odpowiedzią na krytykę patriarchalnych korzeni stroju, dając kobietom możliwość wyrażania indywidualności, a nawet zmysłowości. To dowód, że hanbok może ewoluować, oddzielając swoje estetyczne walory od konfucjańskich ram.

🇰🇷 Współczesna interpretacja hanbok (fot. Pinterest)

Współczesne Koreanki, szczególnie młodsze pokolenia, coraz rzadziej noszą hanbok, nawet podczas tradycyjnych świąt, takich jak Chuseok czy Seollal. Zamiast tego, na co dzień wybierają obcisłe dżinsy, legginsy czy przylegające koszulki, które eksponują talię, biodra, piersi i nogi – czyli wszystko, co hanbok świadomie ukrywał. Ta gwałtowna zmiana estetyki odzwierciedla głębokie przemiany społeczne i psychologiczne. Globalizacja, wpływ zachodniej mody i wzrost świadomości kobiecej autonomii w Korei Południowej pozwoliły kobietom przejąć kontrolę nad swoją ekspresją. Noszenie odzieży podkreślającej ciało jest formą wyzwolenia z konfucjańskich norm, które narzucały skromność i deseksualizację. Dla wielu młodych kobiet eksponowanie sylwetki to nie tylko kwestia estetyki, ale także manifestacja autonomii i pewności siebie. Psychologicznie, może to być reakcja na dziesięciolecia tłumienia kobiecej indywidualności – potrzeba wyrażenia zmysłowości staje się sposobem na odzyskanie prawa do własnego ciała i tożsamości. Jednak ta zmiana budzi też pytania: czy jest to pełna emancypacja, czy może nowe normy, narzucane przez globalną kulturę konsumpcyjną i media, które promują inny, ale równie sztywny ideał kobiecości?

Współczesna Koreanka zamiast „workowatego” hanbok często wybiera odzież obcisłą (fot. koreaavenue.com)

Kobiecy hanbok jest aseksualny nie przez przypadek, lecz z powodu świadomego projektowania w duchu konfucjańskiej ideologii, która stawiała moralność ponad fizycznością. Jego luźna forma i brak gry niedopowiedzeń odzwierciedlają patriarchalny ideał „piękna moralnego”, które jednak było narzędziem kontroli nad kobiecą ekspresją. Choć hanbok fascynuje harmonią i prostotą, jego historia przypomina o ograniczeniach narzucanych kobietom. Współczesne odejście od hanboka na rzecz odzieży eksponującej ciało pokazuje, jak młode Koreanki redefiniują piękno, odrzucając patriarchalne ramy na rzecz autonomii i indywidualności. Hanbok, choć wciąż symbol koreańskiej kultury, staje się świadectwem zarówno dawnych ograniczeń, jak i nowych możliwości.

Etiopia · Korea Południowa

Zapomniani bohaterowie Korei: Czarna gwardia w obronie wolności

Etiopscy żołnierze w Korei

Gdy w 1950 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych zaapelowała o wsparcie dla Korei Południowej, pogrążonej w brutalnym konflikcie z Koreą Północną, pierwszym afrykańskim krajem, który odpowiedział, była Etiopia. To zaskakujące z dzisiejszej perspektywy, ale decyzja cesarza Hajle Selasje I była czymś więcej niż tylko gestem politycznym. Była manifestacją honoru, solidarności i pamięci o własnej walce o wolność. Etiopia, kraj nigdy nieskolonizowany, wysłała do Korei swoje najlepsze wojska – elitarny Kagnew Battalion – by walczyć o sprawiedliwość na drugim końcu świata. Oto historia „czarnych Spartan”, którzy zadziwili świat swoją odwagą i niezłomnością.

Etiopscy żołnierze w Korei

W 1950 roku Etiopia była krajem o bogatej, trwającej ponad trzy tysiące lat historii, który jako jeden z nielicznych w Afryce oparł się kolonializmowi. Wspomnienia włoskiej inwazji (1935–1936) i braku wsparcia ze strony Ligi Narodów wciąż były żywe w pamięci cesarza Hajle Selasje. Gdy ONZ wezwała do solidarności w obronie Korei Południowej, cesarz widział w tym szansę nie tylko na pokazanie siły Etiopii, ale także na oddanie sprawiedliwości dziejowej. Etiopia walczyła w Korei nie dla zysków, sojuszy czy wpływów, lecz dla idei – by stanąć po stronie narodu, który, podobnie jak Etiopia w przeszłości, zmagał się z agresją.
Cesarz Hajle Selasje wysłał do Korei trzy bataliony Cesarskiej Gwardii, łącznie około 3 500 żołnierzy, nazwanych „Kagnew Battalion” na cześć historycznej bitwy w Erytrei, będącej wówczas częścią Etiopii. Byli to najlepsi z najlepszych – elita armii etiopskiej, szkolona z żelazną dyscypliną, przepojona dumą imperialną i głęboką wiarą chrześcijańską. Ich motywacja była unikalna: walczyli nie jako „Afrykanie” w stereotypowym sensie, lecz jako dziedzice starożytnego imperium, lojalni wobec cesarza i przekonani o moralnej słuszności swojej misji.

Etiopskie hełmy przeciwsłoneczne w wojnie koreańskiej

Bataliony Kagnew wylądowały w Korei w 1951 roku i szybko zyskały szacunek aliantów. Pod dowództwem 7. Dywizji Piechoty USA walczyli na najtrudniejszych odcinkach frontu – w górzystych, mroźnych terenach, gdzie odwaga i wytrzymałość były kluczowe. Ich styl walki wyróżniał się niezwykłą dyscypliną, precyzją i niezłomnością. Etiopczycy nigdy nie oddali jeńca wrogowi ani nie stracili powierzonej pozycji – wyczyn, który zadziwiał nawet doświadczonych dowódców amerykańskich.
W bitwach takich jak Pork Chop Hill czy Old Baldy Kagnew Battalion pokazał, że potrafi utrzymać pozycje wbrew przeważającym siłom wroga, często bez wsparcia artylerii czy lotnictwa. Ich odwaga i skuteczność zyskały im przydomek „czarnych Spartan” wśród Amerykanów, którzy podziwiali ich nieustępliwość i dumę wojownika. Straty etiopskie były stosunkowo niskie – 121 zabitych i 536 rannych – co świadczy o ich doskonałym wyszkoleniu i taktycznym mistrzostwie.

Etiopscy żołnierze w Korei


Co sprawiało, że Kagnew Battalion był tak wyjątkowy? Klucz leży w psychologii etiopskich żołnierzy, ukształtowanej przez unikalny kontekst historyczny i kulturowy:
• Duma imperialna: Żołnierze walczyli jako przedstawiciele cesarza i narodu o ponad trzech tysiącach lat niepodległej historii. Byli dziedzicami królestwa Aksum i zwycięzców bitwy pod Aduą (1896), gdzie Etiopia pokonała Włochy, umacniając swoją suwerenność.
• Brak mentalności kolonialnej: W przeciwieństwie do wielu innych narodów afrykańskich, Etiopia nigdy nie była w pełni skolonizowana, co dawało jej żołnierzom poczucie wyjątkowości i niezależności. Nie walczyli jako „poddani” obcego mocarstwa, lecz jako równi partnerzy ONZ.
• Religia i moralność: Większość żołnierzy była wyznawcami Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego, głęboko wierzącymi w sprawiedliwość i karę za zło. Ich wiara dodawała im siły w obliczu trudów wojny i wzmacniała poczucie misji.
• Solidarność z cierpiącymi: Etiopia, która sama doświadczyła inwazji i izolacji międzynarodowej, widziała w Korei Południowej naród walczący o przetrwanie. Kagnew Battalion walczył, by oddać solidarność, której Etiopia nie otrzymała w swojej historii.

Kapelan batalionu Kagnew w Korei

Udział Etiopii w wojnie koreańskiej miał znaczenie wykraczające poza pole bitwy. Dla cesarza Hajle Selasje był to sposób na wzmocnienie pozycji Etiopii na arenie międzynarodowej i pokazanie, że kraj jest równorzędnym graczem w globalnej polityce. Dla żołnierzy Kagnew była to misja honoru, w której mogli udowodnić swoją wartość i oddać hołd wartościom, w które wierzyli. Po wojnie Etiopia zyskała szacunek USA i ONZ, a doświadczenie Kagnew Battalion przyczyniło się do modernizacji etiopskiej armii dzięki dostępowi do amerykańskiego sprzętu i szkolenia.

Etiopscy żołnierze w Korei

Po zakończeniu wojny koreańskiej bohaterowie Kagnew Battalion wrócili do Etiopii jako symbole dumy narodowej, a ich udział w konflikcie wzmocnił pozycję kraju na arenie międzynarodowej. Jednak po zamachu stanu w 1974 roku, gdy marksistowska junta wojskowa, znana jako Derg, obaliła cesarza Hajle Selasje, los weteranów dramatycznie się zmienił. Nowe władze, promujące ideologię socjalistyczną i odrzucające imperialną przeszłość, uznały Cesarską Gwardię, w tym weteranów Kagnew, za ideologicznych wrogów. Rozpoczęły się brutalne represje i czystki wymierzone w dawne elity armii. Wielu byłych żołnierzy Kagnew Battalion, niegdyś czczonych jako „czarni Spartanie”, zostało uwięzionych, torturowanych lub straconych. Inni musieli uciekać z kraju lub żyć w ukryciu, zmagając się z prześladowaniami i utratą statusu. Ta tragiczna ironia – bohaterowie, którzy walczyli za honor Etiopii, stali się ofiarami nowej władzy – pozostaje mrocznym rozdziałem w historii kraju, przypominającym o kruchości pamięci narodowej w obliczu politycznych przewrotów.

Etiopscy weterani z batalionu Kagnew, którzy walczyli u boku 7. Dywizji Piechoty Armii Stanów Zjednoczonych (fot. army.mil)
Japonia · Polska

Co Sienkiewicz wiedział o herbacie? Japan tea w XIX-wiecznej Ameryce

Sienkiewicz w Kalifornii pędzlem Stanisława Witkiewicza

W Listach z podróży do Ameryki Henryka Sienkiewicza, opublikowanych w prasie w latach 1876–1878, znajduje się barwny opis codziennego życia w Kalifornii, w tym zwyczajów uboższych warstw społecznych. Jedno ze zdań brzmi:
„Na węglach gotowała się w blaszanym naczyniu woda na japan tea, czyli japońską herbatę, jakiej powszechnie używają ubożsi ludzie w Kalifornii.”
Ten fragment, najprawdopodobniej odnoszący się do San Francisco, ukazuje prostotę życia imigrantów i robotników, dla których tania japońska herbata była codziennym napojem. Współczesnemu czytelnikowi może wydawać się zaskakujące, iż zielona herbata – dziś często postrzegana jako produkt luksusowy – w XIX-wiecznej Kalifornii była napojem klasy robotniczej.

Po otwarciu Japonii na handel międzynarodowy przez komandora Matthew Perry’ego w 1853 roku, kontakty handlowe między Japonią a Stanami Zjednoczonymi znacząco się zintensyfikowały. Jednym z kluczowych towarów eksportowych stała się japońska herbata, znana w USA jako „Japan tea”. W odróżnieniu od luksusowych herbat, takich jak gyokuro czy ceremonialna matcha, eksportowano głównie zieloną herbatę typu sencha lub bancha, często niższej jakości. Były to liście suszone szybko i pakowane hurtowo, co czyniło je znacznie tańszymi niż konkurencyjne herbaty z Chin, Indii czy Cejlonu.
Taka herbata stała się popularna wśród robotników, górników, osadników i imigrantów w Kalifornii, a także na wschodnim wybrzeżu USA. W czasach Sienkiewicza „Japan tea” była symbolem prostoty i dostępności. Parzona w skromnych warunkach, w blaszanych naczyniach, towarzyszyła codziennemu życiu uboższych mieszkańców Kalifornii. Nie była to herbata ceremonialna, lecz praktyczny napój, który dostarczał energii i chwili wytchnienia w trudnych realiach.

W czasie swojej półtorarocznej podróży po Stanach Zjednoczonych Sienkiewicz regularnie przesyłał felietony do „Gazety Polskiej” i prowadził bogatą korespondencję prywatną.

Znaczenie japońskiej herbaty w Ameryce zmieniało się na przestrzeni lat. Do lat 30. XX wieku Japonia pozostawała jednym z głównych eksporterów herbaty do USA, ale później jej znaczenie stopniowo malało. Amerykańska obecność w Japonii w okresie powojennym promowała kulturę kawy, a młodzi Japończycy coraz bardziej zwracali się ku zachodnim trendom. Zielona herbata, zwłaszcza sencha, stała się w Japonii napojem codziennym, głównie dla starszego pokolenia, podczas gdy matcha zyskała status symbolu tradycji – często ograniczonego do ceremonialnych kontekstów.
W latach 80. i 90. XX wieku, wraz z rosnącym zainteresowaniem zdrowym stylem życia na Zachodzie, zielona herbata powróciła do łask. Matcha, dzięki swoim właściwościom antyoksydacyjnym, stała się „superfoodem” i obiektem fascynacji. Zachód odkrył ją na nowo, tworząc matcha latte, matcha tiramisu czy matcha croissanty – czyli produkty mające z rytuałem zen tyle wspólnego, co karaoke z kontemplacją ciszy.
Najwyższej jakości matcha ceremonialna z regionów takich jak Uji, Shizuoka czy Yame może osiągać ceny nawet kilkuset dolarów za 100 gramów – choć dotyczy to wyłącznie produktów premium.

W Japonii obserwujemy dziś swoisty renesans kultury herbaty, zwłaszcza wśród młodszego pokolenia. Pojawiają się nowe herbaciane startupy i klasyczne domy herbaty, które łączą tradycję z nowoczesnym podejściem, promując ideę „slow tea”. Jednocześnie japońska herbata zmaga się z konkurencją ze strony masowo produkowanych, butelkowanych napojów typu „green tea”, dostępnych we wszechobecnych sklepach konbini.
Ten paradoks dobrze pokazuje, jak japońska herbata balansuje między głęboko zakorzenioną tradycją a wymogami współczesnego, szybkiego stylu życia. Fragment z Listów z podróży do Ameryki Sienkiewicza przypomina o tym, jak zmienne są losy produktów i ich postrzeganie. Japońska herbata, która w XIX-wiecznej Kalifornii była napojem ubogich, przeszła długą drogę, by stać się symbolem luksusu i zdrowego stylu życia.

Japonia · Stany Zjednoczone

Z dzieciństwa w przepaść: Ernest Hemingway i japońskie kamuro

Ernest Hemingway, ok. 1905 r.
Kurtyzana Oiran z kamuro
Ernest Hemingway z siostrą Marcelinne
Oiran w towarzystwie kamuro
Ernest Hemingway
Oiran
Dziesięciomiesięczny Ernest w ramionach mamy

Źródła:

Francja · Japonia · Stany Zjednoczone

Gen. MacArthur, Napoleon, Nixon i inni: jak matki kształtują wodzów

Generał Douglas MacArthur

„Śmierć matki była dla mnie ogromnym ciosem i mam ogromne trudności z przystosowaniem się do zmienionych warunków. […] Moja strata częściowo mnie oszołomiła i czuję się, jakbym desperacko, ale bezskutecznie, próbował się odnaleźć.”
Gen. Douglas MacArthur, jeden z najwybitniejszych dowódców amerykańskich w historii i naczelny dowódca sił alianckich na południowo-zachodnim Pacyfiku podczas II wojny światowej, zareagował na śmierć matki w 1935 roku głębokim żalem, który wyraził w liście do przyjaciela. Czuł się zagubiony i potrzebował pomocy w uporządkowaniu swojego życia.
Jego matka, kobieta o surowym południowym charakterze, znana jako „Pinky”, miała znaczący wpływ na jego życie, złożoną osobowość, sukcesy i porażki. Opisywana była jako „przewodnik i kotwica”.

„Pinky” z portretem syna.

Mary Pinkney Hardy pochodziła z rodziny z Wirginii i wychowała się w kulturze o silnym poczuciu honoru, dumy i tradycji. Wychowanie na Południu często stawiało matki w roli strażniczek moralności i rodzinnego prestiżu – i Pinky wcielała to w życie do granic możliwości. Jej mąż, gen. Arthur MacArthur, był bohaterem wojny secesyjnej po stronie Unii (czyli Północy), co było nietypowym wyborem dla kobiety z Południa – ich małżeństwo już na starcie było niekonwencjonalne. Wielu członków jej rodziny było tym związkiem oburzonych. Ślub z kimś z „wrogiego obozu” wciąż traktowano jak zdradę ideałów – pamięć o wojnie była nadal żywa i bolesna. Jak pisze Arthur Herman, autor biografii amerykańskiego generała, dwóch braci Pinky nie pojawiło się na jej ślubie właśnie z tego powodu, a jej matka wpadła w jeszcze głębszą depresję, która przyspieszyła jej śmierć. To nie był tylko rodzinny dramat – to było zderzenie światów, wartości, emocji narodowych.

Rodzina MacArthurów. Pięcioletni Douglas stoi pierwszy od lewej.

Pinky nie tylko nie ugięła się pod presją rodziny, ale później przeniosła tę nieustępliwość na swoje macierzyństwo. Całe życie ingerowała w wychowanie i karierę syna, budując w nim przekonanie o jego wyjątkowości. Jej ambicje wobec niego były ogromne – wręcz obsesyjne. Wychowała Douglasa z niemal religijną czcią dla idei honoru, odwagi i wyjątkowości. Można wręcz powiedzieć, że uczyniła z niego narzędzie realizacji własnych ambicji i ideałów, które – być może – nie mogły się w pełni zrealizować w jej życiu jako kobiety XIX wieku.
Chyba wszyscy biografowie MacArthura podkreślają, że ta relacja miała fundamentalne znaczenie dla ukształtowania osobowości Douga – niemal jakby to Pinky była główną siłą napędową jego życia. William Manchester pisze: „MacArthur był do końca życia pod wpływem matki. Jej głos był jego wewnętrznym głosem.” Geoffrey Perret dodaje: „To nie ojciec, ale matka była jego punktem odniesienia. Jego moralność, jego styl, jego niechęć do kompromisu – wszystko to miało źródło w niej.”

Douglas MacArthur w słynnym ujęciu z japońskim cesarzem Hirohito

Wiele osób uważało, że MacArthur był emocjonalnie uzależniony od swojej matki. Jego ego, duma i poczucie wyjątkowej misji były w znacznej mierze odzwierciedleniem jej ambicji. W czasie studiów w West Point Pinky przeprowadziła się do hotelu niedaleko akademii wojskowej, by być blisko syna i „czuwać” nad jego edukacją. To było coś więcej niż troska – to jawne współuczestnictwo w jego karierze. Pinky budowała w Douglasie przekonanie, że ma boską misję w życiu. Taka matczyna narracja potrafi zniekształcić poczucie rzeczywistości, co – jak zauważył ppłk Gerald Wilkinson – było jedną z wad Douga: „Jest przebiegły, samolubny, pełen pychy, nieprzystępny, nerwowy i niezwykle próżny. Wyróżnia go wyobraźnia, pewność siebie, fizyczna odwaga i urok, zarazem jednak jest pozbawiony poczucia humoru, szacunku dla prawdy i jest nieświadomy tych wad.”
MacArthur – mimo że był mężczyzną o żelaznym charakterze w dowodzeniu – był też bardzo wrażliwy na krytykę, niemal dziecinnie. Manchester zauważa, że może to wynikać z wychowania w aureoli perfekcji, w której błąd był nie do przyjęcia. Pinky nie pozwalała mu wątpić w siebie – ale też nie dopuszczała autorefleksji. Nie tolerował krytyki ani sprzeciwu, bo nigdy nie nauczył się konstruktywnego dystansu do samego siebie.

Letycja Bonaparte

Popularne powiedzenie „za sukcesem każdego mężczyzny stoi kobieta” sugeruje, że wsparcie i wpływ kobiety są często kluczowe dla sukcesu mężczyzny. Choć można je uznać za banał lub seksistowskie uogólnienie, nabiera ono ciekawej głębi, gdy zaczniemy je reinterpretować: czy za jego sukcesem nie stała też presja, nadopiekuńczość, niespełnione oczekiwania kobiety? I czy za jego upadkiem nie kryje się ta sama kobieta – albo inna, która wstrząsnęła jego światem?
Wiele słynnych postaci historycznych zostało ukształtowanych przez swoje matki – by wspomnieć chociażby Napoleona Bonaparte i prezydenta Richarda Nixona. Letycja, matka Napoleona, była kobietą surową, zdyscyplinowaną, twardą jak skała – typową korsykańską matriarchinią. Miała głęboki i trwały wpływ na swojego syna. Jej stanowcza dyscyplina i silna wola ukształtowały jego charakter i dały podwaliny pod jego późniejsze ambicje. Richard Nixon z kolei w listach wspominał, że jego matka była „świętą”, ale jednocześnie emocjonalnie chłodną kobietą – nieustannie chwalącą jego brata, a jego ignorującą. Jego głęboka potrzeba aprobaty i paranoja były – według biografów 37. prezydenta Stanów Zjednoczonych – z tą relacją silnie powiązane. „Los dziecka leży w rękach jego matki” miał powiedział Napoleon. W przypadku MacArthura – te dłonie nigdy go nie puściły.

Richard Nixon ze swoją matka
Francja · Japonia

Wersal, arystokracja i prestiż: Jak zrozumieć japońskie Edo przez pryzmat europejskich elit

Król Słońce Ludwik XIV
Tokugawa Yoshinobu – ostatni japoński siogun
Arystokracja w Wersalu
Daimyo w drodze do Edo
Portret Ludwik XIV namalowany w 1701 r. przez Hyacinthe’a Riguada.

Źródła:

Tokio, 1905 r.

Japonia · Korea Południowa

Świątynie Wschodu i Zachodu: Jak architektura wyznacza granicę między codziennością a świętością

Brama tori w sintoistycznym chramie Fushimi Inara-taisha w Kioto

Porównanie świątyń sintoistycznych, buddyjskich i kościołów katolickich ujawnia zaskakująco wiele podobieństw, mimo różnic kulturowych i teologicznych. Przykładowo w religiach wschodu, jak sintoizm w Japonii czy buddyzm w Korei i Japonii, bramy takie jak torii, sanmon czy iljumun pełnią funkcję symboliczną i praktyczną. Są one fizyczną granicą oddzielającą codzienny, zwykły świat od przestrzeni świętej, gdzie przebywają kami (duchy/bóstwa w shinto) lub gdzie praktykuje się duchowe oczyszczenie. Przekroczenie bramy to moment rytualny – wierni często zatrzymują się, by się pokłonić, uznając, że wchodzą w obszar sacrum. Architektura tych bram jest prosta, ale wymowna: torii to zazwyczaj dwa słupy z poprzeczką, a iljumun może być bardziej ozdobne, ale obie sygnalizują zmianę stanu – z chaosu i brudu codzienności do harmonii i czystości świętego miejsca.

Prowadząca do seulskiej świątyni Jogyesa brama iljumun

W średniowiecznych katedrach katolickich podobną rolę odgrywa przedsionek (narteks) i przejście do nawy głównej. Architektura katedr była projektowana tak, by oddziaływać na zmysły i duszę wiernych, a symbolika światła i ciemności odgrywała tu kluczową rolę. Narteks (przedsionek) przy wejściu do katedry był zwykle ciemniejszy, węższy i często oddzielony od nawy głównej. Symbolizował świat zewnętrzny – grzeszny, chaotyczny, „ciemny” w sensie duchowym. W średniowieczu narteks był też miejscem dla tych, którzy nie mogli wejść do wnętrza, np. katechumenów (przygotowujących się do chrztu) czy pokutników.

Ołtarz w sanktuarium maryjnym Notre-Dame de Garaison we francuskiej miejscowości Monléon-Magnoac

Ciemność i prostota tego miejsca kontrastowały z tym, co czekało dalej. Po przekroczeniu progu z narteksu do nawy głównej wierny wkraczał w przestrzeń sacrum – miejsce modlitwy, liturgii i bliskości z Bogiem. Nawy były zazwyczaj wyższe, szersze i jaśniejsze dzięki dużym oknom (często witrażom), które wpuszczały światło. To przejście z ciemności do jasności miało symbolizować ruch od grzechu i niewiedzy do zbawienia i oświecenia. Światło w katedrach było metaforą boskiej obecności – w teologii chrześcijańskiej Chrystus jest często nazywany „światłością świata” (ewangelia Jana 8:12). Średniowieczni budowniczowie projektowali katedry, by odzwierciedlały drogę duszy ku Bogu. Wysokie sklepienia i witraże miały kierować wzrok (i myśli) w górę, ku niebu, a gradacja światła wzmacniała wrażenie transcendencji.

Narteks w sanktuarium maryjnym Notre-Dame de Garaison

Wraz z rozwojem architektury gotyckiej narteks stopniowo zanikał, a jego rolę przejęła kruchta – niewielki przedsionek o bardziej użytkowym charakterze. Niemniej jednak idea stopniowego przejścia z przestrzeni świeckiej do sakralnej przetrwała w koncepcji gotyckich katedr, gdzie światło, przestrzeń i wysokość wnętrza miały prowadzić wiernych ku transcendencji. W obu przypadkach – wschodnich bramach i katedrach – mamy do czynienia z ideą granicy i transformacji. Przekroczenie torii lub iljumun czy wejście z narteksu do nawy to nie tylko fizyczna zmiana miejsca, ale rytuał duchowy.

Bazylika św. Marcina w opactwo benedyktyńskie Pannonhalma na Węgrzech

Różnica leży w szczegółach: w religiach wschodu granica jest bardziej zewnętrzna i minimalistyczna (brama stoi na otwartej przestrzeni), podczas gdy w katedrach jest to proces bardziej wewnętrzny, rozciągnięty w przestrzeni budowli i wzbogacony symboliką światła. Jednak cel jest podobny – wyznaczyć moment, w którym człowiek zostawia za sobą codzienność i wkracza w sferę świętości. W katedrach gotyckich, takich jak Notre-Dame w Paryżu, efekt przejścia z ciemności do światła był szczególnie wyraźny dzięki technice witraży i rozet, które rozpraszały kolorowe światło w nawach. To dodatkowo wzmacniało wrażenie, że wierny „wychodzi z mroku” do boskiej rzeczywistości.

Narteks w bazylice św. Marcina w opactwo benedyktyńskie Pannonhalma na Węgrzech
Japonia · Wielka Brytania

Upadek Singapuru: jak gesty zdradziły wynik negocjacji kapitulacyjnych

📷 „Najgorsza katastrofa i największa kapitulacja w historii Wielkiej Brytanii” miał powiedzieć brytyjski premier W. Churchill po upadku Singapuru 15 lutego 1942 r.
📷 Kapitulacja Singapuru (fot. Paul Popper)
📷 Gen. Tomoyuki Yamashita i siedzący na wprost niego gen. Arthur Ernest Percival

Podczas podpisywania bezwarunkowej kapitulacji przez generała Percivala zgromadziła się duża grupa japońskich oficerów, fotografów i dziennikarzy.

📷 Zniecierpliwiony „Tygrys Malajów”
📷 Uśmiechnięty gen. Yamashita w niewoli amerykańskiej
Korea Południowa

Społeczeństwo gniewu: Korea Południowa i jej trudna relacja z emocjami

Prezydent Moon Jae-in. Spośród ostatnich pięciu koreańskich prezydentów tylko jemu udało się przejść na spokojną prezydencką emeryturę. Reszta przekonała się, co znaczy zadrzeć z sfrustrowanym koreańskim narodem.

Rywalizacja, traumy kolektywne, rozczarowujący liderzy, presja społeczna, historia pisana w cierpieniu. Koreańczycy wpadli w pułapkę własnych emocji. Dziś rano stanąłem na czerwonym świetle przy niewielkim, niemal pustym wyjeździe z osiedla. Kierowca jedynego samochodu stojącego przed pasami nie ruszył mimo zielonego światła, postanowiłem więc przejść na drugą stronę ulicy. W tym samym czasie ruszył również on. Prawdopodobnie był zajęty telefonem i nie zwracał uwagi na sygnalizację. Większość koreańskich samochodów ma przyciemniane szyby, co sprawia, że kontakt wzrokowy między pieszym a kierowcą jest niemalże niemożliwy (👇).

Mężczyzna natychmiast wielokrotnie nacisnął klakson, otworzył okno i czerwony na twarzy, z grymasem złości, wyrzucił w moim kierunku stek przekleństw. Moje przewinienie nie było warte aż tak gwałtownej reakcji. Pozwoliłem mu się jednak wykrzyczeć, a następnie w ciągu trzech sekund rozładowałem jego złość. W jaki sposób? O tym za chwilę. Koreańscy psychologowie zwracają uwagę, że mieszkańcy tego kraju są niezwykle sfrustrowani i pełni gniewu. Od dziecka są wychowywani w systemie, który uczy ich tłumienia emocji – nie powinni okazywać niezadowolenia wobec przełożonych, starszych, klientów, nauczycieli itd.. Problem w tym, że tłumione emocje nie znikają – w końcu gdzieś muszą znaleźć ujście. Ludzie nie okazują ich tam, gdzie „nie wypada”, ale pozwalają sobie na wybuchy w sytuacjach, gdzie nie ma bezpośrednich konsekwencji – np. wobec nieznajomych na ulicy, kelnerów, kasjerów, podwładnych czy w internecie. Koreańczycy żyją w społeczeństwie pełnym kontroli i oczekiwań – muszą być idealni w pracy, mieć dobre wykształcenie, dobrze wyglądać, odnosić sukcesy. Nawet na poziomie języka muszą dobierać każde słowo do wieku, statusu i relacji z rozmówcą. Nie mogą swobodnie mówić, co myślą, bo zbyt szczera wypowiedź może mieć dla nich poważne konsekwencje – np. w pracy może ich kosztować awans. Skoro nie mogą wyrazić swoich frustracji wprost, gromadzą je w sobie, aż w końcu znajdują pretekst do wybuchu. Kolejny powód to rywalizacja. Korea to społeczeństwo nastawione na współzawodnictwo – od dzieciństwa mieszkańcy kraju rywalizują o oceny, najlepsze uczelnie, pracę, pozycję społeczną. Rywalizacja w szkole. Rywalizacja w pracy. Nikt nie chce być tym, który odpada, więc ludzie żyją w ciągłym stresie. To prowadzi do chronicznego zmęczenia, wypalenia i frustracji, która musi znaleźć ujście. Koreańczycy są też chronicznie niezadowoleni z pracy polityków. Żyją w ciągłym rozczarowaniu – zazwyczaj nie znoszą obecnej władzy, a kiedy, często pod naciskiem opinii publicznej, ją zmieniają, po roku lub dwóch nie znoszą nowej. Ten cykl złości i rozczarowań wobec polityków nakręcają jeszcze media, które podsycają podziały.

Republika rozczarowań

Koreańscy badacze społeczni nie pomijają też kwestii traum narodowych. Pamięć historycznych krzywd – od japońskiej okupacji, przez podział Korei, po wojny i dyktatury – jest wciąż żywa i pielęgnowana przez edukację oraz media.
A wracając do gniewnego kierowcy. Nie dałem się wciągnąć w wymianę zdań, lecz pozwoliłem mu się wykrzyczeć, a następnie przekierowałem jego uwagę na samą złość. W najbardziej przyjazny sposób, na jaki mogłem się zdobyć, zapytałem, skąd w Koreańczykach tyle gniewu i frustracji. To pytanie wystarczyło, by zyskać jego uwagę. Jego rysy twarzy błyskawicznie złagodniały, a surowość ustąpiła miejsca zaciekawieniu. Kiedy powtórzyłem pytanie, dodając kilka przykładów agresji znanych z mediów, spojrzał przed siebie, machnął ręką i bez słowa odjechał. To nie pierwszy raz, gdy w ten sposób rozładowałem czyjąś złość. Koreańczycy są tak przyzwyczajeni do gniewu i frustracji, że często nie zdają sobie sprawy, jak bardzo są nimi przepełnieni.

„Ciągła rywalizacja doprowadza Koreańczyków do rozpaczy.”
Korea Południowa

Zmiana przekonań – koniec kultu przodków w mojej rodzinie

Na zdjęciu powyżej znajduje się grób mojego teścia w górach w pobliżu południowokoreańskiego miasta Pungi. Jego prostota i brak elementów sztuki sepulkralnej wskazują, że nie należał on do koreańskiej elity. Jego przodkowie, zapewne wolni chłopi lub rzemieślnicy z klasy sangmin, nie mieli nic wspólnego z arystokratycznym stanem yangban. Mój 58-letni szwagier, który od śmierci ojca w 2001 roku regularnie organizował ceremonie upamiętniające przodków i przygotowywał syna do przejęcia tej roli w przeszłości, ogłosił, że nadszedł czas na zerwanie z tradycją oddawani czci zmarłym i składania ofiar na ołtarzu przodków. Powiedzieć, że jego decyzja mnie zaskoczyła, to zbyt mało. Odkąd go poznałem, z nabożną czcią odprawiał te rytuały kilka razy do roku: w Święto Dziękczynienia, Nowy Rok oraz w rocznicę śmierci ojca.

Moja żona nie potrafiła wyjaśnić powodów tej nagłej zmiany. W Korei pytania o powody decyzji starszych mogą być postrzegane jako niegrzeczne lub konfrontacyjne. Skoro ktoś stojący wyżej w hierarchii coś postanawia, pozostali powinni to zaakceptować. Mnie jednak zjadała ciekawość. Okazja nadarzyła się podczas rodzinnego obiadu u szwagra. W atmosferze akceptacji, bez oceniania, bez krytyki, z autentycznym zainteresowaniem, można Koreańczykom zadawać pytania sięgające głębiej, w zakamarki ich duszy. Wtedy wielu z nich potrafi się otworzyć. Tak też zrobiłem, a jego wyjaśnienie było zaskakujące. Jako pierwszą przyczynę podał masowe odchodzenie Koreańczyków od kultu przodków i konfucjańskich rytuałów. Lecz to, co powiedział potem, zaskoczyło wszystkich gości siedzących przy stole. On, przez lata zagorzały agnostyk, po długiej walce z Bogiem i religijnością doszedł do wniosku, że Bóg istnieje i tylko w nim, w tym chaotycznym i niepewnym świecie, można odnaleźć stabilność i pełne zaufanie. Nie tylko sam fakt tej przemiany mnie zaskoczył, ale i sposób, w jaki o tym mówił: otwarcie i pogodnie. Może to refleksja nad przedwczesną śmiercią jego i mojej żony siostry w zeszłym roku przyczyniła się do odrzucenia agnostycyzmu? Może dopiero w obliczu straty dostrzegł sens wiary? To już tylko moje domysły.
Zmiana przekonań szwagra wpłynęła również na sytuację w jego rodzinie. Jego 22-letni syn, Jaewoo, student Uniwersytetu Hanyang, przez całe życie nasiąkał antychrześcijańskimi wypowiedziami ojca, sam wyrastając na przekonanego ateistę. Teraz ojciec przyjmuje wiarę, a syn w dalszym ciągu odrzuca jej przejawy. A co na to jego żona? Półaktywna buddystka, w odpowiedzi na moje pytanie spojrzała na talerz przed sobą i, niemal bez przekonania, rzuciła, że odnajduje spokój w buddyjskich świątyniach. Zachowanie dla niej nietypowe. Kiedy jest o czymś przekonana potrafi to oznajmić z całą stanowczością. Być może nie akceptuje wyboru swojego męża, ale jako lojalna żona, nie sprzeciwia się jego decyzji. Czas pokaże, jak rozwinie się sytuacja w rodzinie.