Korea Południowa

Koreańskie kobiety morza w obiektywie Luciano Candisani

Brazylijski fotograf Luciano Candisani z San Paulo podczas swojej podróży na koreańską wyspę Czedżu spędził pewien czas z grupą kobiet morza haenyeo, a efektem tego są te piękne fotografie Koreanek w jego wykonaniu. Pierwsze wzmianki o haenyeo pochodzą z XVII wieku. Początkowo nurkowaniem zajmowali się głównie mężczyźni, ale gdy ówczesny rząd koreański wysokimi podatkami zaczął nękać nurków, ci w poszukiwaniu pracy zaczęli opuszczać wyspę (Czedżu jest wyspą wulkaniczną o słabej glebie nie nadającej się do rolnictwa na większą skalę), a pod wodę zaczęły schodzić kobiety.

Organizowały się w rywalizujące ze sobą grupy, opracowały specjalne techniki oddychania i nurkowania niezbędne do przetrwania w tych niełatwych wodach. W trudnym dla kobiet społeczeństwie Joseon stworzyły własną, kierowaną przez nich subkulturę, opierając ją na dawnych rytuałach szamańskich, raczej niż na patriarchalnym konfucjanizmie. Składały ofiary naturze, dziękując jej za obfite dary morza oraz prosząc o ochronę przed wszystkimi niebezpieczeństwami związanymi z nurkowaniem w morzu.

Zawód ten rozwijał się do lat 50. ubiegłego stulecia, kiedy to niemalże każdy mieszkaniec wyspy miał w rodzinie kogoś trudniącego się połowami owoców morza, ale od tego czasu notuje się spadek liczby haenyeo i zainteresowania młodszych pokoleń dziewczyn tą pracą. Wiedza na temat nurkowania tradycyjnie była przekazywana z pokolenia na pokolenie, z matki na córkę, z teściowej na synową. Dziś pozostało ich nie więcej niż 2000, głównie starszych pań po 60 roku życia.

W tej kobiecej społeczności najstarsze haenyeo mają już ponad 80 lat i wciąż nurkują na głębokość 10 metrów bez sprzętu do nurkowania. Wstrzymują oddech na 60-90 sekund, a podczas wynurzania wydają, podobnie jak japońskie ama, charakterystyczny gwizd. Praca haenyeo jest trudna i niebezpieczna, ale w sezonie mogą w ciągu jednego dnia zarobić nawet do 500.000 won (1650 zł).
(📷 lucianocandisani.com)

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

Japonia · YouTube

Soichiro Honda: buntownik, geniusz, wizjoner

Jeśli cechami charakterystycznymi geniuszu są ponadprzeciętny stopień ciekawości, skłonność do podejmowania ryzyka i przekraczania granic, niechęć do poruszania się utartymi szlakami oraz kwestionowanie granic konwencjonalnego myślenia, takim człowiekiem bez wątpienia był Soichiro Honda, legendarny wizjoner i innowator, który po drugiej wojnie światowej rzucił wyzwanie potężnym graczom branży motoryzacyjnej i osiągnął sukces ucierając im zarazem nosa. Miał kompleks niskiego wzrostu i pochodzenia, stąd zapewne wzięło się jego zainteresowanie postacią Napoleona Bonaparte. „Ja też pewnego dnia będę jak Napoleon, mały i sławny. Napoleonie, mój drogi Napoleonie, ty jesteś wzorem dla wszystkich moich dziecięcych ambicji, bo wszyscy mamy prawo do szalonych marzeń.” Bardzo szybko wykazał smykałkę do pomysłowości. W drodze do szkoły przechodząc przez pole sąsiadów wycinał w łupinach arbuzów tam rosnących kwadrat, usuwał go, wyjadał ze środka owocu miąższ, po czym umieszczał usunięty kawałek skórki z powrotem na miejscu. Potrzeba matką wynalazków. Jego rodzice często byli bez grosza przy duszy, a piątka rodzeństwa Hondy zmarła, zanim osiągnęli dojrzały wiek.

Honda i Ayrton Senna

Jego pasja do pojazdów mechanicznych była niezrównana. W drugiej klasie szkoły podstawowej ukradł ojcu rower i pojechał nim do oddalonej o kilkanaście km od domu bazy wojskowej, żeby zobaczyć lądujący tam samolot. Nie mógł sobie pozwolić na zakup biletu wstępu, wdrapał się więc na sosnę, tak, aby jego wzrok mógł sięgnąć ponad murem. Wpadał też często, jak wielu geniuszy przed nim i po nim, w kłopoty. Porzucił szkołę i w wieku 15 lat wyjechał do Tokio. Tam często zachodził do dzielnicy gejsz. Lubił przebywać w ich towarzystwie. Podczas szalonej jazdy samochodem omalże nie zabił siebie i dwie z nich.

Wypadek Hondy został uwieczniony na taśmie filmowej

Kilka lat później tylko cudem wyszedł z poważnej kraksy. Jego samochód wyścigowy zbliżał się już do mety i zapewne pierwszy by ją przekroczył, gdyby nie nieuwaga innego kierowcy, który zajechał mu drogę. Poważny uraz twarzoczaszki i złamany nadgarstek wymagały trzymiesięcznej opieki medycznej w szpitalu. Pomimo tego, gdy odchodził na emeryturę w roku 1973 Honda Motors Corp. była już na najlepszej drodze do globalnego sukcesu. O Soichiro Hondzie opowiadam dziś na YouTube i zapraszam wszystkich zainteresowanych wysłuchaniem motywacyjnej opowieści o tym niezwykłym człowieku.

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Zasłony noren

Tradycyjna zasłona noren. Większość turystów zdaje się przechodzić obok nich obojętnie lub obrzuca je tylko spojrzeniem, a niesłusznie, gdyż są one źródłem wielu informacji, nie tylko o samej placówce, której wejście osłaniają, ale także o Japonii i jej mieszkańcach. Pojawiły się prawdopodobnie już ponad 1000 lat temu i pełnią rolę praktyczną, dekoracyjną, marketingową i symboliczną.
Długie noren zawieszało się w przeszłości w wejściach, celem osłony wnętrza domów przed deszczem, słońcem i kurzem. Zapewniały też pewien stopień prywatności i służyły zamiast drzwi do pomieszczeń wewnątrz budynku.

Z czasem jednak zaczęto je coraz częściej kojarzyć z gastronomicznymi, handlowymi oraz innymi placówkami usługowymi.
Dziś zawiesza się je każdego ranka przed otwarciem zazwyczaj tradycyjnych restauracji i sklepów, ich obecność oznacza więc, że placówka działa. Służą również do umieszczania na nich nazwy sklepu, symbolu handlowego (yago) czasami herbu rodzinnego (mon). Wszystkie, z wyjątkiem króciutkich mizuhiki noren ściąga się po zamknięciu placówki.
Noren ma również symboliczne znaczenie i podobnie jak święty sznur shimenawa zawieszany w chramach shinto oddziela sacrum (sfera prywatna) od profanum (sfera publiczna).

1910r. Krótkie noren powiewają nad głowami maiko.


Istnieje wiele rodzajów zasłon noren, a najprostszy ich podział dzieli je na krótkie i długie. W niektórych restauracjach, zwłaszcza sushi lub soba zawiesza się krótszy noren (han noren), aby dać klientom możliwość zerknięcia do środka.
Długi noren (naganoren) używa się tam, gdzie klient oczekuje prywatności lub gdzie promienie słoneczne mogą negatywnie wpłynąć na jakość sprzedawanych tam produktów.
W przeszłości zwłaszcza o rodzaju placówki informował również kolor noren. Biały był przykładowo stosowany przez sklepy spożywcze, niebeski zaś używali sprzedawcy kimon. Kolor zasłon w onsenach w dalszym ciągu informuje dla kogo przeznaczona jest dana przebieralnia – czerwony dla kobiet (女), niebieski dla mężczyzn (男).
Co ciekawe, jeszcze po wojnie powszechne było przekonanie, że im brudniejszy noren, tym bardziej popularna restauracja i smaczniejszy serwowany w niej posiłek. Zasłony, zwłaszcza w restauracjach sushi l, służyły klientom do wycierania brudnych po posiłku rąk.

Powiewające na wietrze noren imitują ruch gałęzi drzew lub fal morza, przez co mają relaksujące działanie na człowieka.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X.

Japonia

Kuchnia francuska w Japonii

Wśród wielu japońskich smakoszy panuje przekonanie, że aby skosztować najbardziej wyszukanych smaków kuchni francuskiej należy udać się do… Japonii. Opinia ta irytuje czasami samych Francuzów, ale w stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni faktycznie funkcjonuje wiele ekskluzywnych i popularnych francuskich restauracji, by wymienić choćby L’Effervescence (*** Michelin), Les Saisons (*), L’Osier (***), La Table de Joel Robuchon (**) i Pierre Gagnaire (**), by wymienić tylko kilka.
Wpływ kuchni francuskiej na japońską (oraz japońskiej na francuską, ale o tym innym razem) datuje się na koniec XIX wieku. Wkrótce po otwarciu się Japonii na świat w roku 1868 pojawili się tam zachodni mistrzowie sztuki kulinarnej, a najsłynniejszym z nich był Francuz Louisem Begeux.

Jeszcze w tym samym roku Begeux został zatrudniony na stanowisku szefa kuchni w hotelu Tsukiji (w dzielnicy Tsukiji dla cudzoziemców), a następnie w Grand Hotel Yokohama. Jego umiejętności kulinarne wychwalali m.in.. członkowie japońskiej rodziny cesarskiej oraz autor „Księgi dżungli” Rudyard Kipling, który odwiedził Japonię w roku 1889. Monsieur Begeux przez wielu uważany jest za ojca kuchni francuskiej w Japonii. Wychował wielu japońskich kuchmistrzów, którzy pod jego bacznym okiem zgłębiali tajniki narodowej kuchni Francuzów, a niektórzy z nich odbyli nawet podróż do Francji, gdzie kształcili się w paryskich zazwyczaj restauracjach i hotelach. Kilku z japońskich szefów kuchni odbywało praktyki u boku samego Auguste’a Escoffiera (1846-1935), słynnego francuskiego restauratora i autora wpływowych książek kucharskich.

Auguste Escoffier

Jednym z nich był Tokuzo Akiyama, który w stolicy Francji spędził kilka lat, a powrocie do kraju w roku 1913 wpierw przygotowywał posiłki dla jednej z agencji cesarskich, a następnie objął zaszczytne stanowisko cesarskiego szefa kuchni. Dania kuchni francuskiej zaczęto serwować podczas oficjalnych uroczystości, w tym urodzin cesarza. Akiyama służył wpierw cesarzowi Yoshihito (Taisho), a następnie aż do roku 1972, kiedy to odszedł na emeryturę cesarzowi Hirohito (Showa).

Tokuzo Akiyama

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Katedra Krzyża w Tokio

Ukończona w grudniu 1964 r. Katedra Najświętszej Marii Panny w Tokio, zwana również Katedrą Krzyża, gdyż taki ma właśnie kształt widziana z lotu ptaka, odgrywa centralną rolę w Kościele katolickim w Tokio. Zaprojektowana została przez Kenzo Tange, jednego z najsłynniejszych japońskich architektów, który wyniósł japońską architekturę na światowy poziom. Oryginalna, powstała w 1899 roku drewniana konstrukcja w stylu gotyckim została zniszczona podczas nalotu na Tokio w maju 1945 roku. Wierni przed wejściem do niej zgodnie z tradycyjnym zwyczajem ściągali buty. Była zaledwie jednym z kilkuset tysięcy budynków bezpowrotnie straconych w amerykańskich nalotach na japońską stolicę. Zginęło w nich około 100 tys. ludzi, ponad milion pozbawionych zostało dachu nad głową.

Projekt Tange’a jest zarówno abstrakcyjny, jak i symboliczny. Zewnętrzna część budynku jest jasna i wypolerowana, o eleganckim i nowoczesnym wyglądzie, podczas gdy wnętrze jest szorstkie i teksturowane, co zapewnia poczucie kontrastu i głębi. Surowy beton ma symbolizować biblijną koncepcję zawartą w Psalmie 18:2: „Boże mój, skało moja, na którą się chronię…”. Katedra Najświętszej Marii Panny jest jednym z najbardziej charakterystycznych budynków w Tokio.
W roku 1973 instytucja kultury Japan Foundation podarowała tokijskiej katedrze replikę Piety Michała Anioła. Słynne arcydzieło renesansowego artysty znajduje się w bazylice św. Piotra w Rzymie.

Prof. Tange zmarł 22 marca 2005 roku w wieku 91 lat, a jego pogrzeb odbył się w zaprojektowanej przez niego katedrze. Dwa lata wcześniej architekt przyjął chrzest z rąk swojego przyjaciela, księdza profesora Mutsuo Yanase, japońskiego fizyka i filozofa nauki, ale jeszcze przed konwersją powtarzał, że chciałby zostać pochowany w stworzonej przez siebie katedrze. Znany ze swej skromności prof. Tange nigdy nie zorganizował wystawy architektonicznej podsumowującej jego bogaty dorobek, odrzucił też prośbę Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Pracował do późnych lat życia nie tracą nic ze swojej witalności, motywacji ani kreatywności.

Kenzo Tange

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Fotografie Watanabe Katsumi

Ca. 1980

Kabuki-cho w tokijskiej dzielnicy Shinjuku to okolica dla ludzi poszukujących nocnych wrażeń. Miejsce to, zwłaszcza w nocy, szerokim łukiem omijane już od lat 50. ubiegłego wieku przez większość mieszkańców stolicy Japonii, wabiło fotografów. Od połowy lat 60. do końca lat 70. japoński fotograf Watanabe Katsumi spacerował nocą po ulicach Kabuki-cho wykonując czarno-biało portrety włóczęgów, drag queens, prostytutek, gangsterów, hostess barowych, tancerek i homoseksualistów.


W 1945 roku amerykańskie bomby zrównały tą część Shinjuku z ziemią. Wkrótce po wojnie planowano wybudować tam teatr kabuki, plany jednak zarzucono, ale nazwa Kabuki-cho (miasteczko Kabuki) się utrwaliła i jest używana do dzisiaj. Zamiast teatru powstało kino i hala sportowa przyciągające jak magnes młodych ludzi. Wkrótce zaczęły pojawiać się też lokale i kluby nocne, a pod koniec XX wieku było już jedną z największych dzielnic rozrywkowych w Azji. „Bezsenne miasto”, jak zwano Kabuki-cho, przyciągało również różnego rodzaju typy spod ciemnej gwiazdy, które postanowiły wziąć dzielnicę pod swoje skrzydła. W latach 80. miejscem tym „opiekowało się” już ponad tysiąc gangsterów yakuzy.
Zmarły w 2006 r. Watanabe Katsumi był na co dzień postacią skromną i cichą, ale z aparatem fotograficznym w ręce przemieniał się w nieustraszonego dokumentalistę.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

1982
1965
Ca. 1980
Gangi z Kabuki-cho. Ca. 1980
Japonia

Tenjin-kun – windą na szczyt wzgórza

Budka telefoniczna? Nie, mobilna winda tenjin-kun przeznaczona dla starszych ludzi mieszkających na zboczach gór w Nagasaki. „Nagasaki, miasto położone na wzgórzach” (saka no machi Nagasaki), jak mówią Japończycy, choć równie dobrze mogliby je nazwać miastem schodów. 70% obszaru miasta jest pochyłe, a domy budowane są aż po same szczyty wzgórz i prowadzą do nich często skomplikowane labirynty schodów. Dla niektórych osób mieszkających na zboczach codzienne wchodzenie i schodzenie po schodach może być męczące, dla nich więc 20 lat temu uruchomiono system wind.
Poruszają się z prędkością 15 metrów na minutę, a więc zdrowy i sprawny fizycznie człowiek bez problemów może je wyprzedzić. Nie można jednak do nich wsiąść i je uruchomić od tak z ulicy, gdyż do przywołania i obsługi maszyny służy specjalna karta wydawana seniorom (65+), osobom niepełnosprawnym i innym potrzebującym.

Japonia

Shinkansen Gran Class

Gran Class

Shinkanseny oferują zwykle dwie klasy miejsc: zwyczajną (2 klasa) i zielony wagon (1 klasa, tzw. Green Car). Wagon pierwszej klasy zapewnia każdemu pasażerowi sporo wolnej przestrzeni i ponadprzeciętny komfort, ale wraz z pojawieniem się pociągów serii E5 japońskie koleje (JR) wprowadziły również luksusową klasę Gran (Guran Kurasu), która kusi pasażerów mnóstwem dodatkowego miejsca, skórzaną tapicerką na odchylanych fotelach, stałą, podobnie jak w samolotach pasażerskich, opieką obsługi, wykwintnym, zamówionym u szefów najlepszych japońskich restauracji jedzeniem, szerokim wyborem alkoholi, kapciami, kocem i ciepłym wystrojem wnętrza.

W Gran Class panuje również zasada, wg której na każdej trasie tylko jeden pasażer może korzystać z danego miejsca. Po jego wyjściu z pociągu, pozostaje ono puste aż do ostatniej stacji. Oferta JR jest więc również skierowana do osób z lękami przed zarazkami, których wg japońskich psychologów w tym kraju nie brakuje.

Ludzie decydują się na zakup luksusowych towarów i usług z różnych psychologicznych powodów, chociażby większego poczucia własnej wartości i satysfakcji. Gran Class dodatkowo oferuje pasażerom większe poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Niechęć wielu osób do siedzenia w bezpośredniej bliskości innych pasażerów w pociągach i samolotach wydaje się być uniwersalna, a na tych kilku filmikach o Gran Class, które obejrzałem na YT, każdy z ich japońskich autorów wspomniał o wybraniu w Internecie takiego miejsca, którego sąsiednie siedzenie było wciąż puste.

Miejsce w przedziale wskazuje pani z obsługi pociągu, która wita pasażerów w sposób tak bardzo charakterystyczny dla Japonii – ukłonem i z rękoma złożonymi w okolicach brzucha. W niektórych japońskich źródłach można znaleźć informację, że genezą składania rąk w ten sposób, z lewą ręką spoczywającą na prawej, była niepisana zasada wśród samurajów, a oznaczająca powstrzymanie się od sięgnięcia po miecz.

Japonia

Cmentarz Okunoin

Kiedy przed zagraniczną podróżą przygotowujemy listę miejsc do zwiedzenia, szanse, że znajdzie się na niej cmentarz są raczej niewielkie. Jadąc do Japonii warto jednak umieścić na niej cmentarz Okunoin, największy w kraju, zarazem jedno z najświętszych tam miejsc z liczbą grobów przekraczającą 200 tysięcy. Jego historia sięga 819 roku i jest związana z jego założycielem, mnichem Kukai. Spacer po tym miejscu jest wyjątkowym, pozazmysłowym doświadczeniem, przy którym popularne turystyczne dzielnice Tokio czy Osaki mogą się schować. Cmentarz znajduje się na świętej górze Koya-san jakieś 50 km na południe od Osaki, jest usiany wieloma grobowcami słynnych przywódców militarnych z niespokojnego okresu Sengoku w XV i XVI wieku, miejscem spoczynku wielu najważniejszych postaci religijnych i historycznych Japonii, oraz dziesiątek tysięcy mnichów buddyjskich.

Dualizm wierzeń religijnych Japończyków powoduje, że religia shinto utożsamiana jest z życiem doczesnym, buddyzm zaś ze śmiercią, Okunoin jest więc własnością znajdującej się nieopodal świątyni buddyjskiej. Od niej do cmentarza prowadzi niezwykle urokliwa, kamienna droga z rosnącymi po obu jej stronach potężnymi cedrami i cyprysami, którą warto przejść przynajmniej dwukrotnie, za dnia oraz po zapadnięciu zmroku, kiedy atmosfera ze świecącymi lampionami toro, rzucanymi przez groby cieniami i wyjątkową ciszą zaczyna się robić nieziemska. Tradycyjnie japoński grób składa się z nagrobka i drewnianych tabliczek sotoba z zapisanymi na nich archaiczną czcionką pośmiertnymi buddyjskimi imionami. Zmarłym nadaje się nowe imiona, aby nie wywołać duszy zmarłego z zaświatów poprzez użycie ich ziemskiego imienia.

Tabliczki sotoba

Te posągi o wyglądzie dziecka to Oiizo-sama, jedno z bardziej popularnych japońskich bóstw. Opiekują się dziećmi, zwłaszcza zmarłymi. Czerwony fartuszek lub śliniaczek jest atrybutem boskości i ma chronić dzieci po drugiej stronie. Kolor czerwony w shinto i buddyzmie ma odstraszać złe duchy i zapewniać pokój i bezpieczeństwo.

Japonia

Dawni i współcześni samuraje

Parę słów o dawnych i współczesnych samurajach. Obowiązkowe seppuku w Japonii zostało zniesione w roku 1873, trzy lata później samuraje zostali pozbawieni jednego z atrybutów klasy wojowników – prawa do noszenia mieczy (z wyjątkiem byłych panów feudalnych i oficerów wojskowych). (Pozostały im więc tylko bitwy na śnieżki.) Jak na byłych wojowników przystało wielu z nich próbowało jeszcze przywrócić dawne rządy, a wraz z nimi utracone w 1876 r. przywileje, status, dochody i cel życia. Wzniecano rebelie, miecze ukrywano w niepozornych bambusowych laskach i kijach zwanych shikomizue. Nowy rząd szybko i krwawo się z buntownikami rozprawił (tylko podczas ostatniej ich rewolty, buntu Satsumy w 1877 r., zginęło ich ponad 6000), a samuraje, teraz zwani shizoku zmuszeni zostali do wdziania zachodnich garniturów i przystosowania się do nowej rzeczywistości.

Od czasu do czasu jednak odzywa się w Japończykach dusza wojownika. Potrafią wtedy zachowywać się tak bardzo irracjonalnie. Starsi panowie i pracownicy korporacji gubią gdzieś na chwilę swoje opanowanie i dają upust emocjom. Sami Japończycy zwą ten swoisty japoński dualizm honne i tatemae.

Honne odzwierciedla autentyczną duszę Japończyka i jest znane niewielu, tatemae to maski zakrywające honne, noszone na co dzień, na różne okazje, to społeczny smar, który pomaga im zachować harmonię „wa”. Słynna uprzejmość Japończyków, zwłaszcza w usługach, to często tatemae, a więc niekoniecznie wypływa z głębi serca człowieka. Efektem tego jest m.in.. syndrom zwany w Japonii „sumairu kamen shokogun” – stres związany z przymusem uśmiechania się do klientów lub przełożonych. Czasami, kiedy odreagowują ten stres w najmniej odpowiedni sposób i momencie, lub też gdy nowa sytuacja zmusza ich do zrzucenia maski otrzymujemy na chwilę dostęp do prawdziwego „ja” człowieka, tak skrzętnie przez wielu Japończyków ukrywanego. Co ciekawe, Koreańczycy ukuli na ten japoński dualizm własne określenie – yangpa czyli cebula. Nigdy nie wiadomo, co ukrywa się pod pierwszą, widoczną warstwą Japończyka.