Japonia · Korea Południowa

Radio Taiso

🇯🇵

Po raz pierwszy Japończycy zaczęli uprawiać kolektywną gimnastykę w roku 1928. W listopadzie tokijska rozgłośnia radiowa rozpoczęła nadawanie programu zachęcającego mieszkańców miasta do wspólnych ćwiczeń. Początkowo każdego ranka gimnastykowali się wyłącznie uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych, Radio Taiso szybko jednak zdobyło popularność również wśród dorosłych mieszkańców kraju. Zaledwie dziesięć lat później już kilka milionów Japończyków uczestniczyło każdego ranka w radiowej gimnastyce.

🇯🇵

Ponieważ w latach 30. i 40. ubiegłego wieku ćwiczenia te celem poprawy tężyzny fizycznej były stosowane również przez żołnierzy japońskich, po klęsce Japonii w 1945 roku władze okupacyjne z generałem Douglasem MacArthurem na czele uznały, że mają zbyt militarystyczny charakter i zakazały nadawania programów. W roku 1951 pod wpływem nacisków opinii publicznej audycję udało się wprowadzić na antenę publicznego nadawcy NHK. Choć dziś, głównie za sprawą skarg składanych przez mieszkańców niezadowolonych z hałasów dobiegających z miejskich parków i skwerów, zbiorowa gimnastyka straciła na popularności, w dalszym ciągu stosowana jest przez niektóre firmy celem budowania i wzmacniania morale grupy.

🇯🇵

Wraz z japońskimi wojskami okupacyjnymi, a po wojnie japońskimi korporacjami, poranna aktywność fizyczna pojawiła się również w innych krajach Azji, m.in. na Tajwanie, w Hongkongu, Indonezji, Wietnamie i Korei. Moja żona jeszcze pod koniec ubiegłego wieku musiała każdego ranka w biurze ćwiczyć w rytm muzyki. Dziś jednak mniejsza liczba koreańskich firm pogania pracowników do gimnastyki.

Dalekowschodnie Refleksje znajdziesz również na Patronite, YouTube oraz X (d. Twitterze)

🇰🇷
Japonia · YouTube

Dlaczego japońscy żołnierze byli tak okrutni

Z rąk japońskich żołnierzy podczas drugiej wojny światowej zginęło około 25 milionów ludzi, w większości nie biorący udziału w walkach cywile. O czynnikach politycznych i ideologicznych, które wpłynęły na agresywną postawę Japonii wiemy całkiem sporo, ale jakie czynniki ukształtowały mentalność Japończyków sadystycznie znęcających się nad jeńcami i cywilami, kobietami i mężczyznami? Czy z okrucieństwem Japończyków mogła cokolwiek mieć wspólnego niewinna średniowieczna poezja inspirowana buddyjskimi naukami? Czy jedno z podstawowych pragnień Japończyków, czyli zachowanie harmonii w grupie może w zależności od sytuacji działać destrukcyjnie albo twórczo? W jaki sposób japoński nihilizm nadał kształt ich barbarzyństwu? Co o brutalnych i irracjonalnych zachowaniach swoich rodaków miał do powiedzenia słynny japoński reżyser Akira Kurosawa, a jakie doświadczenie z wojny wyniósł aktor Toshiro Mifune? O tym opowiadam dzisiaj w najnowszym filmie na kanale YouTube. Zapraszam.

Japonia

Niezwykła historia Johna Manjiro

Nakahama Manjiro

Nakahama Manjiro, ubogi japoński rybak, który kaprysem losu i splotów wydarzeń stał się jedną z kluczowych postaci otwarcia Japonii na świat i zawarcia traktatu o pokoju i przyjaźni pomiędzy USA a Japonią w 1854 roku. Przez ponad 200 lat polityki izolacjonizmu (Sakoku) Japończycy pod groźbą kary śmierci nie mogli podróżować za granicę. Czasami jednak japońskie dżonki rybackie, wypychane daleko w morze przez nagłe sztormy były niesione przez Pacyfik i ostatecznie trafiały na zachodnie wybrzeże Ameryki i jej odległe wyspy. W XIX w. amerykańskie statki przepływające przez Ocean Spokojny ratowały japońskich rybaków i sprowadzały ich do Ameryki. Jednym z pierwszych uratowanych Japończyków był 15-letni Nakahama Manjiro.

Nakahama Manjiro

Urodził się w 1827 r. w rodzinie ubogiego rybaka. Ojciec zmarł gdy Nakahama miał zaledwie 9 lat, chłopak musiał więc porzucić marzenia o szkole i pójść do pracy. Zatrudnił się w charakterze kucharza na łodzi rybackiej. 5 stycznia 1841 r. wraz z czterema młodymi rybakami wypłynął na połów ostroboka u wybrzeży przylądka Ashizuri. Nagły wiatr uszkodził ich łódź i zepchnął na pełne morze. Dryfowali przez 6 dni i w końcu szczęśliwym trafem udało im się dotrzeć do brzegów niezamieszkałej wysepki Torishima.

Torishima

Przez 143 dni pobytu na tej wulkanicznej wysepce żywili się wodorostami i ptakami morskimi. 9 maja zostali odnalezieni przez statek wielorybniczy dowodzony przez kapitana Williama Whitfielda. Ponieważ ze względu na ryzyko kary śmierci powrót do kraju nie wchodził w grę, japońscy rybacy byli zmuszeni udać się z wielorybnikami do Stanów Zjednoczonych. 20 listopada 1841 r. amerykański statek zawinął do portu w Honolulu na Hawajach, a całą czwórką przyjaciół Nakahamy zaopiekował się lekarz i misjonarz Gerrit P. Judd.

Kapitan William Whitfield

Nakahama postanowił pozostać u boku kapitana Whitfielda, który stał się jego przybranym ojcem. Razem, w 1843 roku powrócili do domu rodzinnego kapitana w Fairhaven w stanie Massachusetts. Tam Nakahama przyjął nazwisko John Mung i zaczął uczęszczać do lokalnej szkoły. Okazał się doskonałym uczniem. Po ukończeniu szkoły zatrudnił się na statku wielorybniczym. Uważa się go za pierwszego Japończyka, który nosił krawat, podróżował pociągiem i parowcem, uczęszczał do amerykańskiej szkoły, brał udział w amerykańskiej gorączce złota, został oficerem amerykańskiego statku oraz dwukrotnie okrążył świat.

Zamek Tosa, obecnie zamek Kochi

W końcu w roku 1851 przez Shanghai udało mu się powrócić do Japonii, gdzie przez kilka miesięcy był przesłuchiwany. przez urzędników rządowych. Musiał też udowodnić, że nie był chrześcijaninem. Po powrocie do rodzinnego miasta został mianowany samurajem klanu Tosa i profesorem w klanowej szkole. W roku 1853 do Japonii przybył wojowniczy komodor Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Matthe C. Perry, który wymusił na Japonii zakończenie polityki izolacjonizmu.

Komodor Matthew C. Perry

Szogunat potrzebował kogoś, kto mógłby podzielić się wiedzą na temat Amerykanów. Do Edo wezwano Manjiro. Były rybak został mianowany hatamoto, samurajem w bezpośredniej służbie szoguna. W trakcie pokojowych negocjacji udzielał japońskiemu rządowi rad. W 1860 jako członek rządowej delegacji japońskiej udał się do Stanów Zjednoczonych. W trakcie rejsu kapitan Katsu Kaishu zachorował, a Manjiro przejął stery i bezpiecznie doprowadził statek do portu w San Francisco. W 1869 rząd Meiji mianował go profesorem języka angielskiego w Tokijskiej Szkole Kaisei (obecnie Uniwersytet Tokijski). Rok później w drodze do Europy spotkał się w Fairhaven z kapitanem Whitfieldem. Nakahama Manjiro, w Stanach Zjednoczonych znany jako John Manjiro zmarł w roku 1898 roku w Japonii, a jego potomkowie do dziś utrzymują kontakty z potomkami kapitana Whitfielda w Stanach Zjednoczonych. W 1989 roku, jedna z nowoodkrytych planetoid została nazwana jego imieniem.

Rok 1870. John Manjiro prawdopodobnie w towarzystwie kapitana Whitfielda

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Hai jinja – opuszczone chramy i świątynie w Japonii

W Polsce i Europie można natrafić na stare, opuszczone, zrujnowane, czasami budzące grozę, ale często wciąż majestatyczne i piękne kościoły, zamki i pałace. Podróżując po Japonii możemy spotkać tajemnicze, porzucone, czasami już częściowo lub w całości wchłonięte przez lokalną roślinność i nieco enigmatyczne chramy i świątynie zwane „hai jinja” – opuszczone sanktuaria.
Straciły swoje pierwotne znaczenia jako miejsca kultu religijnego i z czasem zaczęły tracić blask i marnieć. Wyglądem przypominają niekiedy starożytne ruiny i nierzadko związane są z nimi legendy, krążą opowieści o duchach, tajemniczych zjawiskach i zdarzeniach, a nawet, że funkcjonują, jako portale prowadzące do innych wymiarów, skąd, jeśli nieopatrznie się do nich zapuścimy, nie ma już powrotu.

Te historie jeszcze bardziej dodają hai jinja tajemniczości, zrażają co bardziej lękliwych ludzi do ich zwiedzenia, zachęcają zaś poszukiwaczy przygód i wrażeń. Krążą pogłoski, że po udaniu się do opuszczonej świątyni ludzie giną w wypadkach drogowych lub chorują. Co ciekawe, ze względu na możliwą obecność złych duchów, czasami sami kapłani shinto przestrzegają przed udaniem się w takie miejsca. Inni już słusznie ostrzegają przed możliwością zawalenia się niektórych starszych konstrukcji, zwłaszcza bram torii. Główną przyczyną porzucania świątyń jest spadek liczby urodzin i wyludnienie wielu powiatów w Japonii.

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

„Zamieć kwiatowa” i przesądni Japończycy

Sakura fubuki

Kwiaty wiśni kwitną bardzo krótko i zaledwie po kilku dniach ich płatki zaczynają opadać. Ich kruchość kojarzona jest nie tylko ze śmiercią, ale także z ulotnością miłości, choć nie jawi się jako obraz jej końca. Być może dlatego aż do początku XX wieku ślub w okresie kwitnienia wiśni miał przynosić pecha i był przez Japończyków unikany.
Japończycy byli i w dalszym ciągu pozostają w niemałym stopniu społeczeństwem przesądnym. Wierzono np., że tam gdzie rośnie wiśnia, tam pochowane były czyjeś zwłoki. Drzewa wiśni miały mieć właściwości wysysania z ziemi ludzkich kości, stąd wciąż często spotykane są na cmentarzach i polach bitewnych.

W tym przesądzie znajduje się jednak ziarenko prawdy. Wg japońskich ogrodników drzewa wiśni faktycznie wysysają dużo składników odżywczych z gleby i nie zalecają oni sadzenia ich w przydomowych ogródkach. Wśród japońskich ogrodników krąży pogląd, że wiśnia może kwitnąć pięknymi kwiatami tylko dlatego, że „podkrada” składniki odżywcze innym rosnącym w jej pobliżu roślinom. Przyciągają też ponoć wiele szkodników, a w dodatku część ich korzeni rośnie poziomo.

Kolejnym przesądem związanym z tym drzewem był rzekomy składnik halucynogenny zawarty w delikatnym aromacie wydzielanym przez kwiaty. Z kwiatami w ogóle związanych jest w Japonii wiele przesądów. Nie należy ich sadzić po obu stronach wejścia, a chryzantemy i glicynie przynosić mają pecha. Przesądy te są przekazywane jako część nauk wróżbiarskich i feng shui. Wg japońskich psychologów współcześni Japończycy mniej już zwracają uwagę na przesądy i znaki zapowiadające nieszczęście, a bardziej skupiają się na pozytywnych wróżbach, jak choćby tej, że pojawienie się sakura fubuki we śnie ma być zapowiedzią spełnienia miłości. Zwłaszcza, gdy „zamieci kwiatowej” przygląda się obiekt naszych zachwytów. Gorzej, gdy przyśnią im się ułamane gałęzie wiśni. Kłopoty murowane. Japońscy wróżbici w takich sytuacjach zalecają szczególną ostrożność w postępowaniu.

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Morishio – japoński sposób na egzorcyzmy

Bramy torii są zazwyczaj na tyle duże, że nie sposób je przeoczyć. Gorzej, gdy jakiś symboliczny element kultury japońskiej jest tak niewielki, że trudno go dostrzec. Zauważony zresztą zostanie zapewne zignorowany, a jednak stożek soli przy drzwiach niektórych placówek handlowych, rzadziej domów w Japonii spełnia dla wyznawców shinto ważną rolę. Raz, morishio, gdyż tak się nazywa, ma moc odpędzania zła i pomaga w uniknięciu nieszczęścia. Już starożytni dostrzegli, że sól ma właściwości oczyszczające i dezynfekujące, trudno się więc dziwić, że pojawiła się w Kojiki, pierwszym japońskim dziele historiograficznym z VIII wieku. Znajduje się w nim opis obmywania ciała wodą morską przez japońskiego demiurga Izanagi.


Sól to także talizman na szczęście. Usypana w pobliżu drzwi restauracji piramidka z soli ma za zadanie przyciągnąć klientów, zwłaszcza nowych. Zwyczaj ten istniał ponoć w Japonii już w okresie Nara (VIII wiek) i jest praktykowany do dziś przez niektórych właścicieli restauracji i barów. Wg chińskiej legendy, sól układano w pobliżu tych domów konkubin cesarza Qin, których jeszcze nie odwiedził. Poruszał się na wozie ciągniętym przez krowy, a te miały zatrzymywać się przy lubianej przez nie soli. Zazwyczaj stosuje się sól morską, gruboziarnistą i umieszcza ją w pobliżu drzwi wejściowych, ale także tych prowadzących do toalety, łazienki i kuchni. To w tych miejscach złe moce mają tendencję do gromadzenia się. Sól należy wymieniać co najmniej raz na 2 tygodnie, gdyż z czasem gromadzi się w nich zbyt wiele nieczystych mocy.

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia · Korea Północna · Korea Południowa · YouTube

Kultura „twarzy” i jej wpływ na mentalność Japończyków i Koreańczyków

Kilka dni temu byłem świadkiem zderzenia dwóch kobiet w pobliżu mojego osiedla mieszkaniowego. W takich sytuacjach Koreańczycy najczęściej udają, że nic się nie stało i nie zatrzymując się idą dalej. Tym razem jednak starsza z kobiet odczuła ból i głośno zaprotestowała. Młodsza z nich i myślę, że winowajczyni, zatrzymała się i winę zrzuciła na wieczorną porę i ciemności. Starsza jednak nie odpuszczała. Domagała się przeprosin. W końcu je otrzymała i kobiety się rozeszły. Dlaczego Koreańczycy tak bardzo komplikują sobie życie i skąd biorą się ich opory przed powiedzeniem słowa „przepraszam”? Dlaczego młodsza z nich winę zrzuciła na warunki atmosferyczne, choć ulica była poprawnie oświetlona i widoczność doskonała, zamiast przyjąć za to zdarzenie odpowiedzialność? Dlaczego Koreańczycy i Japończycy wolą często skłamać, niż powiedzieć prawdę i dlaczego kłamstwo w obu tych kulturach niekoniecznie jest postrzegane negatywnie? No i co to wszystko ma wspólnego ze zdrowszą cerą i mniejszą liczbą zmarszczek na twarzach Koreańczyków i Japończyków? Na te pytania odpowiadam w moim najnowszym filmie na YouTube, na którym znów przyglądam się życiu psychicznemu i społecznemu Koreańczyków. Wszystkich Państwa zainteresowanych tematem zapraszam na YouTube.

Japonia · Singapur

Karayuki-san – japońskie prostytutki w Azji Południowo-Wschodniej

Karayuki-san w Singapurze

Jedna z tysięcy karayuki san – japońskich prostytutek (jap. yujo) wysyłanych do pracy w domach publicznych Azji Południowo-Wschodniej na przełomie XIX i XX wieku. Ponieważ wiele z nich nie potrafiło pisać, wysyłały swoim rodzinom w Japonii pocztówki z własnym wizerunkiem.
W najstarszym grobie na japońskim cmentarzu w Singapurze (Japanese Cemetery Park) spoczywa zmarła w 1889 r. Toma Sato. Została pochowana 2 lata przed założeniem cmentarza przed brytyjski rząd kolonialny w 1891 r.

Japanese Cemetery Park

Pośród 910 japońskich grobów na cmentarzu w singapurskiej dzielnicy Hougang, aż kilkaset, z których wiele jest bezimiennych, aby w ten sposób oszczędzić wstydu ich rodzinom, należy do yujo. Ponieważ wiele z nich zmarło bez grosza przy duszy, ich groby zostały oznaczone prostymi drewnianymi nagrobkami, które z czasem uległy zniszczeniu. Dziewczyny te odegrały istotną rolę we wczesnej historii Singapuru. Wraz z rosnącą liczbą imigrantów w Singapurze i stosunkiem płci jedna kobieta na czternastu mężczyzn, pod koniec XIX w. dynamicznie rozwijał się biznes oparty na prostytucji.

Domy publiczne w Singapurze

Celem utrzymania ładu społecznego, Brytyjczycy przymykali oko na proceder sprowadzania młodych dziewczyn z Japonii i Chin. Prostytucja była postrzegana przez władze kolonialne jako zło konieczne.
Cmentarz w Singapurze jest największym japońskim cmentarzem w Azji Południowo Wschodniej, ale nie jedynym. Można je znaleźć niemalże wszędzie tam, gdzie nierządem trudniły się młode Japonki. Najczęstszymi celami podróży karayuki-san były kwitnące azjatyckie miasta portowe, takie jak Hongkong, George Town, Rangun, Sajgon, Sandakan, George Town, Kuala Lumpur, Szanghaj i wspomniany wcześniej Singapur.

Karayuki-san w Saigonie

Niektóre z nich dotarły aż do Australii i Kalifornii. W samym Singapurze na początku XX wieku w ponad 100 domach publicznych pracowało ponad 1000 Japonek. Rywalizowały z nie mniejszą liczbą Chinek. Większość z tych dziewczyn i kobiet pochodziła z bardzo biednych środowisk na wyspie Kiusiu. Nastoletnie dziewczęta były sprzedawane przez rodziny lub też nieświadomie przekazywane pośrednikom pracy, którzy z kolei sprzedawali je zamorskim domom publicznym. Początkowo Japończycy byli dumni z karayuki-san. Przysyłanymi do kraju pieniędzmi pomagały budować nowoczesną gospodarkę dopiero co wybudzonej z ponad 200-letniego letargu Japonii.

Japoński cmentarz w Kuala Lumpur

Z czasem jednak z obawy o utratę prestiżu rosnącego w siłę na arenie międzynarodowej kraju, japońscy dyplomaci czynili co mogli, aby wyeliminować japońskie domy publiczne z krajobrazu miast Azji Płd.Wsch., a powracające do domu yujo spotkały się z otwartą niechęcią ich rodzin i Japończyków. Zanim proceder ten zupełnie nie wygasł w latach 40 ubiegłego wieku, tysiące dziewczyn zmarło, często wskutek chorób wenerycznych i zostało pochowanych na japońskich cmentarzach.

Karayuki-san w brytyjskich Malajach

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

YouTube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Kultura picia alkoholu w Japonii

📷 Kenji Kawamoto

Japończycy potrafią ciężko pracować i równie mocno wypić. Urodzony w Tokio fotograf Kenji Kawamoto przemierzył swoje rodzinne miasto fotografując pijanych salarymenów (pracowników korporacji) śpiących w najmniej do tego odpowiednich miejscach – na schodach, chodnikach, stacjach i peronach kolejowych.
Już w 3 wieku naszej ery chińscy wysłannicy do kraju Wa (Japonia) pisali, że jego mieszkańcy gustowali w mocnych alkoholach. Przed wybuchem pandemii COVID-19 w samym tylko Tokio znajdowało się blisko 30 tysięcy barów i pubów. Alkohol można zakupić również z automatów vendingowych.

📷 Kenji Kawamoto

Pomimo tego, że Japończycy piją dziś mniej niż przed laty, w dalszym ciągu można natknąć się na mieście na „martwe” ciała salarymanów. Przyczyną tego jest kombinacja kilku czynników: upojenie alkoholem i wyjątkowo łatwy do niego dostęp, akceptacja społeczna dla pijaństwa, niefrasobliwość Japończyków, zmęczenie oraz brak snu. Na ludzi, którzy upili się do nieprzytomności wielu Japończyczyków spogląda ze współczuciem, a zjawisko to uważane jest za normalne w krajobrazie miejskim. Idea, że po ciężkim dniu czy tygodniu pracy mężczyzna ma prawo się upić głęboko zakorzeniła się w społeczeństwie japońskim. Wg wielu badaczy społecznych Japonia jest jednym z najbardziej przyjaznych piciu alkoholu krajów świata, japońska kultura picia jest wyjątkowo niechlujna, a wychodząc na drinka ważne jest aby się upić i budować i podtrzymywać w ten sposób relacje, zwłaszcza pomiędzy mężczyznami. (📷 Kenji Kawamoto)

📷 Kenji Kawamoto
📷 Kenji Kawamoto

Patronite: https://patronite.pl/DalekowschodnieRefleksje

Twitter: https://twitter.com/dal_ref

Youtube: https://youtube.com/@dalekowschodnierefleksje

Twitter: https://twitter.com/niewref

Japonia

Tokio, cuchnące miasto

Publiczne oddawanie moczu i śmieci wyrzucane wprost na ulice, powszechne spluwanie, psie odchody na chodnikach i w parkach, zaśmiecone pociągi, przechodnie zakrywający chusteczką nosy, aby w ten sposób chronić powonienie przed powszechnym zwłaszcza w pobliżu cieków smrodem. Brud przyciągał niepożądane gatunki owadów, takich jak muchy i karaluchy. Miasto? Tokio aż do początków lat 60. XX wieku.

Od lat 30. nadmierna koncentracja ludności i przemysłu w stolicy powodowała problem zalewania miasta śmieciami. Wg prof. Yoshio Nakano, który nadał ówczesnemu Tokio przezwisko „obornikowe piekło” (funnyo jigoku), stolica Kraju Kwitnącej Wiśni była jednym z najbardziej śmierdzących miast świata. Wywóz śmieci był nieregularny, rzeka Sumida była zaś płynącym ściekiem.

A jednak w 1964 roku w Tokio odbyły się udane dla Polski Igrzyska Olimpijskie, pierwsze w historii na kontynencie azjatyckim. To właśnie wtedy ujawnił się niezwykły talent Ireny Szewińskiej, jeszcze wtedy Ireny Kirszenstein. Nasza młodziutka lekkoatletka miała to szczęście przybyć do stolicy Japonii 2 lata po zapoczątkowanej przez ówczesnego gubernatora Tokio Ryotaro Azuma kampanii upiększenia miasta, do której pod hasłem „upiększanie stolicy to jedna z dyscyplin olimpijskich” zaangażowano wszystkich mieszkańców stolicy.

Wiele lat później napisał on: „Brudne i hałaśliwe miasto stałoby się hańbą dla całej Japonii”. Na ulicach pojawiły się banery z napisami „nie oddawaj moczu na ulicy”, „nie pluj na chodniku”, „przestań zaśmiecać miasto”, „sprzątaj kupy po swoim psie”, „nie niszcz drzew i znaków drogowych” itp. Hasła te powoli zaczęły przenikać do umysłów mieszkańców stolicy i zgodnie z zamiarem gubernatora Azuma jego kampania zmieniła już na stałe oblicze tego miasta. Tokio było przygotowane na przyjęcie gości z całego świata.