Wojna na Pacyfiku skończyła się formalnie 2 września na pokładzie USS „Missouri”. Naprawdę skończyła się jednak tydzień wcześniej, 30 sierpnia po południu, gdy na płycie lotniska Atsugi wylądował samolot o nazwie, która dla Japończyków brzmiała jak wyrok – Bataan.

30 sierpnia 1945 roku, wczesne popołudnie. Lotnisko Atsugi. Gdy srebrzysto-oliwkowy C-54 kołuje do końca pasa, japońscy generałowie stojący w upale widzą najpierw napis na kadłubie: BATAAN. W tym momencie czują dokładnie to, co MacArthur chciał, żeby poczuli: jakby ktoś właśnie wbił im bagnet w brzuch i powoli przekręcił ostrze.
To nie była przypadkowa nazwa. To był starannie wyreżyserowany akt dominacji psychologicznej, w którym samolot stał się narzędziem odwetu doskonalszego niż każda bomba.
Symbol, który gryzie z dwóch stron jednocześnie
W japońskiej pamięci wojskowej Bataan (Filipiny) był podwójnym ostrzem. Z jednej strony największy triumf 1942 roku: kapitulacja 78 tysięcy żołnierzy wroga (10-15 tysięcy Amerykanów), coś, czego nie udało się osiągnąć ani pod Singapurem, ani na Guadalcanalu, ani nigdzie indziej. Z drugiej rosnąca rana: Bataan Death March, tysiące zamęczonych jeńców, relacje, które od 1944 roku amerykańska propaganda pompowała na cały świat. To, co dla japońskich sztabowców było „operacyjnym sukcesem”, dla reszty planety stało się dowodem wielkiego barbarzyństwa.
MacArthur, lecąc samolotem nazwanym Bataan, dokonał czegoś niezwykłego: wziął japoński powód do dumy i przemienił go w japoński powód do wstydu. W jednej chwili największe zwycięstwo Cesarskiej Armii zostało wywrócone na nice i użyte jako narzędzie egzekucji honoru. To klasyczny mechanizm psychologiczny zwany w dzisiejszej terminologii „symbolic reversal” – odwrócenie symbolu. Zamiast „pokonaliśmy was na Bataanie”, powstało „Bataan pokonuje was teraz u was w domu”.

Kultura wstydu pod ostrzałem
Japońska kultura jest klasycznym przykładem „shame culture” (kultura wstydu). W przeciwieństwie do „guilt culture” (kultura winy) dominującej na Zachodzie, w której człowiek cierpi z powodu wewnętrznego poczucia winy nawet wtedy, gdy nikt go nie widzi, w kulturze wstydu kluczowe jest to, co widzą inni. Utrata twarzy wobec grupy jest najcięższą karą.
MacArthur, który mieszkał w Japonii jako chłopak (jego ojciec był tam gubernatorem wojskowym po wojnie 1905 roku), a później spędził lata na Filipinach, rozumiał tę mechanikę lepiej niż ktokolwiek w amerykańskim dowództwie. Wiedział, że publiczne nazwanie samolotu „Bataan” zadziała jak rytualne seppuku wykonane jego rękami – tylko że Japończycy nie będą mogli nawet umrzeć, żeby zmyć wstyd. Będą musieli żyć z nim dalej.
Osobista vendetta opakowana w symbol
Nie można pominąć wątku osobistego. W marcu 1942 roku Roosevelt kazał MacArthurowi uciec z Corregidoru torpedowcem, zostawiając własne wojska na pastwę losu. MacArthur nigdy się z tym nie pogodził. Jego słynne „I shall return” nie było tylko propagandowym hasłem – było obsesją. Kiedy w 1944 roku wrócił na Filipiny, jego ego osiągnęło rozmiary Pacyfiku. Nazwa „Bataan” na jego osobistym samolocie przez całą kampanię była ciągłym przypomnieniem: „To ja wróciłem. To ja się zemściłem. To ja teraz piszę historię”. Lądując tym samym samolotem w Japonii, MacArthur zamykał swój osobisty krąg zemsty. Mówił Japończykom: „Zostawiliście mnie i moich ludzi na śmierć. Ja przeżyłem, wróciłem, pokonałem was, a teraz wjeżdżam do waszego domu samolotem nazwanym po waszej własnej zbrodni”.

Performatywna władza w najczystszej formie
MacArthur był jednym z ostatnich wielkich aktorów wojny totalnej. Rozumiał, że w XX wieku władza jest przede wszystkim performansem. Scena w Atsugi była wyreżyserowana jak broadwayowski finał: brak broni i kamizelki kuloodpornej („nie boję się was”), rozpięta koszula i fajka („jestem tu u siebie”), ciemne okulary („nie muszę nawet patrzeć wam w oczy”), powolne zejście po trapie („mam czas, wy już nie macie żadnego”). Nazwa „Bataan” była pierwszym akordem tej symfonii dominacji. Reszta była tylko potwierdzeniem tego, co już zostało powiedziane sześcioma literami.
Długotrwały efekt
W japońskich wspomnieniach ten dzień jest dziwnie pusty. Oficjalne kroniki Cesarskiej Armii opisują lądowanie MacArthura w dwóch-trzech zdaniach. W muzeach Yamato (Kure) i Yushukan (Tokio) zdjęć samolotu „Bataan” się nie eksponuje. Nazwa wciąż jest zbyt bolesna, żeby ją pokazywać publicznie – nawet po osiemdziesięciu latach.
MacArthur osiągnął coś, czego nie dały bomby atomowe: zniszczył japoński mit niezwyciężoności i honoru od wewnątrz, używając ich własnego symbolu przeciwko nim samym.
30 sierpnia 1945 roku wojna na Pacyfiku skończyła się naprawdę dopiero wtedy, gdy koła C-54 „Bataan” dotknęły japońskiego betonu. Bo militarnie Japonia przegrała dwa tygodnie wcześniej. Psychologicznie i symbolicznie – właśnie w tej chwili. To była najpiękniejsza, najokrutniejsza i najbardziej elegancka zemsta w historii XX wieku. Zemsta, która nie potrzebowała ani jednego wystrzału. Tylko sześć liter na kadłubie i człowieka, który wiedział, jak bardzo mogą boleć.

Podobne artykuły: