
Tradycyjnie Japończycy preferują chłodne i bardzo śnieżne w niektórych rejonach kraju zimy nad zabójczo wilgotne i deszczowe lata. Stawiali więc domy, które miały im pomóc radzić sobie z nieprzyjemnymi zjawiskami atmosferycznymi podczas miesięcy letnich. Wierzono też, że zima nie wyrządzi szkody drewnu, z którego skonstruowane były ich domy, przedkładano więc przepływ powietrza nad izolację. Materiały charakterystyczne dla japońskiej tradycji budowalnej takie jak papierowe ekrany shoji, bambusowe okiennice i niskie pale na których stawiano domy lub ich część skutecznie chroniły je przed niebezpieczną pleśnią, ale pozostawiały ich mieszkańców na łaskę zim.

Zdarzało się więc, że podczas wyjątkowo mroźnych miesięcy zimowych ludzie zamarzali w domach lub wychodkach. Japończycy w przeciwieństwie do mieszkańców Europy, którzy zimą nakładali kolejne warstwy odzieży, zmieniali je sezonowo, zazwyczaj pod koniec października na cieplejsze. Praktyka zwana koromogae już zanikła, ale niechęć Japończyków do izolacji domów i mieszkań utrzymała się po dziś dzień. W wielu domach wciąż brak nowoczesnych systemów grzewczych, często więc klimatyzacją ogrzewa się z przyczyn ekonomicznych tylko jedno pomieszczenie i zdarza się, że przejście z ciepłego do chłodnego pokoju jest przyczyną, zwłaszcza u ludzi starszych, szoku termicznego, a w konsekwencji nawet zawału serca lub udaru mózgu.
